[Z]Przedstawienie musi trwać

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vilandra
Elf



Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 19:24, 31 Sie 2005    Temat postu: [Z]Przedstawienie musi trwać

PRZEDSTAWIENIE MUSI TRWAĆ

Remus Lupin wziął głęboki oddech i zapukał do drzwi. Wszedł, nie czekając na zaproszenie. I słusznie, bo zaproszenia chybaby się nie doczekał. Dyrektor Hogwartu siedział za biurkiem tak głęboko pogrążony w myślach, że najpewniej nie usłyszał nawet pukania.
Dopiero kiedy Lupin usiadł naprzeciw niego i odchrząknął, Dumbledore ocknął się i zwrócił na swojego gościa uwagę.
- Witaj, Remusie. Trzymasz się jakoś?
Remus wykonał głową bliżej nieokreślony ruch. Na więcej nie było go na razie stać. Czuł się zniechęcony i wyczerpany. Świadomość odejścia przyjaciela nie dotarła jeszcze do niego w pełni, ale to kwestia czasu. Rozpacz przyjdzie już niedługo. Zmusił się, by spojrzeć na starego czarodzieja.
- Co z Harrym? – zapytał, żeby nie dopuścić do rozmowy na temat własnego samopoczucia.
Zamiast odpowiedzieć, Dumbledore wstał i zaczął krążyć między kominkiem a żerdzią, na której siedział Faweks. Lupin nie ponaglał go.
- Wyszedł jakąś godzinę temu – rzekł w końcu Albus. – Jest załamany i wściekły. Na mnie, na cały świat. I na siebie. Uważa, że gdyby pilniej uczył się oklumencji a teraz nie próbował na siłę ratować Syriusza, nie doszłoby do tego.
Ma rację, pomyślał Remus, ale zaraz pożałował tej myśli. Przecież teraz został mu już tylko Harry. Jedyny spadek po Jamesie i Lily, i w jakiś sposób także po Blacku.
- Powiedział mu pan wszystko? O przepowiedni?
- Nawet więcej. Pokazałem mu moje wspomnienie z tamtej rozmowy z Sybillą. – Dyrektor machnął ręką w kierunku myślodsiewni.
W Lupinie nagle wezbrała wściekłość. I co, tylko tyle? Nie powiedziałeś chłopakowi, że Syriusza można stamtąd wyciągnąć? Że on żyje? Ty przeklęty...
- Spokojnie, Remusie, nie zapędzaj się – powiedział Dumbledore, a serce wilkołaka zamarło.
- Skąd pan...?
Stary posłał mężczyźnie smutny uśmiech.
- Z twojej twarzy można czytać jak z książki. Wiem, co o mnie teraz myślisz. Ale musisz zrozumieć...
- Nic nie muszę zrozumieć – przerwał mu Lupin ze złością. – Syriusz żyje i tylko pan wie jak mu pomóc. Ale nie zamierza pan tego zrobić, prawda? Pozwoli pan, aby tam został.
Dumbledore znów usiadł za biurkiem, splótł dłonie i wsparł na nich brodę. Dopiero teraz Remus zauważył, że jasnoniebieskie oczy czarodzieja są lekko zaczerwienione. Jakby... Nie, nie będzie się tym przejmował.
- Posłuchaj, chłopcze – odezwał się Albus. – Nie możemy nic zrobić w sprawie Syriusza.
- Dlaczego? – wyszeptał Remus błagalnie. Myślał, że może jeśli będzie dostatecznie uparty, przekona Dumbledore’a. Przecież starszy czarodziej zawsze był dla nich wszystkich autorytetem, oparciem – zarówno kiedy byli dziećmi, potem w czasach pierwszej wojny z Voldemortem, jak i teraz. Zawsze im pomagał, służył radą. I aż do dzisiaj on, Remus Lupin, ufał mu bezgranicznie. A teraz? Dumbledore siedział przed nim i zamiast sprawić, by wilkołak poczuł się lepiej, śmiał wyglądać na starego i zagubionego co najmniej tak jak sam Lupin.
- Dlaczego? – powtórzył.
Dumbledore westchnął.
- Przyznaję, że Syriusz żyje. - Remus ożywił się, ale zaraz zrozumiał, że mina Albusa nie wróży szczęśliwego zakończenia. - Takie przypadki już się zdarzały. Ludzie z ciekawości wchodzili za tę zasłonkę, pragnąc poznać jej tajemnicę. Potem nie mogli się sami wydostać, więc organizowano dla nich pomoc. Ale kiedy ich wyciągano... nie byli już normalni. Okaleczali się, atakowali innych, wykrzykiwali straszne rzeczy. To co widzieli po tamtej stronie, może to czego tam doświadczali... zmieniało ich na zawsze.
- Nic mnie to nie obchodzi! – wykrzyknął Remus, po raz pierwszy od wejścia podnosząc głos.
Feniks obrzucił go współczującym, jak mogłoby się wydawać, spojrzeniem i ukrył głowę pod skrzydłem.
- Chcę, żeby Syriusz wrócił! Czy to takie dziwne?! Z nim na pewno będzie inaczej, on zawsze był silny. Wytrzymał tyle lat w Azkabanie, wśród dementorów. Błagam, profesorze. Niech go pan ratuje. Błagam pana!
Och, Remmy, ależ się zrobiłeś melodramatyczny – roześmiał się Syriusz w głowie Lupina. Tylko nie padaj przed starym Dumblem na kolana, dobra?
Remus nie zwrócił uwagi na urojony głos przyjaciela. Prawdziwy Łapa na pewno chciałby, żeby go uratowano, prawda? Chciałby wrócić do Harry’ego, do Lunatyka, do Tonks, którą przecież obiecał się opiekować.
I spędzić resztę życia w wariatkowie? Daj spokój, Remmy. Sam w to chyba nie wierzysz.
Jak na złość Dumbledore znów zdawał się odgadywać myśli Lupina. Zaczął mówić zdecydowanym, ostrym głosem:
- W podziemiach szpitala świętego Munga jest taki oddział, o którym nie wie nikt poza tamtejszymi uzdrowicielami, mną i ważniejszymi pracownikami Ministerstwa Magii. Tam właśnie przetrzymuje się ofiary łuku.
Widząc wyraz twarzy byłego ucznia, dyrektor przerwał na chwilę i zaproponował mu whisky. Remus odmówił, ale wykorzystał tę pauzę, aby wyjaśnić coś, na co zwrócił uwagę.
- Powiedział pan „przetrzymuje się”...
- A powinienem był powiedzieć „hoduje się” – rzekł bezlitośnie stary czarodziej. - W magicznych klatkach. Jak zwierzęta niebezpieczne dla otoczenia i dla samych siebie. Widziałem kilku. Obłąkane spojrzenie, rozczochrane włosy, ślina nieustannie cieknąca po brodzie. Od czasu do czasu ataki, podczas których mówią rzeczy przyprawiające człowieka o dreszcz. Chcesz, żeby Syriusz stał się taki? Dasz radę go takim oglądać?
Lupin zacisnął dłonie w pięści. Jak mógł tak bardzo się mylić i uważać Dumbledore’a wszechwiedzącego? Przecież on był ograniczony i nie miał o niczym pojęcia!
- Chcę. Żeby. Łapa. Wrócił – wycedził. – W tej chwili niczego więcej od życia nie chcę. Czy to tak wiele?
W oczach Albusa błysnął gniew.
- Tak, to przecież takie proste – odparł surowo. – Sprowadźmy Syriusza z powrotem nie bacząc na konsekwencje. To nic, że przestanie być człowiekiem, ale chociaż pozornie będzie z nami. Nawet wbrew własnej woli. To nawet gorzej niż gdybyś skazał go na pocałunek dementora.
Remus bardzo długo milczał. Myślał o latach spędzonych w Hogwarcie jako Lunatyk, bezpiecznych i beztroskich, z paczką przyjaciół. W każdym wspomnieniu oczywiście był Syriusz. Potem, kiedy zaczęli pierwszą wojnę z Voldemortem, często narażali życie, wielu ginęło, ale Black zawsze wychodził cało z każdej akcji. Gdy Lily denerwowała się na niego za zbytnią brawurę, śmiał się beztrosko. Nie martw się, Lil. Nic mi nie będzie. Złego licho nie bierze. I faktycznie udawało mu się przecież bardzo długo. Złapał go nie Czarny Pan, ale aurorzy. Co za ironia.
Lupin przypomniał sobie, jak bardzo był załamany, kiedy dowiedział się o rzekomej zdradzie Łapy. A potem, jak bardzo ucieszył się, kiedy kilka lat temu zobaczył nazwisko Petera na Mapie Huncwotów i pojął wszystko.
Gdy Syriusz uciekł na Hardodziobie, Remus był pewien, że wszystko się ułoży. W końcu złapią Petera, oczyszczą Łapę z zarzutów i będzie wolny. Nie może być inaczej. Tak przecież nakazuje sprawiedliwość.
Syriuszowi tyle razy się udawało. Poszukiwało go całe ministerstwo, a mimo to nie było w stanie go odnaleźć.
Mogło się wydawać, że Syriusza Blacka nie dotyczy maksyma „Zawsze musi być ten pierwszy raz.”. A jednak.
Powoli Lupin zaczął się uspokajać. Dostało do niego, że Dumbledore ma jednak rację. Jak zwykle zresztą. Syriusz nie zgodziłby się na powrót do świata żywych za taką cenę. I przecież trudno byłoby mu się dziwić.
Remus nie potrafiłby żyć ze świadomością, że przez jego egoizm Łapa stał się… zwierzęciem. On sam aż za dobrze rozumiał, co to znaczy. Każdej pełni to przeżywał.
Tak. Dumbledore ma rację.
Powoli, niepewnie podniósł wzrok. Stary czarodziej patrzył na niego, tym razem już łagodnie.
- Cieszę się, że zrozumiałeś, chłopcze.
Remus nieświadomie otworzył usta. Dyrektor znowu WIEDZIAŁ. Jak on to, do licha, robi? – pomyślał Lupin. Jestem aż tak kiepski w ukrywaniu własnych emocji?
- Powiemy Harry’emu prawdę? – zapytał, po części dlatego, że faktycznie chciał to wiedzieć, a po części po to, aby ukryć zmieszanie.
- Nie – padła natychmiastowa odpowiedź.
- Ale…
- Nie, Remusie. – Dumbledore pochylił się nad biurkiem i popatrzył byłemu uczniowi prosto w oczy. – On nie może się dowiedzieć.
- Ale dlaczego? Wydaje mi się, że ma prawo…
- Pomyśl, co to zmieni. Syriusz i tak pozostanie TAM, a więc równie dobrze Harry może go uważać za zmarłego. Jeśli powiemy mu o tym, chłopak nie będzie mógł myśleć o niczym innym. Przecież go znasz. Zacznie się zastanawiać, jak można by wyciągnąć ojca chrzestnego i gotów sam wejść za tę zasłonkę. Poza tym dopiero co poznał przepowiednię i jego równowaga psychiczna została zachwiana. Dowie się, że Syriusz żyje, i gotów natychmiast wyruszyć do ministerstwa na kolejną akcję ratunkową. Nie chciałbym go zamykać ani siłą przetrzymywać w zamku. - Dyrektor urwał i podrapał się po nosie. Remusowi wydawało się, że coś rozważa.
- Wierz mi, chłopcze, że kocham Harry’ego jak nikogo na świecie i pragnę jego szczęścia. Ale on jest jedynym, który może pokonać Toma. I dlatego musimy utrzymywać go przy życiu dopóki nie będzie gotów do tej ostatecznej walki…
Lupin wytrzeszczył oczy. Zaczął do niego docierać sens słów Albusa, ale nie chciał w to uwierzyć.
- …nawet za cenę unieszczęśliwienia go. Harry jest młody i bardzo podobny do Jamesa w jego wieku. Często najpierw robi, a dopiero potem myśli. Pochopnie naraża się na niebezpieczeństwo i dlatego musimy zapewnić mu ochronę czy tego chce, czy nie. Jak już mówiłem, nie chcę go trzymać w zamknięciu, ale jeśli będzie trzeba, zrobię to.
- Przecież… to brzmi jakby Harry był przedmiotem potrzebnym panu do pokonania Voldemorta! Pozwala mu pan żyć w przeświadczeniu, że ma kontrolę nad własnym życiem, ale tak naprawdę…
Dumbledore spojrzał twardo na swojego gościa.
- Przedstawienie musi trwać, Remusie. Aż do chwili, kiedy wypełni się przepowiednia.
Młodszy mężczyzna parsknął.
- Tak? A co potem?! Ma pan jakieś dalsze plany co do Harry’ego?
Spodziewał się choć trochę speszyć dyrektora, ale się przeliczył.
- Wszystko zależy od tego, jak spektakl się zakończy.
Remus przełknął ślinę. Albo Dumbledore zwariował, albo on tu czegoś nie rozumie. A może Albus gra sobie z Voldemortem w szachy? No, Tom, dzisiaj zbiłem kilka twoich pionków, teraz twój ruch.
A co powiesz Harry’emu, nasz genialny przywódco, kiedy zginie któreś z jego przyjaciół, Ron na przykład? „Przykro mi z powodu pana Weasleya, drogi chłopcze, ale teraz weź się w garść i zbaw świat. The show must go on.”?
Lupin poczuł, że zaczyna się dusić.
- Muszę już iść – rzucił, podnosząc się z krzesła. Podszedł do drzwi i nacisnął klamkę. Ani drgnęła. Zaskoczony, obrócił się w stronę dyrektora.
- Jeszcze jedna sprawa, Remusie.
Wilkołak pytająco uniósł brwi.
- Muszę wiedzieć, czy na pewno dochowasz tajemnicy. Ufam ci, więc wystarczy mi twoje słowo.
Remus zacisnął dłoń na klamce. Niestety, jakkolwiek mu się to nie podobało, Dumbledore miał rację – jeśli powiedzą Harry’emu, chłopak spróbuje ratować Syriusza. I najpewniej po raz kolejny wpadnie w tarapaty. Teraz ja jestem za niego odpowiedzialny. Tak, Jim? Siri? Niech was cholera, zostawiliście mnie z tym samego.
- Obiecuję – wycedził w końcu. – Nic mu nie powiem.
Dyrektor skinął głową.
Tym razem drzwi posłusznie się otworzyły, wypuszczając Lupina na zewnątrz.

***

Remus zatrzymał się w korytarzu prowadzącym do wieży Gryffindoru. Po chwili wahania powoli wspiął się po schodach aż pod portret Grubej Damy.
- Hasło? - zapytała.
Lupin bezradnie rozłożył ręce.
- Przykro mi, kochaneczku. – Popatrzyła na niego ze współczuciem. – Znasz zasady. Możesz się z nim spotkać dopiero jutro.
Mężczyzna skinął głową i bez słowa zawrócił. To nawet lepiej. Teraz mógłby powiedzieć o jedno słowo za dużo.
Przykro mi, Harry.
Przedstawienie musi trwać.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vilandra dnia Sob 22:40, 03 Wrz 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Triss
Ningyo



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Słońca

PostWysłany: Śro 21:48, 31 Sie 2005    Temat postu:

Suuuper.

<myśli co jeszcze napisać>


Może odrazu popadnij w samozachwyt, bo nie mogę znaleźć odpowiednich słów do opisania tego cudnego... <szuka wyrazów bliskoznacznych> Boskiego, niebiańskiego, fenomenalnego, oszałamiającego, porywającego i niesamowitego [blech :D] opowiadanka.

Błędów pewnie nie ma więc nie szukam. Z resztą ja niegdy nie szukam błędów w opowiadaniu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cornelia Cole
Mistrzyni Pornografii
<b>Mistrzyni Pornografii</b>



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 2776
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spomiędzy nieba a piekła...

PostWysłany: Sob 22:25, 03 Wrz 2005    Temat postu:

Podoba mi się, chociaż chyba czegoś w tym zabrakło... jak dla mnie. Tylko znowu nie wiem, czego.

A, i tak na marginesie, czy nie powinno być 'The show must go on'?


Jeśli będziesz wiedziała, dopisz w komentarzu, dobrze? Chętnie doszlifuję to opowiadanie, tylko muszę wiedzieć, czego mu brak. Co do Twojej drugiej uwagi, to zdaje się masz rację. Już poprawiam. Vil.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin