[Z]O marach piekielnych historya - pojedynkowe

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Kappa



Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:50, 17 Gru 2005    Temat postu: [Z]O marach piekielnych historya - pojedynkowe

O MARACH PIEKIELNYCH HISTORYA
czyli crossover absurdalny


UWAGA: Wszelkie podobieństwa z pewnym tekstem (a może i z filmem, bo niezbadane są drogi skojarzeniowe fanfikciarzy), co Wy wiecie, a ja rozumiem, są w pełni zamierzone. Autorka nie podkreśla ich za pomocą przypisów, aby nie odbierać Czytelnikowi przyjemności płynącej z samodzielnego kojarzenia cytatów. Opowiadanie zostało napisane na potrzeby Klubu Pojedynków na Forum Mirriel.

Seans spirytystyczny to może być całkiem dobra rzecz. Ale pod pewnymi warunkami.
Po pierwsze aura musi być sprzyjająca. Żadnego świecącego słoneczka czy śpiewających ptaszków. Po drugie miejsce musi być dobrze wybrane. Po trzecie trzeba dokładnie wiedzieć, kogo się chce wywołać. Po czwarte prowadzący nie może być kretynem. Nie jest pewne, który z warunków został złamany tym razem. Nimfadora Tonks podejrzewała, że ostatni. To, że inne też poszły na grzybki, stało się niejako przy okazji.
Trzeba być kretynem, żeby wywoływać duchy w poniedziałkowe popołudnie, w przerwie między powrotem z pracy a konsumpcją obiadu. Trzeba być kretynem, żeby robić to w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa. Trzeba być kompletnym kretynem, żeby zamiast króla Karola Stuarta wywołać niewiadomej prowenencji książątko w monstrualnej peruce i z daleko posuniętą megalomanią. Trzeba być ostatnią świnią, żeby potem zwiać i zostawić kłopotliwego ducha na głowie biednej, nie spodziewającej się niczego wiedźmy. Tonks nie wiedziała, kto jej to zrobił, ale przysięgała na wszystkie bóstwa piekielne, że się dowie. A potem się zemści. Krwawo. Najpierw jednak musi znaleźć jakiś sposób, żeby zakneblować tego cholernego ducha.
Oj tak, lubił mówić. Dużo. Kwieciście. Z fatalnym akcentem.
- Stanowczo domagam się powrotu w zaświaty! Kim panna w ogóle jesteś?
- Uciszże się, nieboszczyku zatracony!
- Co ja tu będę robił? Niedźwiedzie, co były blisko, wykłułem; białogłowy tutejsze kożuchami cuchną, którego to zapachu nozdrza moje znieść nie mogą!
- Esteta się znalazł!
Stanowczo należało się go pozbyć. Natychmiast. To nic, że dochodziła północ, a ona wróciła po służbie zmęczona jak pies. W Hogwarcie jeszcze na pewno nie śpią. A nawet jak śpią, to się obudzą. Dyrektor musi coś wymyślić. Jakikolwiek sposób na wysłanie delikwenta z powrotem. Wszystko jedno, czy do chórów anielskich, czy do kotłów piekielnych. Ostatecznie można było liczyć na to, że ktoś ze szkoły zaadoptuje denata. Tonący brzytwy się chwyta. Wzięli Binnsa, to może i jego wezmą.
Tylko jak załadować oporną ektoplazmę do Błędnego Rycerza?
- Co to jest? Łotry!... Nie wiecie, ktom jest!...
- Na nic opór, bo kula w krzyż! – zagroziła Tonks.
- Chcesz strzelać do ducha? Zwariowałaś?
- Przestań męczyć, rusz się i właź do autobusu!
- Że co, szerepetko?
I kto powiedział, że ducha nie można kopnąć na rozpęd?
- Dlaczego nie chciałeś wejść do Błędnego Rycerza? Przecież zależy ci na tym, żeby jak najszybciej dostać się z powrotem w zaświaty!
- Ale taką piekielną machiną? To wbrew naturze! Nie mogliśmy samowtór wierzchem przez lasy pojechać?
- Samowtór? Przez lasy? Co ci chodzi po głowie, ektoplazmo w ząbek czesana?
Przystanek: Hogsmeade. Płomień w oczach Tonks. Byle do zamku! Ale wcześniej trzeba przeżyć jeszcze spacerek po błoniach. Niestety, po niezapowiedzianych gości karoc z testralami nie wysyłają. A szkoda.
- Takie panna stanowcze weto przeciwko lasom kładłaś, a tymczasem samowtór przez las idziemy...
- To jest Zakazany Las. Radzę uważać, tutejsze centaury nie lubią irytujących duchów.
- Durna-eś!
- Dobrze! Widzę, że wasza książęca mość zaczynasz ze sobą rozmawiać i prawdę sobie w oczy gadać. Śmiało, śmiało! Proszę na godność nie uważać!
Przynajmniej zamilkł. Wprawdzie na trzy minuty, ale zawsze coś. To były najpiękniejsze trzy minuty w życiu Nimfadory Tonks.
- Cóż to za bestyja?
- Nie wiem, ale, jak znam tutejszego gajowego, ma więcej zębów, niż przewiduje jakakolwiek ustawa.
- Grzeczna sposobność do polowania...
- Ja cię proszę, ty sobie jutro zapoluj na tę hybrydę!
- Jutro niedźwiedzia szczuć będziem, a pojutrze turniej urządzam.
Bramy Hogwartu były wybawieniem. Już świtało, gdy do nich dochodzili. To była długa noc.
- Do dyrektora. Teraz. Już. Natychmiast.
- Dzień dobry, Nimfadoro. Ja również cieszę się niezmiernie, że cię widzę.
- Profesor McGonagall?
- Joanna d’Arc jest, niestety, na urlopie.
- Muszę się widzieć z dyrektorem. Pilnie.
- O co chodzi?
- O ducha.
- Tego ducha?
- A widzi pani tu jakiegoś innego?
Minerwa przyjrzała się badawczo nieboszczykowi, potem zlustrowała wzrokiem Tonks. Stwierdziła, że sprawa jest poważna. Aurorka i denat znaleźli się u Dumbledore’a w trybie pilnym.
- Niech go ktoś zabierze!
- Wypraszam sobie takie mówienie bez jakiegokolwiek szacunku!
- A skąd go wzięłaś, moje dziecko?
- Przyszłam w nocy na Grimmauld Place, to już tam był. A na stole w kuchni leżała kartka. Po błędach ortograficznych poznaję, że napisał ją Dung.
Podała dyrektorowi wyrwany z notesu świstek. Z niejakim trudem odcyfrował:
Tonks jest problem. Chłopaki duha wywołali. Jakiegoś stewarda chcieli, ale cosik nie wyszło. Muwili że Dumbel się ucieszy. Weś się nim jakoś zajmij. Ja się dowiem czy można jakoś ophnąć jego perukę.*
- Masz rację, to z pewnością Mundungus pisał. Ale czemu mieliby dla mnie wywoływać stewarda? Przecież nigdzie nie lecę!
- Co to znaczy „opchnąć perukę”? – zainteresowała się zjawa.
- A nie mówił pan przypadkiem ostatnio, że jego największym marzeniem jest porozmawiać z królem Karolem Stuartem? No to pan ma. A ja już nie chcę mieć. Proszę, niech się pan zaopiekuje panem księciem nieboszczykiem, a ja pójdę zamordować odpowiedzialnych za ściągnięcie go tutaj.
- To wiesz, kto go wywołał?
- Nie mam pojęcia. Czy to ważne? Co ja, Ślizgon jestem, żeby snuć tak dalekosiężne plany? Znajdę, zabiję, potem mogę zacząć stawiać pytania. A pierwszego zabiję Snape’a.
- Sądzisz, że Severus mógł tak nieudolnie wywołać ducha?
- Nie, ale każdy pretekst jest dobry, żeby się pozbyć tego nietoperza, nie uważa pan?
- To na nietoperze mam polować? Co ty sobie wyobrażasz! – oburzył się ignorowany duch.

***

- Severusie, czy ktoś pożyczał od ciebie ostatnio jakieś czarnomagiczne książki?
- Z tego, co pamiętam, to niejaki Czarny Pan, a czemu pan pyta, dyrektorze?
- A nikt z Zakonu?
- Z Zakonu? A co te świętoszki mają wspólnego z czarną magią? Od brudnej roboty jestem ja...
- Bo ktoś wywołał ducha w Kwaterze Głównej.
- Że co?
- Ducha. A potem go tam zostawił i uciekł. Jakieś słowiańskie książątko sprzed trzystu lat. Uroczy człowiek. Przyczepił się do Tonks, przyjechała z nim teraz, żebyśmy się jakoś denata pozbyli.
- Ja to muszę zobaczyć!
- To wyjrzyj przez okno. Idą właśnie przez pole brukwi w stronę chatki Hagrida.
- Od kiedy Hagrid uprawia brukiew?
- Nie uprawia. Podzieliliśmy na małe poletka i wynajmujemy. Wiesz, ilu mamy chętnych?

***

- Zacne tereny łowieckie!
- Jakie tereny łowieckie, toż tu brukiew rośnie!
- Ale obok jest las!
Sytuację uratował zawsze wierny i niezawodny Hagrid. Tonks przywitała się z nim uprzejmie. Oczywiście, z chęcią wypije herbatkę. Dyrektor wysłał ją w odwiedziny do gajowego, podczas gdy sam poszedł robić rekonesans w sprawie pozbycia się nieboszczyka. Chyba wolał nie narażać Bogu ducha winnych ludzi na konfrontację z rozwścieczoną aurorką. Wizyta u Hagrida była sprawą bezpieczną – kawałek ektoplazmy w żadnym razie nie jest niewiadomego pochodzenia bestią (nie miał nawet morderczych kłów ani przerażających pazurów), w związku z tym nie było najmniejszej szansy na to, że półolbrzym maczał palce w jego wywołaniu.
- Cholibka, Tonks, jak się cieszę, że jesteś! Kieł, leżeć! Spokojnie, on się tylko chce przywitać. A ten tutaj to kto? – spytał, wskazując na księcia.
- Długa historia. Nie chcesz wiedzieć.
Duch z obrzydzeniem widocznym na szlachetnym obliczu wlewitował do chatki. Za nim podążała obśliniona aurorka, korowód zamykał zoolog – amator, prowadząc swojego przyjacielskiego pupilka.
- Spójrz, jakie mi tu poletko wyrychtowali!
- Uprawiasz brukiew?
- Nie, pilnuję tylko. Wisz, przychodzą tu sobie tacy. Orzą, nawożą, podlewają, pielą. Ot, codziennie się jakiś pojawia. Chyba jakiś popularny sport.
- Ja tam nie wiem. Dziwne.
- A chcesz zobaczyć moje nowe zwirzątko?
- Pewnie!
Cała paszcza zębów. Żółtych, wielkich, ostrych. Szorstkie, sztywne, pasiaste futro. Cztery łapy zakończone diamentowymi pazurami. Kaprawe ślepia. I świński ogonek.
- Gorzeję, Sakowicz, gorzeję! – rozległ się głośny, namiętny okrzyk.
Denat przerwał swe pogardliwe milczenie. Na widok tak wspaniałej zwierzyny zagrała w nim krew myśliwska, żądze wypełzły mu na twarz. Wtem Hagrid dostał z rękawa krócicę:
- Pal, Nimfadoro – krzyknął. – Pal jak w jasną świcę!**
- Co wy znowu z tą bronią? Do ducha będziecie strzelać? Owariowaliście?
- Będę bronił Pimpusia własną piersią!
- Furiat!
- I użyję krócicy, jak mi Merlin miły!
- Nie dbam, panie kawalerze, o ciebie i twoją krócicę.

***

- To z Hagridem też się pokłócił?
- Na to wygląda, dyrektorze. Truposz chciał mu odstrzelić którąś z nowych bestii...
- Paskudna sprawa.
- Trzeba się pozbyć tego ducha! Ja dłużej nie wytrzymam!
- Tonks, co on teraz robi?
- Ogląda zbroję na korytarzu. Prawie Bezgłowy Nick ma na niego oko.
- To sprowadźcie go tutaj. Nie ma co deliberować, trzeba polecieć na Grimmauld Place i obejrzeć miejsce zbrodni.
- Jak pan chce się tam dostać?
- No kominkiem.
- To duchy można transportować kominkiem?
- A nie wiedziałaś?
Mina Nimfadory mówiła sama za siebie.

***

- To tutaj?
- Tak.
Dumbledore badał uważnie każdy skrawek stołu, na którym widniały jeszcze resztki wosku po świeczce użytej do przeprowadzenia senansu spirytystycznego. Oglądał i myślał, myślał i oglądał. W końcu wygłosił uroczyście:
- Dziwna sprawa.
- Dlaczego dziwna?
- Ktoś tego ducha wywoływał zupełnie amatorsko, bez jakiejkolwiek znajomości czarnej magii... To się nie miało prawa udać. Wybryk natury, ot co!
- Ja sobie, szerepetko, wypraszam!
- Co tu jest grane? Ja się domagam usunięcia tej ektoplazmy!
- Co się tu dzieje?
Ruda głowa Arthura Weasleya (z całą resztą jego szlachetnej sylwetki) pojawiła się ni stąd ni z owąd w pokoju. Duch rozpromienił się.
- Wróciłeś wreszcie!
- Czy to ty wywołałeś tego potwora?
Ryży czarodziej wyglądał, jakby bardzo mocno zapragnął być w tym momencie w zupełnie innym miejscu. Marzenie ściętej głowy.
- Odpowiedz!
- No bo widzisz, Tonks... Fajny jest, prawda? I zupełnie mugolski! Nie ma ani krzty magii!
- To go sobie zabierz, jak ci się tak podoba!
- Naprawdę mogę?
Minęło dobre pół godziny, zanim aurorka zdołała uspokoić się na tyle, by nie rzucić się na Arthura i nie przegryźć mu tętnicy. Co do aorty nikt nie mógł dać gwarancji.
- Wyjaśnij mi jedno, cholerna ektoplazmo. Dlaczego mi nie powiedziałeś, kto cię wywołał?
- A czy ktoś mnie pytał?
Dumbledore tymczasem zadawał panu Weasley bardziej konstruktywne pytania.
- Co ci przyszło do głowy, żeby po mugolsku wywoływać tu ducha?
- To miał być mugolski duch, dyrektorze. W założeniu Karol Stuart, no ale nie do końca wyszło... Pracuję nad metodą, chyba ze spodeczkiem było coś nie tak.
- Dlaczego akurat on?
- A nie jest pan ciekawy, jak to jest: mieć ściętą głowę?
- Nie mogłeś zapytać Sir Nicholasa?
- Ale czarodziejska dekapitacja to jest na pewno zupełnie co innego!
- Dość tego!
Nimfadora z furią w oczach zerwała się z fotela.
- Przyprowadziłeś. Tu. Tego. Przeklętego. Truposza. Bez. Uprzedzenia. Teraz. Go. Stąd. Zabierz. Bo. Jak. Nie. To. Przerobię. Cię. Na. Ektoplazmę.
- Tonks, bądź rozsądna!
- Jestem niezmiernie rozsądna. Jakbym nie była rozsądna, to już byś nie żył. Zabierz go stąd!
- Nie działajmy pochopnie!
Śpiącego smoka nie należy drażnić. Wkurzonego aurora nie należy uspokajać. Przekonał się o tym Arthur Weasley. Wkurzeni aurorzy najpierw strzelają, potem zadają pytania.

*Zażalenia i wnioski ortograficzne prosimy kierować na adres: Mundungus Fletcher, Kwatera Główna Zakonu Feniksa, Grimmauld Place 12, Londyn, Anglia (z dopiskiem: tajne/poufne).
**Mistrzu Adamie... Wybacz!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ata
Vampire Council Member



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...

PostWysłany: Sob 13:27, 17 Gru 2005    Temat postu:

Cytat:
Po pierwsze aura musi być sprzyjająca. Żadnego świecącego słoneczka czy śpiewających ptaszków. Po drugie miejsce musi być dobrze wybrane
nie wiem, czy po rzeczach w stylu "po pierwsze, po trzecie" i tak dalej nie powinno być przecinków...
poza tym, skoro juz tłumaczysz książkowe imiona, to wszytskie. skoro jest "Nimfadora", to powinien byc i "Artur", nie "Arthur"

hyh, dobry ff (;. Nimfadora i Artur są dobrą postacią do komedii i ty to świetnie wykorzystałaś. pomysł sprowadzenia kogoś z zaświatów lub pzreszłosci - niby nieoryginalny, ale mimo wszytsko wciąż świeży.
ogólnie, fanfick jak inne twoje - bardzo dobry (;.

Atuś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cornelia Cole
Mistrzyni Pornografii
<b>Mistrzyni Pornografii</b>



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 2776
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spomiędzy nieba a piekła...

PostWysłany: Nie 14:52, 22 Sty 2006    Temat postu:

Hmmm... Fick napisany bardzo specyficznym stylem. Na początku mnie to niesamowicie raziło, szybki tok akcji, skracanie pewnych kwestii... Potem przywykłam.

Jak sam duch mi się podobał, cała akcja też (wynajmowane poletka w Hogwarcie - hahahaha), to jednak koniec zostawił we mnie poczucie jakiegoś niedosytu. Nie wiem, czym jest to powodowane, ale... nie, nie potrafię powiedzieć.

Najbardziej spodobał mi się ten tekst:
Po czwarte prowadzący nie może być kretynem.
Powala po prostu. Taki bezpośredni Very Happy

Błędów nie wyłapałam żadnych, Jak ci się to udaje Semele?xD

Pozdrawiam,
Cora


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin