W poszukiwaniu utraconej nadziei (całość)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pikanderka
Pika Dobra & Miła



Dołączył: 26 Cze 2006
Posty: 397
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:12, 27 Lip 2006    Temat postu: W poszukiwaniu utraconej nadziei (całość)

Szanowni Państwo! Oto i stoi przed wami twór pióra mego!
Pomysł na ten fanfick powstał podczas pewnej bardzo burzowej nocy. Można by go nazwać moim debiutem, gdyż pierwszy opublikowany fanfick był napisany na potrzeby GFN gdzie przekonałam się że pod presją pisać niestety nie umiem. Proszę jednak nie robić sobie Dnia Dobroci Dla Debiutantów! Wszelka krytyka, a w szczególności ta ostra i szczera do bólu mile widziana!
Fanfick dedykowany Kaliście – za nocne rozmowy nad treścią, podnoszenie na duchu, za „generalnie” i za kojenie skołatanych nerwów. Za poprawianie humoru kiedy miałam dość i nieświadome odwiedzenie od pomysłu porzucenia fanfiction!
Specjalnie podziękowania dla mojej niezastąpionej bety – Ata wiesz za co. Za ślęczenie nad tym tekstem ładnych kilkanaście godzin, za betowanie wtóre, przetwórne a nawet wytwórne. Za dopieszczanie, pucowanie i chuchanie na tego fanficka.
Platonicznie, platynowo, platerkosmicznie, a nawet plutonowo – kocham was dziewuszki! (;





W poszukiwaniu utraconej nadziei

Gejsza. Mugole wytworzyli w swojej świadomości obraz gejszy, która jest uwodzicielską kobietą, spełniającą wszystkie zachcianki mężczyzn. Kojarzą ją ze zwykłą japońską prostytutką, ale każdy, kto tak myśli, bardzo się myli. To yujo*, kurtyzany chcące upodobnić się do gejsz, biegłe w sztuce kochania, zajmują się tym rodzajem męskiej rozrywki. Gejsze to kobiety sztuki, prawdziwe artystki obyte w świecie, umiejące pięknie śpiewać, tańczyć i grać na shamisenie. Obdarzone niebywałym gustem, wrażliwością artystyczną oraz poczuciem własnej wartości. To właśnie mugolskie gejsze. Te czarodziejskie są nie tylko doskonałe w swym zawodzie, ale posiadają też coś więcej niż urodę i talent. Drzemie w nich ogromna moc. Dziwnie to brzmi, prawda? Ale to one znają tajniki prastarej magii, która przetrwała, przekazywana sobie przez kolejne pokolenia, nietknięta ni krztyną nowatorskich rozwiązań. Magii, w której nie ma miejsca na różdżki i formułki zaklęć. Magii w najczystszym, nienaruszonym stanie, która nie została ujarzmiona przez żądnych potęgi czarodziejów. Magii, która opiera się na sile umysłu i uczuć. Bo taka właśnie była magia. Wolna niczym ptak - niczym kruk Ravenclawu. Jak dzikie zwierzę, które, kierując się instynktami przybywa, kiedy czuje się potrzebne, ucieka spłoszone, chowając się w głębokich czeluściach, a będąc zagrożone, atakuje. Bo magia była kiedyś nie tylko ułatwieniem życia. Nieliczni, którzy potrafili się nią posługiwać, pokochali ją. Magię, która, przybywając wraz z wiatrem o poranku, niosła ze sobą tchnienie innego życia. A potem, wieczorem, kiedy zmęczeni ludzie kładli się spać, odchodziła. Uciekała, chowając się za horyzontem wraz z zachodzącym słońcem, by pomagać ludziom po drugiej stronie. Tam, gdzie wstawał nowy dzień.
Nikt nie mógł nią rządzić, zniewolić ani oswoić. Można było tylko korzystać z tego, co ona sama oferuje.


Pewnie zastanawiasz się, po co Ci to wszystko piszę? Popatrz, tak mało się znaliśmy. Tak naprawdę nie wiesz o mnie prawie nic.


Moja babcia była czarodziejską gejszą. Kiedy mieszkałam jeszcze w Japonii, opowiadała mi o tej prastarej magii. Często, siedząc na tatami i pijąc prawdziwą japońską herbatę, słyszałam od niej historie o legendarnych smokach, samurajach i o ich rycerskim kodeksie bushido. Wtedy jeszcze miałam zostać w Japonii. Tylko że moja mama tego nie chciała. Ona jest Brytyjką, wiedziałeś?


Grzmi. Babcia powiedziała mi kiedyś, że podczas burzy budzą się demony. Że mszczą się na ludziach za wszystkie krzywdy, które wyrządzamy sobie nawzajem. Dziś znów będzie burza, a demony po raz kolejny wezmą odwet za każde przewinienie. Za to, co się stało tego dnia szczególnie.


Bo najgorsze zło zawsze czai się pod przykrywką dobra. Nie widzimy go, nie możemy rozpoznać ani się przed nim ustrzec. Możemy za to czekać na cios i przyjmować go z wysoko podniesioną głową, patrząc wrogom prosto w oczy.


Każde uderzenie to tylko nic nieznacząca zagrywka życia, z którą jest jak z tą prastarą magią. Przychodzi czas na cios i nie da się go uniknąć, tak samo jak nie da się uniknąć zachodu słońca i odejścia magii. Po prostu przychodzi, naturalnie, bez ostrzeżenia i bez litości.


Cios niesie za sobą ból i rozpacz, a każdy człowiek, jak ranne zwierzę, które nocą poszukuje schronienia, szuka swojej nadziei. I, choć nie ma słońca i nie ma magii, zwierzę idzie dalej, bo wie, że w końcu znajdzie to, do czego dąży. Człowiek też szuka, i wierzy, że kiedyś znajdzie nadzieję na lepsze jutro i chwile bez ciosów, bez bólu i bez upadków.


A potem nagle zaczyna się robić jaśniej i przychodzi magia, która razem z porannym podmuchem wiatru i wschodem słońca tchnie we wszystkich nową siłę. Siłę, która pomoże zwierzęciu wylizać rany, nadszarpnięte przez nocną wędrówkę do celu, a człowiekowi da nadzieję, którą będzie żył. Bo ta nadzieja stanie się dla niego jak łyk życiodajnego eliksiru dla umierającego chłopaka, który na wskutek bójki o błahostkę traci życie.
Będzie się nią żywił, upajał każdego dnia dotarciem do celu, świętował triumf i przejście przez całą drogę po ciemku i bez magii. Aż do tego dnia, kiedy życie postanowi wymierzyć mu kolejny cios. Być może będzie mocniejszy i celniejszy i będzie zadawał mu ból, jakiego nie doznał nigdy wcześniej, ale dla niego cierpienie nie będzie miało znaczenia. Znów podniesie się z klęczek, na które rzuciło go życie, a wszystko po to, żeby wyruszyć na nocną wędrówkę w poszukiwaniu utraconej nadziei. I znów pójdzie zmierzyć się z ciemnością i z pułapkami losu. Znów wejdzie do lasu, w którym nie ma słońca i nie ma magii, a kwiaty, drzewa i krzewy przestaną być takie jak za dnia. Jak wtedy, kiedy miał jeszcze i słońce, i magię. Bo to jest stary las, a w nim stare drzewa. I może być tak, że gdzieś pod zwalonym konarem solidnego dębu znajduje się lęgowisko jadowitej akromantuli, której nijak nie będzie mógł obejść. I zmierzy się również z nią, bo będzie pamiętał jak to było, kiedy jeszcze miał przy sobie tę ulotną nadzieję, której tak nieprzerwanie szuka.


Pierwsza błyskawica rozdarła gęste burzowe chmury. Kiedy widzę rysujące się na niebie pioruny, które niszczą spokój dzisiejszej nocy, od razu myślę o nim. On też ma błyskawicę – symbol swojego zwycięstwa. I tak samo jak ta błyskawica, tak samo on zniszczył spokój tamtej nocy i całego tamtego życia. Wyszedł z labiryntu od stóp do głów umazany błotem, zakrwawiony i ledwo trzymający się na nogach. Krzyczał coś, jak w agonii miotając się po ziemi, i zaciskał dłonie na Pucharze. I byłeś tam też Ty.


Harry Potter mówi takie dziwne rzeczy. Twierdzi, że Sam-Wiesz-Kto się odrodził, a Ty jesteś pierwszą ofiarą jego terroru. Dumbledore mu wierzy, a ja wierzę razem z nim. Wierzę, że to nie Harry pozbył się Ciebie w krętych uliczkach labiryntu i że nie zginąłeś, bo nie dałeś sobie rady z Turniejem. Wszystkiemu winny jest Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.


Turniej, który miał przynieść wieczną chwałę, przyniósł śmierć. To był chyba najgorszy cios, jaki zadało Ci życie. I mnie również. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego piszę o tym tak spokojnie, tak całkowicie pozbawiona emocji. Ja po prostu wiem, że teraz błądzisz po swoim wiecznym lesie, uważając na jadowite akromantule. Wiem, że poszukujesz swojej nadziei na lepszy świat i któregoś pięknego dnia, kiedy tylko wzejdzie słońce, przybędzie magia. I przyniesie Ci nadzieję i siłę na dalsze błądzenie po lesie. Bo kiedy los zdecyduje się zadać kolejny cios, będziesz na to przygotowany. Oswojony z lasem, ciemnością i otaczającym Cię nowym życiem. Tak samo jak ja.


Zastanawiasz się pewnie, dlaczego ten list nie ma nadawcy i czemu brakuje tu tych pustych zwrotów, tak popularnych u Anglików. Nie będzie żadnego „kochany” czy „drogi”. Nie ma żadnego tytułu, wstępu, ani nawet daty. Bo to jest list japońskich czarodziejskich gejsz. One wierzą, że to żywioły kierują ludzkim życiem i śmiercią. Ten pergamin też oddam żywiołom. Spłonie, by móc dostać się do ciebie.


Nie uwierzyłam, kiedy po raz pierwszy usłyszałam o takim wysyłaniu listów. Potem jednak umarł mój dziadek i, kiedy tylko zobaczyłam babcię pochylającą się nad małym magicznym płomieniem, zrozumiałam, że to nie chodzi o to, czy to działa czy też nie. Chodzi o to, by wierzyć. Ja wierzę, że kiedy ostatnie ślady atramentu spopielą się w kominku krukońskiego pokoju wspólnego, moje słowa dotrą do Ciebie.



________________

*) Yujo(kurtyzana, kobieta rozkoszy) zajmuje się uprawianiem miłości za pieniądze. Dba o to, by zapewnić swoim klientom dobre samopoczucie i wprawić ich w jak najlepszy nastrój, zanim dojdzie do aktu seksualnego, co często powoduje mylenie jej z gejszą. Brakuje jej jednak wykształcenia, umiejętności oraz wrażliwości estetycznej.

Fanfick ten nie jest inspirowany "Wyznaniami Gejszy" aczkolwiek dzieło to czytałam i jawnie się do tego przyznaję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ann
Wojownik Światła



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z skądś na pewno.

PostWysłany: Pon 15:38, 31 Lip 2006    Temat postu:

Rzadko kto pisze o Cho, a to opowiadanie akurat mi się spodobało. Ma to sobie coś, ale ogólnie ja lubię takie japońskie opowiadania. Błędu akurat żadnego nie znalazłam :) I wiesz, co Pikuś? Masz talent i to widać gołym okiem, bo takie śliczne miniaturki o Cho są rzadkością. I długość tekstu jest nawet w sam raz, o.
Podobało mi się i pozdrawiam,
Dalla


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ostoja
Charłak



Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podlasie

PostWysłany: Czw 22:42, 03 Sie 2006    Temat postu:

Baardzo oryginalne podejście. Nie spotkałam się jeszcze z taką Cho. Twoja Cho Chang nie rozpacza, histeryzuje. Tu jest dojrzalsza, mąddrzejsza. Bardzo mi się spodobało. I jeszcze ta gejsza. Applause

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Michelle
Charłak



Dołączył: 23 Kwi 2007
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:12, 27 Kwi 2007    Temat postu:

Bardzo pomysłowe. Cho doskonale nadaje się do roli, którą dla niej wykreowałaś. Podziwiam Cię za wiedzę o Japonii - ja nie mam na ten temat zielonego pojęcia.
I jeszcze te "wstawki" o wschodzącym słońcu, odniesienie uczuć Cho do uczuć innej istoty żywej... Próbowałaś kiedyś pisać wiersze? Jeśli nie, spróbuj Exclamation

Nie znalazłam żadnych błędów, piszesz ładnie i zgrabnie. Nic dodać, nic ująć.

Trzymaj tak dalej Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ata
Vampire Council Member



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...

PostWysłany: Pią 14:30, 27 Kwi 2007    Temat postu:

Ohohoho, proszę, proszę, wypadałoby, zeby i beta kiedyś skomentowała ten tekst. Hm, hm. Pewnie nie skomentowałam wtedy, bo juz go miałam dość *buahaha* ;P. Nie pamietałam za Chiny, co to, kiedy tu weszłam, jak zobaczyłam w przedmowie, ze byłam betą, to mnie zatkało, ale zaczęłam czytać - i zaraz mi się p[rzypomnialo ^^. Mniej więcej ;P. E, nie przesadzaj, na pewno przetworu potwora nie było ;P.

Tym bardziej, ze ten fick nie jest potworem. Nienie. Jest naprawdę śliczny i wzruszający. I w ogóle, milo się cyztało, chociaż słowa były cośkolwiek znajome ^^.

[czepia sie, czepia] Nie pasuje mi trochę ten fragmencik:
Cytat:
Zastanawiasz się pewnie, dlaczego ten list nie ma nadawcy i czemu brakuje tu tych pustych zwrotów, tak popularnych u Anglików. Nie będzie żadnego „kochany” czy „drogi”. Nie ma żadnego tytułu, wstępu, ani nawet daty
Dalsza część akapitu jest już, jak reszta, bardzo łądna,a nawet łądniejsza, ale to... Jakbys chciała na siłę wytłumaczyć, dlaczego list nie ma daty czy innych cholerstw - przecież w koncu to list, a listy się pisze według określonych prawideł. A, no, tak. Ale jednak autor jest autorem i jesli zdecyduje, ze ma być tak, a nie inaczej, to okej, w koncu to nie ejst wypracownaie na teście, gdzie wszystko musi pasować do kryteriów. A dzieło, jeśli ładne, obroni się samo... Tylko twoje broni się odrobinę zbyt nachalnie, wiesz? To takie "pewnie zastanawiasz się" - matko, skad ja znam ten zwrot ^^? - i tlumaczenie, że nie ma tego i tego, bo. Mhm... Rozumiesz, o co mi chodzi?[/czepia się, czepia]

Wiem, wiem, najpierw pastwiłam sie nad tobą, a teraz znajduję jeszcze coś, co mi nie pasuej - ale taki mój urok, nie ^^? Całość mi się podoba, tak czy siak (;.

[Jak tam praca na konkurs NBP ;P?]

Atuś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin