Przez Granice Rzeczywistości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
madlen
Kappa



Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Karrenia

PostWysłany: Wto 14:22, 20 Wrz 2005    Temat postu: Przez Granice Rzeczywistości

Przez Granice Rzeczywistości
Dom na granicach część druga.

1. Powroty to trudna sprawa

Fanfick ten popełniłam, po bardzo inspirującej rozmowie z tatą na temat miecza, który zakopał dwieście lat temu i teraz trzeba go koniecznie znaleźć, bo nie wiadomo, kiedy na środku kuchni zmaterializują się słudzy zła, chcący walczyć, lub dobra, proszący o pomoc.
Miecza szukałam z kuzynkami, nie znalazłyśmy go, za to pomysł z materializacją na środku pokoju bardzo mi się spodobał. Postacie już były, idealne wręcz do najazdu na mugolski domek, więc po co tworzyć nowe?
Tak o to powraca Nelia i jej nienormalna rodzinka. Tym razem akcja będzie, ale od rozdziału trzeciego. Dumnie przedstawiam Granic Rzeczywistości - ciąg dalszy!
Mam nadzieję, że mnie nie zamordujecie za szybko…
Madlen Mała Złośnica.

P.S. Miało na razie nie być ciągu dalszego. Ale to wina taty i jego miecza! No i Olus. Wredna, wredna, wredna. Przez nią zaczęłam to pisać.
P.P.S. Mam betę, mam! Odcinek sprawdziła mi Nundu, przpraszam wszystkich,którzy przeczytali nie sprawdzoną wersję.
P.P.P.S. Może się na mnie rzeczona osoba obrazi, ale trudno: dedykuje fick Cornelii Cole, w podziękowaniu za podsunięcie świetnego tytułu Małej Złośnicy.
M.M.Z.


Podobno wszystkie dzieci kochają Boże Narodzenie. Zwłaszcza te ze szkoły Hogwart. Cieszą się na bliskie spotkanie z rodzinami, a jeśli nie mają do kogo pojechać, to na wspaniałe święta w zamku.
Wszystkie oprócz jednego.
- Cornelio?
- Zostaw mnie w spokoju! – zza zatrzaśniętych drzwi łazienki dobiegł czyjś krzyk.
- Ale Nelia… - jasnowłosa, drobna dziewczynka nie miała zamiaru zrezygnować. Znów pociągnęła za klamkę.
- Nikt mnie nie zmusi, żebym pojechała do domu na święta, Trish!
- Jesteś na liście – zauważyła blondyneczka, po raz kolejny kopiąc drzwi. Próbowała już zaklęcia. Niestety, Cornelia obłożyła łazienkę jakąś barierą ochronną.
- Ja się na nią nie wpisywałam!
- Wiem. Przyjechała tu twoja matka i cię wpisała, bo podejrzewała, że ty zapomnisz. A listy w których ci przypomina nie dojdą, jak w zeszłym roku. Nelia, otwórz drzwi!
Trish była wyraźnie zdesperowana. Naprawdę bardzo jej zależało na tym, żeby jej przyjaciółka wyszła z łazienki.
- One doszły! W zeszłym roku też, ale je spaliłam. Nie. Jadę. Do. Domu. Przesiedzę tu całą Gwiazdkę!
- To straszne – jęknęła Trish wpatrując się w kota Cornelii, jakby od niego oczekując pomocy. Niestety, Tom był zbyt zajęty myciem łapki, żeby zwrócić uwagę na cokolwiek innego.
- Czemu?
- Nie wytrzymam tak długo! – krzyknęła, znowu kopiąc. Drzwi zadrżały, ale nie miały najmniejszego zamiaru się otworzyć.
- Nie rozumiem. I tak byłybyśmy na świętach daleko od siebie. A tak przynajmniej możemy porozmawiać.
- Nie o to chodzi! A twoja rodzina nie jest taka straszna!
Trish już prawie płakała. Inne były tak daleko… ale chyba dotarcie na pierwsze piętro będzie łatwiejsze niż przekonanie Cornelii do wyjścia.
- Jest straszna! A o co chodzi?
- Ja muszę do łazienki!
Trish już zaczęła zakładać buty. Która toaleta była najbliżej? Ta na pierwszym. Albo na szóstym. Chyba na szóstym… nie, schody się dziś zmieniły. Czyli ta na pierwszym. Pozostaje jeszcze łazienka jęczącej Marty, ale tam nie wejdzie… Usłyszała jakieś mruknięcie i dźwięk otwieranego zamka. Na progu stanęła Cornelia. Trish niewiele myśląc odepchnęła przyjaciółkę i wskoczyła do środka Cornelia popatrzyła na zamknięte drzwi ze złością.
- Ona to ma fajni. Jej rodzice powtarzają miesiąc miodowy i jadą na Kanary. Może zostać w zamku. A my? – spojrzała na zwierzaka. Nie odpowiedział. Właśnie zaczął czyścić drugą łapę.
- Wiesz, że gdyby koty tak miło nie mruczały, uznawałoby się je za okrutne bestie? – spytała ze złością. Tom wziął się, za mycie ucha.
- Nie chcę jechać!
- Powtarzasz to od tygodnia – odezwała się Trish, wychodząc z łazienki.
- Bo to prawda!
- Nie narzekaj. Ja ci zazdroszczę.
Cornelia popatrzyła na przyjaciółkę z przerażeniem. Może trzeba ją zaprowadzić do Skrzydła Szpitalnego?!
- Co?
- No, ja się tu zanudzę. A ty będziesz mieć co robić.
- No tak. O moim Domu można powiedzieć wszystko. Tylko nie to, że jest nudny – prawie się roześmiała. Mleczarz, wampir, teatrzyk figurek, wuj-fanatyk UFO, dziadek ścigający Grindelwalda… tak, to nie było nudne.
- Widzisz?
- Na moim miejscu też zatrzasnęłabyś się w łazience – powiedziała Cornelia stanowczo, rozważając powrót do toalety.
- E tam. Ja to bym chciała zobaczyć ten twój szalony Dom.
Nieświadomie, tym jednym zdaniem, Trish, wpakowała się w największe kłopoty w całym swoim życiu.
- Chciałabyś? – spytała Cornelia z dziwnym błyskiem w oczach. To było tak, jakby jakieś iskierki wywinęły w jej piwnych tęczówkach koziołka. Ostatni raz Trish widziała coś takiego, kiedy jej przyjaciółka nasyłała swojego kota, na nowego siódmoklasistę, Toma, [chłopaka swojej siostry, Mary, który publicznie oznajmił, że cała rodzina jego dziewczyny to głupi idioci. Mary, rzecz jasna, nie zareagowała. Nie była miss piękności i nie chciała stracić ukochanego.
Trish na widok tych iskierek miała zamiar powiedzieć nie. Ale natura Gryfona zaryczała w niej gromkim głosem.
- Tak!
- To świetnie! Chodź, idziemy do McGongall! – Cornelia zerwała się z miejsca. – I zacznij się pakować!
- Co? – koleżanka wpatrywała się w nią ze zdumieniem.
- No, jak to, co? Przecież właśnie poprosiłaś, żebym pokazała ci mój szalony Dom – powiedziała. Może te święta nie będą takie złe? Miała ochotę się roześmiać na myśl o Trish, królowej normalności, w otoczeniu jej rodzinki.
- O nic takiego nie prosiłam!
- Ależ prosiłaś. Przed chwilą. A ponieważ jesteś moja przyjaciółką, chcę, żebyś była szczęśliwa i postanowiłam spełnić twoje życzenie – Cornelia najwidoczniej świetnie się bawiła. Na jej ustach pojawił się uśmieszek, który zawsze przywodził na myśl Irytka spuszczającego Filchowi na głowę żyrandol. A przynajmniej Trish uważała, że uśmiechy Cornelii i Irytka są bardzo podobne.
- Nieprawda.
- Prawda. Najpierw pokażę ci mój Dom. Później wszyscy przenosimy się do wujka Filipa na jego urodziny. Ale nie martw się, z moją rodziną nie można się nudzić. Po za tym, Dom wujka też znajduje się na jakimś skrajnym punkcie. W Anglii są tylko trzy takie mieszkania! I wyobraź sobie, że dwa są w posiadaniu mojej rodziny…
- Ale, Nelia… - Trish spróbowała przerwać monolog przyjaciółki. Niestety, Cornelia nie miała zamiaru teraz odpuścić. Złapała ją za przegub i wyciągnęła z dormitorium.
- To chodź do psorki. Nie martw się, nie będziesz kłopotem. I nie przejmuj się prezentami. Widzisz, my Boże Narodzenie obchodziliśmy już w sierpniu, więc…
- Nelia! Ja nie mogę jechać! Muszę… muszę…
- Spakować się – podpowiedziała jej przyjaciółka. Czasem zachowywała się zupełnie jak matka. Ignorowała wszystko co jej nie odpowiadało i miała w tym pewną wprawę. W końcu mieszka się wśród wariatów, nie?! – Weź strój kąpielowy.
- Zwariowałaś?! Jest środek grudnia!
- Tutaj. No, w moim Domu chyba też, tylko trochę inaczej. Ale u wujka w zimie jest najładniejsza pogoda. On ma takie duże podwórko z basenem… - zaaferowana Cornelia pchnęła portret Grubej Damy. Ginny Wesley, która najwidoczniej usłyszała słowa dziewczyny, spojrzała na nią jak na wariatkę. Nikt jej nigdy nie wierzył, kiedy opowiadała o Domu. Zabawne, rodzina uważała ją za zbyt normalną, sceptyczną i poważną. W szkole miała opinię zadziwiająco spokojnej wariatki.
- Chyba nie chcesz się kąpać w temperaturze minus dziesięć!
- Oczywiście, że nie – odpowiedziała jej Cornelia. – U wujka będzie na pewno jakieś dwadzieścia, trzydzieści…
- Poniżej zera?!
- No coś, ty, głupia? Na plusie! Weź jakąś kurtkę, bo może padać, oczywiście coś ciepłego, bo wyjdziemy chyba na miasto, ale oprócz tego też letnie ciuchy…
- Cornelio! Ja się ciebie boję!

- No, nie martw się. Sama mówiłaś, że mi zazdrościsz – Cornelia ściągnęła z półki kurtkę. Dojeżdżali już do Londynu i Trish była coraz bliższa ataku histerii.
- No bo ci zazdroszczę, ale tak platonicznie!
Panna Gold zamrugała powiekami.
- Jak można zazdrościć platonicznie?
- Nie wiem! Ale ja ci tak zazdroszczę!
- To jedziesz ze mną i już mi nie musisz zazdrościć. Nie chcę, żeby przyjaciółka mi zazdrościła! – postawiła kufer na podłodze.
- Ale ja lubię ci zazdrościć!
- Jejku, Trish. Co się z tobą dzieje? Nie za długo przebywasz z Nelią? – spytała Angela z ich klasy.
- Za długie przebywanie z Cornelią nie grozi zejściem z nudów! Z tobą - tak! – Trish stanęła w obronie przyjaciółki i założyła kurtkę.
- O, na pewno! – prychnęła Angela naciągając czapkę na uszy. Cornelia przerzuciła szalik, przez szyję.
- Ale śnieg pada! – Trish wyjrzała przez okno. Nelia popatrzyła na ulubieńca.
- Tom, do klatki!
Kot zamiauczał wyraźnie niezadowolony. Wskoczył na siedzenie i odwrócił się do swojej pani tyłem, manifestując tym pogląd na temat zmuszania wolnych zwierząt, jakimi są koty, do wchodzenia do klatek.
- Zmarzniesz, jak nie wejdziesz! I mogą cię zadeptać!
- Ale wariatka! Rozmawiać z zwierzęciem! Kot jest za głupi, żeby… - Angela umilkła, kiedy zobaczyła jak dziwnie wpatruje się w nią Tom.
- No, proszę cię.
Kot zamiauczał w proteście.
- Ech. To usiądź chociaż na kufrze, żebyś się nie zgubił. I obwiążę cię moim szalikiem!
Tom, niezadowolony, pokręcił ogonem.
- Bez protestów! Inaczej czeka cię klatka.
Angela ze zdumieniem spojrzała, jak kot usadawia się na kufrze i, wyraźnie zły, pozwala się obwinąć szalikiem Cornelii. Patrzył na swoja panią z wyraźnym wyrzutem. Uważał, że jest stanowczo nad opiekuńcza.
Pociąg zaczął zwalniać.
- No! Idziemy! – złapała za rączkę kufra i ruszyła w stronę wyjścia. Obrażona Angela i lekko przerażona Trish ruszyły za nią.
Na peronie było wyjątkowo zimno. Gdyby ktoś zechciał rozpłakać się przy pożegnaniu z przyjaciółmi, pewnie łzy by mu zamarzły. Cornelia mocniej zacisnęła kurtkę, nawet Tom docenił zalety bawełnianego szalika.
Cornelia ze zgrozą zobaczyła, że na jej spotkanie wyszło pół rodziny. Zauważyła ich już z daleka. Żeby nie zauważyć musiałaby być chyba całkiem ślepa. Na przedzie Nietoperek chrupiący sałatę, tuż obok dziadek, w nieodłącznym szlafroku. Matka, trochę z tyłu, trzymała w rękach butelkę mleka. Wuj Ignacy, z jakąś gazetą, najpewniej o UFO, w ręku, a między nimi biegała babcia. Wyglądało na to, że miała teraz od pięciu do dziesięciu lat.
- Czy mówiłaś coś o tym, że moja rodzina na pewno nie jest taka zła? – rzuciła Cornelia w stronę Trish i postawiła kołnierz kurtki. Przy odrobinie szczęścia, może nikt jej nie pozna?

- Cornelia?
- Tak? – dziewczyna rzuciła się na łóżko.
- Czy w tym lustrze na dole, miałam naprawdę wąsy, czy zwariowałam? – spytała Trish niepewnie, siadając na krześle.
- Masz wąsy. To znaczy, masz wąsy w lustrze. Ale nie przejmuj się, ja mam w nim brodę – pocieszyła ją Cornelia.
- A przedpokój naprawdę był obwieszony plakatami z Sama-Wiesz-Kim? – zapytała Trish, nerwowo przeczesując włosy palcami. Nie była pewna, czy nie zaczyna wariować. Czyżby rodzina jej przyjaciółki była fanatykami Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać?
- Tak, były, ale nie ma czym się martwić, do rana znikną. Wiesz, Dom chyba chciał dać jakiś specjalny wystrój wnętrz na moje przybycie… a już robił naprawdę dużo, dziwnych rzeczy i ma ograniczony wybór – oznajmiła panna Gold beztrosko i podłożyła sobie ręce pod głowę.
- Czy ty mówisz o Domu jak o człowieku? Nelia! – Trish doszła do wniosku, że ona jeszcze nie zwariowała. Ale Cornelia na pewno. – Domy nie myślą!
Krzesło nagle podskoczyło, zrzucając z siebie dziewczynę. Przerażona obejrzała się, żeby zobaczyć jak ciemnieje i znika z niego poduszka. Pisnęła i po chwili siedziała na łóżku Cornelii, usiłując się schować za przyjaciółką.
-Widzisz? Nigdy nie obrażaj Domu – pouczyła ją Cornelia. – Mojego pokoju prawie nigdy nie zmienia, ale jak się zdenerwuje to przebija się przez aurę normalności.
Trsh wolała nie mówić, że domy się nie denerwują. Za to zwróciła uwagę na coś innego.
- Normalności! Co tu jest normalne?!
- Ja – odparła Cornelia, a widząc pełne zwątpienia spojrzenie przyjaciółki westchnęła i dodała: - No, w każdym razie bardziej normalna niż inni.
- Z tym chyba mogę się zgodzić.
- I jak, ciągle mi zazdrościsz? – uśmiechnęła się lekko.
- Nie! Współczuję! Ale sobie – odpowiedziała Trish, zastanawiając się, co jej strzeliło do głowy, że pozwoliła koleżance zmusić ją do przyjazdu tutaj.
- Sobie?! Ty będziesz z nim przez dwa tygodnie! A ja?
- Całe życie. Ale już się przyzwyczaiłaś – oznajmiła. Cornelia popukała się w czoło.
- Weź ty się zastanów. Naprawdę uważasz, że można się przyzwyczaić do Tego?
- Tak – odpowiedziała jej Trish stanowczo.
- No, może masz rację…
Ktoś zapukał i drzwi otworzyły się z rozmachem. Na progu stanęła Mary.
- Co się stało?
Zaczerpnęła tchu. Wyglądała, jakby miała zamiar powiedzieć Cornelii, coś, co jej się bardzo nie spodoba.
- Zaprosiłam kogoś na święta.
- Już obchodziliśmy święta. W wakacje. Pamiętasz?
Mary machnęła ręką.
- Nie ważne. Ważne, że kogoś zaprosiłam. Ważne, że masz być miła. I ważne, że masz pilnować kota! – miała bardzo zacięty wyraz twarzy. Najwidoczniej bardzo jej na tej osobie zależało.
- Powtarzasz się. To kto to jest?
- Tom. Tom Malfoy.
- Co?! – Cornelia podskoczyła. – Jeden Malfoy był chłopakiem mojej kuzynki. A jak się go pozbyło, to inny jest chłopakiem mojej siostry! To jeszcze zniosę! Ale czemu chcesz go tu zapraszać?!
- Nie tu, tylko do wujka! I bądź miła! – natychmiast zamknęła drzwi, umykając w ten sposób przed rzuconą poduszką.
- Zmieniłam zdanie! Do tego nie można się przyzwyczaić!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madlen
Kappa



Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Karrenia

PostWysłany: Wto 14:30, 20 Wrz 2005    Temat postu:

2. Dziwne do potęgi

Dom wuja Filipa, leżał o godzinę drogi od ulicy Białego Pajaca. Znajdował się na samych obrzeżach miasta. Od wścibskich mugoli chronił go ogromny mur, oraz setki zaklęć.
Trish prawie zemdlała, kiedy przeszli przez bramę.
Dom, delikatnie mówiąc, wyglądał dziwnie. Całe mnóstwo wieżyczek, pomalowany na jaskrawy pomarańcz, z flagą powiewającą na najwyższej baszcie. Ponadto pogoda. Przed chwilą wyskoczyli z Błędnego Rycerza, prosto w śnieżycę, a tu świeciło piękne słońce, nigdzie nie było ani śladu śniegu. Za to wszędzie rosły kwiaty, krzaki i drzewa, o które najwidoczniej nikt nie dbał, gdyż stworzyły prawdziwy gąszcz.
- Nelia. Co. Tu. Się. Dzieje? – zapytała przysuwając się do przyjaciółki. Cornelia uśmiechnęła się lekko i zdjęła kurtkę.
- Nie za gorąco ci, Trish? – spytała z uśmiechem i poszła w kierunku Domu, podskakując co drugi krok. Kot Tom ruszył grzecznie przy jej nodze. Trish popatrzyła na koleżankę ze złością, życząc jej, żeby przy tych swoich podskokach się przewróciła, i ściągnęła kurtkę oraz szalik, a po krótkim namyśle także sweter. Podkoszulka może nie była zbyt elegancka, ale przynajmniej nie czuła się jak ryba na patelni. Chwała Merlinowi, że posłuchała przyjaciółki i do torby wrzuciła kostium, a także jakieś szorty i bluzeczkę. Zrobiła to dosłownie na minutę przed opuszczeniem zamku, uznając, że w końcu nic jej to nie szkodzi.
- Witam! – wujek po kolei ściskał wszystkich przechodzących przez drzwi domu. Była to swojego rodzaju coroczna tradycja.
- Cześć, wujku – powiedziała Cornelia smętnie. Po chwili została schwytana w ramiona i na chwilę pozbawiona tchu.
- Chyba nie masz zamiaru nikogo swatać ze śmierciożercą, co? – usiłował być śmieszny. Ale za bardzo mu nie wyszło. Siostrzenica obrzuciła go spojrzeniem hipogryfa, któremu ktoś się nie ukłonił.
- Nie muszę. Mary się sama swata.
Wujek popatrzył na dziewczynę szepczącą coś na ucho wysokiemu blondynowi.
- To jest śmierciożerca? – spytał, wyraźnie zainteresowany faktem, że osoba, którą przed chwilą ściskał, jest sługą Lorda Voldemorta.
- Tak – potwierdziła Cornelia.
- O raju! – wuj Filip rozpromienił się. – Zawsze chciałem zobaczyć z bliska Mroczny Znak! Muszę poprosić, żeby mi go pokazał… - ruszył w kierunku Mary i Toma, dzięki czemu Trish uniknęła porcji uścisków.
- E... Nelia? Czy twój wuj nie jest trochę… no wiesz?
Przyjaciółka spojrzała na nią wyraźnie zdziwiona.
- A kto w mojej rodzinie nie jest?
- Chyba tylko ty – westchnęła Trish
- Ja? Twierdziłaś, że jestem nienormalna.
- Po spotkaniu z twoją rodziną, chłopak w stroju baletnicy wyda mi się tylko lekkawo dziwny. Słuchaj, ten w okularach wygląda jak skrzyżowanie wampira ze Snape’em!
Cornelia popatrzyła na krewnych wdrapujących się po schodach, w celu zajęcia przeznaczonych dla siebie pokoi.
- Nietoperek? On jest wampirem, ale Snape’m chyba nie.
- Co?! – pisnęła Trish wyraźnie przerażona. – A ja go spotkałam u ciebie w Domu, jak szłam w nocy do łazienki! Co jeśli on spróbuje mnie zaatakować?!
- Spokojnie. Nietoperek jest taki nietypowy. Na przykład sypia przy lampce. I nie zaatakuje cię, chyba że zabierzesz mu sałatę – Cornelia ruszyła schodami w górę. Trish, starając się być tuż przy przyjaciółce, poszła za nią.
- Sałatę?
- Sałatę. Uwielbia sałatę. Marchew też, ale woli sałatę. Jak byłam mała nie chciałam jeść warzyw. A wiesz jakie są matki… więc wcześniej zmawiałam się z Nietperkiem, on chował się pod stół i jak nikt nie patrzył, to mu podawałam całą tą zieleninę.
Trish głośno wciągnęła powietrze. Dziecko dokarmiające wampira pod stołem sałatą.
- Mamy pokój w wieży, wstawili jeszcze jedno łóżko. Zawsze tam nocuję. Chyba, że chcesz osobno, też się da, ale wolne sypialnie są tylko koło dorosłych. Tam na górze są trzy, jeden zajmuję ja, drugi bliźniaczki, a w trzecim ma zamieszkać Malfoy.
Okropnie skrzywiła się przy wymawianiu nazwiska Malfoy. Ale w końcu każdy by się krzywił na jej miejscu. Przez niego, biegała po kwaterze głównej śmierciożerców, podczas ich zebrania!
- Nie! Wolę z tobą! – krzyknęła Trish, przerażona wizją samotnego nocowania w pobliżu tych wariatów. Cornelia była w tym Domu, prawdziwą oazą normalności.
- Powiedziałam mamie, że tak będziesz wolała. Ona twierdziła, że cały rok mamy wspólny pokój i przyda nam się trochę prywatności chociaż w czasie wolnym, ale pomyślałam, że zejdziesz ze strachu, jeśli w nocy odwiedzi twój pokój jakiś duch.
- Duch?! – Trish była coraz bardziej przekonana, ze jeśli przeżyje te święta, to będzie musiała spędzić jakiś czas w domu bez klamek. Większości rodziny Cornelii też przydałyby się małe wakacje w zakładzie zamkniętym!
- Nie przywykłaś w Hogwarcie? Duch. Konkretnie pięć duchów.
- Pięć?!
- Pięć. Lady Wioletta, sir Gawain*, Mimi, Owen i panna Daphne. Panna. Lepiej się nie pomyl i nie powiedz pani – cały czas Cornelia mówiła o tych dziwactwach tonem, jakim zwykle gawędzi się o pogodzie. Trish zastawiała się, czy powinna ją podziwiać za tą niezwykłą odporność, która pozwoliła jej pozostać normalną, wśród wariatów, czy może bać się, że w głębi duszy i Cornelia jest wariatką.
- Tutaj? – spytała niepewnie Trish wskazując na piętro, na którym zatrzymała się większość osób.
- My idziemy na górę.
Schody, w miarę wysokości, stawały się coraz bardziej kręte. A fakt, że, od drugiego piętra, każdy stopień miał inny kolor sprawiał, że aż bolała głowa.
- Jesteśmy!
Cornelia pchnęła drewniane drzwi. Trish otworzyła usta ze zdziwienia.
Pokój, wyglądał zupełnie jak ilustracja z jakiejś książki o średniowiecznej księżniczce. Dwa, ogromne łoża z baldachimem, wyłożone czerwonymi poduszkami. Puszysty, biały dywan. Piękny regał pełen książek, szafa, elegancki stolik z trzema krzesłami. W oknie wisiały zasłony a obok były drzwi najwyraźniej prowadzące na balkon.
- O kurcze!
- Podoba ci się? Ja lubię ten pokój, choć jest staroświecki. Szkoda, że reszta domu nie jest taka. Ładnie tu, prawda?
- Ładnie?! O raju, Nelia, nigdy nie widziałam tak pięknego pokoju! – Trish podeszła do jednego z łóżek i pomacała materac. – Ale miękkie! Czy to też się zmienia jak u ciebie w domu? – spytała mając wielka nadzieję, że odpowiedź będzie brzmiała: nie.
- Ten Dom nie lubi zmian. W środku nic się nie zmienia, no w każdym razie bardzo rzadko. I niedużo – Cornelia położyła torbę na podłodze. – Chodź na balkon – zaproponowała, otwierając szklane drzwi. Trish zerwała się z łóżka i podbiegła do niej. Może nie będzie tak źle? Skoro ma TAKI pokój?
- Łał!
- Ładny widok, prawda?
- Kurcze! Ten balkon wygląda, jak z Romea i Julii!
Mogła się założyć, że biały materiał z którego tak pięknie wyrzeźbiono balustradę, to marmur. W dodatku cały pół+okrągły balkon był pełen róż w donicach. Czerwonych. Kilka nawet spuszczała się w dół. Widać było akurat część ogrodu, z małym stawem otoczonym drzewami.
- I kolory też spoko!
- Czerwony. Szkoda, że biały zamiast złotego. Z drugiej strony Domu, jest basen. On i ta część ogrodu ze stawem są zawsze takie same.
- Mówiłaś, że…
- W wewnątrz nic się nie zmienia. Ale nie mówiłam o podwórku – Cornelia odwróciła się z zamiarem wejścia do pokoju.
- A co tam, że się zmienia! I jakie ma znaczenie lato po środku zimy? W końcu jesteśmy czarodziejami! A tu jest super! – Trish zaczęła przyglądać się ogrodowi.
- Cieszę się, że ci się podoba.
To nie był głos Cornelii. Trish odwróciła się, pisnęła i o mało nie wypadła przez balkon.
Cornelia prawie się roześmiała na widok jej przerażonej miny. Myślałby kto! Nigdy ducha nie widziała!
- To moja przyjaciółka Trish. A to panna Daphne – wskazała na pół przezroczystą postać unoszącą się w powietrzu. Daphne za życia musiała być piękną kobietą. Miała długie loki, duże oczy, szczupłą sylwetkę. Ubrana była w białą suknię, we włosach nosiła kwiaty.
- Witam cię.
- E… dzień dobry – odpowiedziała dziewczyna niepewnie.
- Cieszę się, Cornelio, że znów przyjechałaś.
- No, ja nie tak bardzo, Daphne – uśmiechnęła się do ducha. – Ale miło cię widzieć.
- W bibliotece znalazłam parę ciekawych książek. Leżą na dosyć dalekim regale. Zaprowadzę cię jutro lub pojutrze.
- O, bardzo dziękuję! – ucieszyła się Cornelia – To te, o tych Granicach Rzeczywistości?!
Duch kiwnął głową i przeleciał przez jedną ze ścian.
- Jakich Granicach Rzeczywistości? – zdziwiła się Trish, wracając do pokoju.
- Na tych, na których stoi Dom mój i Dom wujka – odpowiedziała i zaczęła układać swoje ubrania w szafie.
- A o co z nimi chodzi?
- No, to miejsce, gdzie styka się wyobraźnia jakiejś Rowling i nasz świat – odparła wyciągając kostium kąpielowy.
- Rowling?
- Rowling. A ja prowadzę dogłębne badania na temat Granic.
- I co wybadałaś? – spytała Trish siadając na łóżku.
- Osoby, które mieszkają w pobliżu, mają swoje wariactwa. Wiesz, obcowanie z dwoma światami.
Wykład o światach równoległych chyba nie powinien być wygłaszany tak obojętnym tonem. Ani przy układaniu spodni w szafie.
- Ty nie masz.
- Jak to: nie mam? Rozmawiam z kotem. A to moje wariactwo, bo w rodzinie nikt inny tego nie robi. A żeby było dziwniej, ja tego kota rozumiem.
Trish spojrzała na Toma, który zwinął się w kłębek na poduszce i mruczał zadowolony życia.
- A to jego wariactwo. Rozumie mnie. No i jeszcze gania psy.
- No wiem, że go rozumiesz.
Trish przypomniała sobie drugą klasę. Jechały do Hogwartu i w pociągu zaczepiła ich trójka Ślizgonów z szóstego roku. Angela wybuchła płaczem, Tania złapała za różdżkę, a ona zaczęła piszczeć. Cornelia nie odrywając wzroku od szyby powiedziała tylko: Bierz ich.
Ślizgoni wyszli z przedziału z kilkunastoma ranami po pazurach i zębach. I kopniaku Cornelii. Jeden próbował rzucić w Toma zaklęciem, kiedy skalpował jego kolegów. Wykopała mu różdżkę, przy okazji łamiąc nadgarstek.
- I co jeszcze?
- Różne rzeczy mogą przelatywać przez Granice.
- Przelatywać?! Ludzie też?! – krzyknęła, nagle przestraszona Trish.
- Tak, ale do tego trzeba zaklęcia. A ja go nie znam. A przekraczać mogą niektóre rzeczy, a nawet myśli człowieka.
- Myśli? Ktoś tam myśli to co ty? – zdziwiła się. Cornelia pokręciła głową przecząco.
- Nie. Po prostu myśl ucieka. I lata tam w powietrzu. Nie wróci, póki po nią nie pójdziesz.
- Acha. A co jest za tymi Granicami Rzeczywistości?
- A bo ja wiem? Sądzę, że świat równoległy. I przedmioty. One przez to, że są na Granicach, zapominają, gdzie naprawdę się znajdują. Zaczynają pomału szaleć – Cornelia porzuciła ubrania i zaczęła zawzięcie gestykulować.
- Ale tu są normalne. Tak mówiłaś.
Brwi Cornelii powędrowały w górę.
- Nic takiego nie mówiłam.
- No, twierdziłaś, że się nie zmieniają.
- Bo się nie zmieniają! Ale to nie znaczy, że są normalne. Chodź, oprowadzę cię, sama się przekonasz.
Ignorując wszystkie protesty Cornelia wypchnęła przyjaciółkę z pokoju i ruszyła schodami w dół. Po paru minutach Trish przyznała jej bezsprzeczną racje. Te pokoje i meble były nienormalne.
Pomieszczenie zajęte przez Sue i Mary przypominało salon piękności. Na wszystkich ścianach, a nawet suficie, wisiały lustra. Nawet blat stołu był zrobiony z zwierciadła. Ponadto, na małej toaletce Sue już rozstawiła wszystkie swoje malowidła. Może wrażenie, że to salon kosmetyczny, pogłębiała jeszcze suszarka, jak w zakładzie fryzjerskim, na jednym z niewielu wolnych miejsc ściany? U bliźniaczek był duch lady Wioletty, która dyskutowała z Sue, na temat starych metod makijażu, i Tom twierdzący, że nie może wytrzymać w swoim pokoju. Trish nie dziwiła się. Cornelia pokazała jej półokrągłe pomieszczenie z meblami poustawianymi byle gdzie i ścianami pomalowanymi na wszystkie kolory tęczy. Bolała od tego głowa. Cornelia powiedziała, że to ona uparła się by właśnie w tej świątyni błaznów ulokować Malfoya. Mary nie miała zastrzeżeń, bo dzięki temu byli blisko siebie.
Każdy pokój był dziwny, a obejrzały tylko ich część. Prawdziwy szok, przeżyła Trish w kuchni.
- Cześć wszystkim! – krzyknęła Nelia na progu.
- E... do kogo ty mówisz? Tu nikogo nie ma – zdziwiła się Trish. Cornelia spojrzała na przyjaciółkę z politowaniem. Ach ta Trish. Jeszcze nie zrozumiała, że w takich Domach są różne dziwne rzeczy? A Cornelia już jest do nich przyzwyczajona i wie, co robi.
- Jak to, nikogo?! – odezwał się piskliwy głosik.
- A! Kto to?!
- Mikrofalówka* – odpowiedziała Cornelia.
- To mugolskie urządzenie? Myślałam, że czarodzieje tego nie używają!
- Wuj używa. I przez Granice te urządzenia nie potrzebują prądu, stały się magiczne. Mark, jest coś dobrego?
Chwila minęła za+nim Trish zorientowała się, że jej koleżanka mówi do lodówki.
- Oczywiście. Masz ochotę na galaretkę?
Drzwi otworzyły się same, ukazując całą kolekcję szklanek, wypełnionych galaretkami. Cornelia wyjęła dwie zielone i jedną podała Trish.
- Agrestowa.
Trish niepewnie wzięła do ręki naczynie i łyżeczkę.
- To co będziemy tu robić? – spytała.
- Och, same dziwne rzeczy.


* nie, to nie rycerz króla Artura. Pozwoliłam sobie pożyczyć to imię, bo akurat nic innego nie chciało mi przyjść do głowy.
* muszę się tu przyznać: gadającą mikrofalówkę i lodówkę zapożyczyłam z Witch.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A.C.Chris
Charłak



Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szuflady ...

PostWysłany: Pon 17:41, 31 Paź 2005    Temat postu:

wiesz Madlen że ja chce wiecej ... wiesz prawda ... bo ja chce wiecej ... tu też nie dam Ci życ!!! na dziurawym i tu ... ja prosze o dalszy ciąg puki jeszcze moge grzecznie prosic ...

A.C.Chris


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cornelia Cole
Mistrzyni Pornografii
<b>Mistrzyni Pornografii</b>



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 2776
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spomiędzy nieba a piekła...

PostWysłany: Wto 13:47, 02 Maj 2006    Temat postu:

Mad, słoneczko, mam pytanie. Chyba nie porzuciłaś tego opowiadania? Przeraziłaś się małą liczbą postów? To dlatego, że nas onieśmielasz:D A wiesz przecież, jak my wszyscy kochamy te abbsurdalne abstrakcje:D

To co, kiedy dalszy ciąg? Nie rób mi tego, Mała Wrednoto:P Ile można czekaćxD

Trzymaj się cieplutko,
Nela


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ata
Vampire Council Member



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...

PostWysłany: Wto 16:11, 02 Maj 2006    Temat postu:

Cytat:
minęła za+nim Trish
Niezauważona korekta (;?
Błędów troche mimo wszystko pozostało, gdzieś tam zła spacja, dość dużo niepotrzebnych przecinków, ogółem - korekta niewykonana idealnie. Ale przecież nie ma ludiz idelanych (;...

Sie dziwisz, ze nie ma ciagu dalszego, Cora (;? Ja tam nie, z taką iloscia komentarzy jak u nas każdy by sie zniechecił...

Ale świetny jest ficzek, no. Przypomniałam se dziś te dwa rozdziały i normalnie jestem pełna podziwu dla twojej wyobraźni.
Pisz, Madlenku, pisz. I wklejaj to, co masz (;.

Bądzia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cornelia Cole
Mistrzyni Pornografii
<b>Mistrzyni Pornografii</b>



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 2776
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spomiędzy nieba a piekła...

PostWysłany: Wto 16:25, 02 Maj 2006    Temat postu:

No ale co poradzić, że nie chcą komentować? Ja wiem, że to wkurzające, sama wszystkich zarzucam linkami i zaganiam do komentowania moich własnych opowiadań.

Pisz, Mad, my cię a Atą na duchu wspieramy:D

Nel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madlen
Kappa



Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Karrenia

PostWysłany: Sob 11:17, 20 Maj 2006    Temat postu:

Of nie porzuciłam. Na DK już prawie ukończone, choć ostatni rozdział beznadzejny - jeszcze w wakacje neistety dopiero epilog dopiszę i wreszcie koniec. Lepiej się jednak czuje w krótkich utworach.

Hm. Przeszukam dysk i postaram sie dziś wklejć następny rozdział. Po prostu o nie mam czasu, a od konkursu to już tyle for oglądam(i na złość rezygnują akurat wtedy, kiedy sie wysilę na te 25 postów. Każde tak zrobiło! Na złość mi?:D), że się już nie orientuje, co gdzie i jak...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin