[Z] Przełomowy dzień...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ines
Charłak



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Haczów

PostWysłany: Nie 18:54, 30 Lip 2006    Temat postu: [Z] Przełomowy dzień...

Po dwóch dniach odrabiania zaległych prac domowych, przekonywaniu przyjaciół do nauki i dzierganiu tuzina małych czapeczek przyszedł dzień naprawdę ciężkiej pracy, którą tak uwielbiała. Każdy normalny człowiek od nawału zajęć może nabawić się ciężkich schorzeń psychicznych, ale ona to naprawdę lubiła. Można by rzec, że dziewczyna zatraca się tak w nauce, że nie myśli o niczym innym. Nikt z grona znajomych nie wiedział, dlaczego Hermiona zawsze jest przygotowana, wszystko wie i jest najlepszą czarownicą na roku. Dla niej samej było to dość dziwne zjawisko. Kiedy była jeszcze berbeciem, chodziła do mugolskiego przedszkola, a później do potocznie zwanej „szkoły dla juniorów”. Była normalnym dzieckiem, które było głodne nowych doświadczeń, doznań i przygód. Nie lubiła się uczyć. Znacznie bardziej wolała wylegiwać się obok małej fontanny w jej ogrodzie, wpatrywać się w chmury i wymyślać kolorowe scenariusze swego dorosłego życia. Wśród rówieśników odznaczała się przeogromną wyobraźnią. Czasem, gdy w nocy nie mogła usnąć, chowała się pod kołdrą i wyobrażała sobie, że jest piękną królewną, przyodzianą w różowe suknie z falbanami i diademem na głowie. No i zawsze chciała mieć inne włosy, bo przez te miała za dużo kłopotów. Powinny być długie i proste. Kolor zbytnio nie grał roli… Po kilku latach jej marzenia się zmieniły, pod wpływem fantastycznych książek. Wtedy zapragnęła móc latać, a także czarować. Nie wiedziała, że jedno z tych marzeń na pewno się spełni. Aktualnie, Hermiona mogłaby być taką samą zatroskaną głupiutkimi problemami dziewczynką, ale wszystko zmieniło się z dniem, kiedy mała, brązowa sowa wleciała do jej kuchni przynosząc list. List, który odmienił jej życie… Kiedy otwierała kopertę, jej palce drżały, a serce biło dwa razy szybciej niż normalnie. Szybko przebiegła wzrokiem linijki wypełnione jasnozielonym równym pismem, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Jak dobrze pamiętała ten dzień… Tak samo dobrze, jak ten, w którym udała się na Ulicę Pokątną, żeby kupić przybory potrzebne do swojej nowej szkoły. Była dumna, że można ją od teraz nazywać Uczennicą Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Już wtedy była tak zaabsorbowana magią, że nie odmówiła sobie kupna wielu woluminów „ponadprogramowych” i wyuczeniu się ich wszystkich na pamięć. Księgi z zaklęciami były takie ciekawe, ich kolory przyciągały wzrok i hipnotyzowały ją. Zafascynowana czytała każdą z nich co najmniej trzy razy, zanim minęły wakacje. A później przyszedł czas na wyjazd do nowej szkoły. W trzecim dniu nauki wybrała się do szkolnej biblioteki i wprost zakochała się w tym miejscu. Zanim zaprzyjaźniła się z Ronem i Harrym, przesiadywała tam w każdej wolnej chwili. Później postanowiła zainwestować w tą przyjaźń i odstawiła na drugi plan naukę. Więcej czasu spędzała z przyjaciółmi. Dalej jednak była najlepsza w klasie pod względem nauki. Kiedy w drugiej klasie niejaki Draco Malfoy, blondwłosy Ślizgon wywodzący się z czysto krwistej rodziny, zaczął wyzywać ją od szlam, postanowiła, że musi pokonać w czymś tego wrednego arystokratę. Z szaleństwem w oczach obiecała sobie, że będzie od niego lepsza w nauce i udowodni, że osoba pochodząca z mugolskiej rodziny jest inteligentniejsza od czysto krwistego czarodzieja. Dążyła do celu przez cztery lata nauki w Hogwarcie, lecz w tym dniu stało się coś, co powstrzymało ją przed wyzionięciem ducha z wyczerpania i zakończyła ten szaleńczy bieg do mety. Coś, co uzmysłowiło jej, że przez tą obietnicę zatraca samą siebie.

<> <> <>

Obudziła się pod wpływem impulsu. Po prostu wiedziała, że musi teraz wstać i udać się do biblioteki. Kiedy po piętnastu minutach stanęła przed drzwiami do czytelni usłyszała za sobą ciche i nieśmiałe „Cześć”. Obróciła się i popatrzyła wprost w błękitne oczy Terry’ego Boota. Uśmiechnęła się i przywitała. Jak zawsze usiadła przy oknie i przez chwilę patrzyła na skąpane w promieniach wschodzącego słońca. Nie wiedziała, że każdy jej ruch śledzi wysoki, chudy chłopak siedzący dwa stoliki dalej. Miał jasnoniebieskie oczy i brązowe włosy. Na czarnej szacie widniała niebiesko-brązowa plakietka. Prawdę mówiąc, nie był wyjątkowo pięknym księciem z bajki, mającym swój fanklub w szkole, chociaż dziewczęta zwracały uwagę na tego nieprzystępnego, inteligentnego chłopaka i bez problemu mógłby mieć już tuzin dziewcząt. Wystarczyłoby pstryknięcie palcami. Ale on nie zwracał na to uwagi. Od roku jego serce było w posiadaniu ładnej, brązowookiej Gryfonki z burzą długich, kręconych włosów. Poznał ją dokładniej, kiedy w piątej klasie przychodził na spotkania Gwardii Dumbledore’a. Można by powiedzieć, że chodził tam specjalnie dla niej. Zastanawiał się dlaczego ta „piękność” nie jest mieszkanką jego domu. Z tą inteligencją i zamiłowaniem do nauki, pasowałaby do Ravenclawu. Przechylił lekko głowę patrząc zafascynowany, jak dziewczyna wyciąga pergaminy i pióro. Chwilę później chodziła już między regałami i szukała odpowiednich książek. Chciała dokończyć wypracowanie na OPCM o Widłowężach.
„ WIDŁOWĄŻ [Runespoor]
Klasyfikacja MM: XXXX (groźne)
Widłowąż pochodzi z Burkina Faso, małego kraju afrykańskiego. Ten trójgłowy wąż osiąga zazwyczaj długość sześciu do siedmiu stóp. Ponieważ widłowąż jest pomarańczowego koloru w czarne pasy, bardzo łatwo go zauważyć i właśnie dlatego Ministerstwo Magii z Burkina Faso przeznaczyło pewien obszar leśny wyłącznie do dyspozycji widłowęży i te tereny są od tej pory nienanoszalne.
Chociaż nie jest zbyt agresywnym zwierzęciem, był swego czasu ulubioną maskotką czarnoksiężników, z pewnością ze względu na jego imponujący i budzący respekt wygląd. Dzięki zapisom wężoustych, którzy hodowali widłowęże, znamy ich przedziwne zwyczaje. Z zapisków wynika, że każda głowa widłowęża ma inne zadanie. Lewa (patrząc od strony czarodzieja stojącego naprzeciw węża) zajmuje się planowaniem, decyduje, dokąd widłowąż pójdzie i co będzie robił. Środkowa jest marzycielem (widłowęże potrafią leżeć nieruchomo przez kilka dni, zatopione w pięknych wizjach i marzeniach). Prawa głowa jest sędzią i ocenia pomysły lewej i środkowej głowy, wyrażając to nieprzerwanym, denerwującym syczeniem. Kły prawej głowy są niezwykle jadowite. Widłowąż rzadko dożywa podeszłego wieku, ponieważ jego głowy mają zwyczaj atakowania się nawzajem. Bardzo często spotyka się widłowęże bez prawej głowy, podczas gdy dwie pozostałe są splątane.
Widłowąż składa jaja otworem gębowym i jest to jedyne znane zwierze magiczne, które zachowuje się w ten sposób. Jaja te są niezwykle cenne, ponieważ używa się ich do sporządzania eliksirów poprawiających sprawność umysłową. Handel jajami i dorosłymi osobnikami widłowęży kwitnie na czarnym rynku od kilku wieków.”*

„To już wiem” – pomyślała i odłożyła książkę na regał. Przeszła kilka kroków z wyciągniętą szyją, by odczytać tytuły ksiąg z wyższych półek. Szczególnie jeden wolumin przyciągnął jej uwagę „Czarnoksięskie zwierzęta magiczne”. Podsunęła sobie pod regał krzesło i weszła na nie próbując ściągnąć książkę. Terry spoglądał na Hermionę z rosnącym zaciekawieniem. Przełknął głośno ślinę, gdy ta wyciągnęła rękę do góry, a jej spódniczka powędrowała kilka cali wyżej niż powinna się znajdować. Dziewczyna dotykała palcami krawędzi książki, lecz nie mogła jej ściągnąć. Zaklęła w duchu, lecz nie zaprzestała prób zdobycia księgi. Chwilę później usłyszała szelest szat i czyjaś ręka wystrzeliła w stronę książki, którą tak bardzo chciała wziąć. Terry był od niej sporo wyższy, więc bez trudu ściągnął potrzebną jej książkę. Podał ją dziewczynie, a kiedy Hermiona brała od niego ów wolumin, Terry niby przypadkowo musnął palcami jej dłoń. To były ułamki sekund, jednak oboje poczuli miły dreszczyk. "Co się dzieje?", pomyślała zszokowana swoją reakcją Hermiona. Uśmiechnęła się w podziękowaniu do Krukona, a ten pomyślał, że nikt mu lepiej nie podziękował. Kiedy wyszedł z biblioteki, panna Granger poczuła dziwne ukłucie w okolicy serca. Zupełnie jakby już za nim tęskniła. Ale prawie się nie znali! A może on się jej... Brązowooka potrząsnęła gwałtownie głową, chcąc odgonić te niedorzeczne myśli. Chwilę później z zapałem skrobała piórem po pergaminie, korzystając z księgi podanej przez Terry'ego. Kiedy skończyła odłożyła wolumin na miejsce i poszła na śniadanie nadal myśląc o błękitnych oczach chłopaka. Usiadła między Ronem a Harrym i wpatrzyła się w stół Krukonów. Wyszukała wzrokiem Boota i speszyła się widząc, że i on się jej przygląda. Oboje na raz odwrócili wzrok rumieniąc się mocno.
- Hermiona, co Ci jest? – zapytał Harry
- Nie… nic. Jaką mamy teraz lekcje? – zapytała zerkając co chwilę na Terry’ego.
- Przecież to ty znasz plan lekcji. Miona, chora jesteś? Masz gorączkę? – zapytał Ron i położył rękę na jej czole. Harry roześmiał się na widok jej zdegustowanej miny, oraz miny przyjaciela, który starał się ustalić stan w jakim znajduje się Hermiona.
- 38, 39, nie, nie… to nie tak. Myślę, że będzie 41 stopni Miona. Musimy iść do Skrzydła Szpitalnego – powiedział z powagą filozoficznym głosem Ronald. Tymczasem przy stole Krukonów, Terry Boot przechodził katusze przyglądając się trójce przyjaciół zwijających się ze śmiechu. Chyba musi uciąć sobie małą pogawętkę z tym Weasley’em. Nikt nie będzie bezkarnie dotykał jego ukochanej, a już tym bardziej ten rudy obrońca od siedmiu boleści. Pośpiesznie wyszedł z Wspólnej Sali, odprowadzony rozmarzonym wzrokiem Hermiony. „Co z tobą, dziewczyno… Zajmij się lepiej nauką, bo znowu jakaś nędzna redaktorka pokroju Rity będzie wypisywać, że interesują Cię tylko gracze Quidditcha…” – powiedziała do siebie w duchu i podążyła z przyjaciółmi w stronę lochów na dwie godziny męczarni ze Ślizgonami i Snape’em.

<> <> <>

Lekcje przebiegły w wyjątkowo szybkim tempie. Hermiona właśnie weszła do zatłoczonej biblioteki. Musiała napisać wypracowanie dla Slughorna o właściwościach krwi jednorożców, dla McGonagall o tansfiguracji i dla Snape’a o zaklęciach niewerbalnych. Jakoś dopchała się do odpowiednich regałów i wyciągnęła interesujące je księgi i ruszyła w stronę jej stolika. Każdy w bibliotece wiedział. Pani Pince wiedziała, ona sama wiedziała, Krukoni wiedzieli i ogólnie wszyscy wiedzieli, że stolik przy oknie jest zajmowany zawsze przez nią i przy żadnym innym nigdy nikt jej nie widział. A teraz, przy jej stoliku siedział… Draco Malfoy! Zmrużyła groźnie oczy i popatrzyła na Ślizgona jakby chciała go zabić.
- To moje miejsce Malfoy – powiedziała, a ten podniósł wzrok z księgi o eliksirach na nią.
- Nie widzę, żeby było podpisane – powiedział oglądając dokładnie krzesło i uśmiechając się złośliwie, co jeszcze bardziej zdenerwowało dziewczynę. – No co się tak gapisz szlamo? Zjeżdżaj…
Hermiona zmrużyła oczy i syknęła do Ślizgona:
- Sam zjeżdżaj ślepa fretko! – wskazała dyskretnie różdżką na krzesło, które zajmował blondyn i rzuciła niewerbalne zaklęcie – Poza tym krzesło jest podpisane, ale ktoś kto nie widzi znicza przelatującego mu nad głową na pewno nie dojrzy małych literek. A może ty po prostu nie umiesz czytać? – zastanawiała się na głos, wywołując wielkie poruszenie w bibliotece. Nawet pani Pince przypatrywała się im z zainteresowaniem. Malfoy wyciągnął błyskawicznie różdżkę i wycelował prosto w serce dziewczyny.
- Nikt nie będzie mnie obrażał, a już na pewno nie ty – wysyczał – Drętwo…
- Expelliarmous – powiedział ktoś zza Hermiony i różdżka Malfoy’a przeleciała przez pół biblioteki i wylądowała na wyciągniętej ręce Terry’ego Boota.
- O Granger, znalazłaś sobie wybawcę? A gdzie zgubiłaś Rudą Łasicę i Chłopca, Który Przeżył?
- Nie twoja sprawa matole, a teraz spadaj bo mnie mdli jak na ciebie patrzę – odparła.
Usiadła na jednym z wolnych krzeseł przy „jej” stoliku i zmrużonymi oczyma wpatrywała się w wściekłego blondyna. Chłopak nie wiedział co ma zrobić. Z jednej strony miał ochotę wyjść z tej durnej biblioteki, ale z drugiej nie chciał dać tej szlamie satysfakcji. Wyrwał Bootowi z ręki swoją różdżkę i rzucił mu rozeźlone spojrzenie. Bezceremonialnie usiadł z powrotem na miejsce, które wcześniej zajmował i z lekkim, prawie niewidocznym uśmiechem otworzył księgę eliksirów. W duchu śmiał się z głupiej miny Granger. Udawał, że czyta księgę, a tak naprawdę przyglądał się tej brązowookiej Gryfonce. Z chwilą kiedy usiadł obrzuciła do zdziwionym spojrzeniem. Zmrużyła jeszcze groźniej oczy i popatrzyła błagalnie na Krukona. Chłopak uśmiechnął się tylko pocieszająco i usiadł na drugim wolnym krześle przy stoliku Hermiony. Wlepił wzrok w dziewczynę, która nerwowo skrobała piórem po pergaminie. Była tak zdenerwowana, że stawiając kropkę złamała przyrząd do pisania. Malfoy roześmiał się, a dziewczyna zatrzasnęła księgę. Łypnęła spod oka na blondyna i warknęła do niego:
- Malfoy, każdy normalny człowiek czyta to, co jest na kartkach księgi, a nie jej okładkę, do tego do góry nogami…
Uśmiechnęła się złośliwie i ruszyła w stronę wyjścia. Stając w drzwiach odwróciła się i zobaczyła czerwonego ze złości Malfoy’a i Terry’ego zwijającego się ze śmiechu. Mrugnęła do niego okiem i pobiegła na błonia. Był ładny, jesienny dzień. Kałamarnica wyłożyła swoje ogromne macki na wysepkę pośrodku jeziora i leniwie podnosiła do góry kamienie, po czym upuszczała je z powrotem na piasek. Hermiona położyła swoją torbę na trawie i poszła pozbierać złociste liście, które spadły już z drzew. Biegała jak mała dziewczynka po placu zabaw, nie wiedząc od której zabawki ma zacząć. Ułożyła duży bukiet z czerwono-żółtych liści, położyła się na trawie i zamknęła oczy. Przypomniała sobie minę Malfoy’a jak zwróciła mu uwagę o tej książce i roześmiała się. Jej śmiech przypominał odgłos kilkunastu, małych dźwięczących dzwoneczków uderzających o siebie. Kiedy tak myślała o tym, jak „zgasiła” Ślizgona, do jej myśli wdarł się obraz błękitnych oczu. Uśmiechnęła się lekko i podłożyła ręce pod głowę. Oglądała białe, puchate chmurki myśląc o nim. „Co się ze mną dzieje” – skarciła się w duchu odwracając wzrok od jednej z chmur, łudząco przypominającą jego twarz. Wstała i zabrała swoje rzeczy. Chciała wrócić do dormitorium, ale ktoś złapał ją za rękę. Szybko się odwróciła i zarumieniła się, kiedy jej wzrok spotkał się z niebieskimi oczami Terry’ego. Uśmiechnął się do niej i zaproponował spacer wzdłuż jeziora. Dziewczyna kiwnęła tylko głową na znak, że się zgadza. Nie wiedzieli, że rodzące się między nimi uczucie, pewnego dnia przerodzi się w ogromną miłość…

<><><><><><>
* „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” Newta Skamander’a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ostoja
Charłak



Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podlasie

PostWysłany: Czw 23:00, 03 Sie 2006    Temat postu:

Kto powiedział, że marzenia się nie spełniają? Very Happy Hermiona chciała zostać czarodziejką i została. Zazdroszczę jej. Smutas

Ogólnie podobało mi się, chociaż Hermiona nie zachowywałaby się tak w stosunku do Draco.

Było dobrze. Pisz dalej, ćwicz, a będzie jeszcze lepiej. Applause


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ata
Vampire Council Member



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...

PostWysłany: Pią 11:48, 04 Sie 2006    Temat postu:

Cytat:
wyobrażała sobie, że jest piękną królewną, przyodzianą w różowe suknie z falbanami i diademem na głowie.
Brzmi to tak, jakby wyobrażała sobie, że jest królewną i diademem zarazem... Nie wstawiłaś "z" przed "diademem".
Cytat:
wywodzący się z czysto krwistej rodziny,
"Czystokrwistej" pisze sie razem, słownik w Wordzie też sie czasem myli (;. Błąd sie powtarza.
Cytat:
przez tą obietnicę
Tę obietnicę.
Cytat:
chociaż dziewczęta zwracały uwagę na tego nieprzystępnego, inteligentnego chłopaka i bez problemu mógłby mieć już tuzin dziewcząt.
Powtórzenie.
Cytat:
Uśmiechnęła się w podziękowaniu do Krukona, a ten pomyślał, że nikt mu lepiej nie podziękował.
Znowu powtórzenie.
Cytat:
- Hermiona, co Ci jest? – zapytał Harry
Czy to wygląda jak list? Niepotrzebna wielka litera, to raz. Brak kropki, to dwa.
Cytat:
Jaką mamy teraz lekcje?
Lekcję.
Cytat:
Myślę, że będzie 41 stopni Miona.
Brak przecinka przed "Miona". Błąd - tzn. brak przecinka przed wołaczem - powtarza się.
Cytat:
małą pogawętkę
Do tej pory było znośnie, teraz juz widać, że opowiadanie błaga - moze jeszcze nie jakoś donośnie, ale cichutko... Na razie - o betę. Pogawętkę O_O?
Cytat:
tym Weasley’em.
Nazwisko "Weasley" odmieniamy bez apostrofu. To smao zresztą z nazwiskiem Malfoya, które też gdzieś potem przewija się z błędem.
Cytat:
tansfiguracji
Transfiguracji. Zresztą... Czy transfiguracja to czasem nie synonim do "transmutacji"? Chyba szósta klasa to troche za późno na dowiadywanie sie, o czym w ogóle się uczą, nie?
Cytat:
interesujące je księgi i
Interesujące ją ksiegi, chyba?
Cytat:
niewerbalne zaklęcie – Poza
Brak kropki.
Cytat:
wysyczał – Drętwo…
Znowu.
Cytat:
- Expelliarmous – powiedział
Kto jak kto, ale Terry, całkiem inteligentny Krukon, na pewno wie, że jedna literka może całkowicie zmienić działanie zaklęcia, wszak Flitwick mówił o tym już w pierwszej klasie. Expelliarmus.

Ech. Przepraszam bardzo, więcej juz nie chce mi się wypisywać błędów, chociaż spodziewam się, że są. Ines, jedna rada, za to bardzo ważna - nie bój się bet! One naprawdę nie gryzą, nie torturują, nie mordują! Noo... W każdym razie nie bardziej niż to potrzebne.

Cóż... Pomysł całkiem dobry i oryginalny, ale...
Raz, te błędy. Ojaciękurkawodnaniemogę.
Dwa, końcówka. Taka ckliwa, ze chyba bardziej sie nie dało. Puenta jest cholernie ważna, nie można jej skopać. A ty, niestety, wybacz mi te słowa, ale trochę ją skopałaś.
Trzy - trzeba było oddzielić ten tekst z "fantastycznych zwierząt" enterami, byłoby czytelniej.
Cztery - masz jeszcze niewyrobiony styl, taki... toporny z deczka. Jedyna recepta na to, to więcej pisać, więc pisz! No.

I nie przejmuj sie moim zrzędzeniem bardziej niż to konieczne :P. Ten typ tak ma :P.

Atuś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ann
Wojownik Światła



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z skądś na pewno.

PostWysłany: Pią 13:08, 04 Sie 2006    Temat postu:

Przeczytałam.
Pierwszy raz taki romans.
I co? proszę o więcej, proszę, proszę! Bardzo mi się spodobało, bo ja nie wiedzieć czemu, uwielbiam dziwne paringi <3 A błędziki wytknęła nasza Bądzia :* Fick oryginalny, a wykonanie dobre. Tylko szkoda, że takie krótkie, no, ale cóż... to zależy od Ciebie tylko ile napiszesz :* a mam nadzieje, że troche więcej :*
Ines napiszesz dalszy ciąg? Bo ja czekam niecierpliwie! :)
Pozdrawiam i weny życze,
Dalla


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin