[Z]Trzeciej drogi nie ma

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Oprah Carwyn
Seiyu



Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Daisy Meadow

PostWysłany: Pią 11:31, 11 Sie 2006    Temat postu: [Z]Trzeciej drogi nie ma

Trzeciej drogi nie ma

beta: magma

Widzisz tego chłopca?
Ależ tak, naturalnie. Nie ma go tutaj, ale go widzisz. Słyszysz śmiech dźwięczący wśród wielkich, zimnych komnat. Wydaje ci się, że ten mały szkrab zaraz podbiegnie, złapie za rękę, pociągnie do ogrodu. Usiądziecie na tej wielkiej huśtawce, on położy głowę na twoich kolanach.
- Mamo, opowiedz mi bajkę – poprosi. Mówi powoli, jakby zastanawiał się nad każdym słowem. Uśmiechasz się. On po prostu nie opanował jeszcze do końca sztuki, którą niektórzy zdegradowali do poziomu obelg politycznych. Przeciąga sylaby. Tak uroczo sepleni.
I opowiesz mu tę bajkę. Będzie łowił każde słowo wypływające z twoich ust, starając się poskładać wszystko w logiczną całość. Na koniec powie, że cię kocha.
Nie, kochana, nie musisz płakać. Taka jest kolej rzeczy. Syn szewca zaczyna produkować buty. Syn krawca szyje ubrania. Syn żołnierza idzie na wojnę. Syn śmierciożercy odchodzi na służbę do Czarnego Pana. Ale, o ile szewc ma jeszcze jakąś alternatywę, o tyle twoje dziecko nie ma żadnego wyboru.
Pamiętasz, jak zaczął się zmieniać? Kiedy skończył siedem lat, przestał do ciebie przybiegać. Ojciec wpajał mu własny system wartości. Twój syn uczynił z siebie idealną kalkę swojego ojca; nagle mały, kochany szkrab stał się zimnym, pretensjonalnym chłopcem. Sylaby przeciągał nadal, ale teraz robił to w sposób protekcjonalny, pełen pretensji, lekceważący. Chciałaś wtedy wiedzieć, co się stało z twoim dzieckiem.
Niestety, nawet nie próbowałaś zapobiec katastrofie.
Ale przecież była szansa. Jego nie było, nie mogliście oddać syna komuś, kogo zwyczajnie nie było. Żyłaś nadzieją, że on nigdy nie wróci. Budowałaś wokół siebie złudzenia, niestabilne jak karciane domki. Miałaś syna przy sobie, nikt ci go nie mógł zabrać.
Kiedy miał dziesięć lat, podszedł do ciebie spokojnie, spojrzał ci z wyższością w oczy i spytał, czy może obok ciebie usiąść. Przesunęłaś się, robiąc miejsce na huśtawce. On usiadł sztywno przy tobie, siedział w milczeniu, pełen przekonania, że wszystko, co nie jest nim, jest niczym. Kontrast miedzy tą chwila, a tamtymi minionymi, szczęśliwymi momentami przytłoczył cię, nawet zranił. Czułaś, że coś załamuje się w tobie. Słuchałaś z uwagą, jak on zwraca się do ciebie per „matko”. Pyta o coś. Nie słuchałaś, w każdym razie – odpowiedziałaś „nie” na jego pytanie. Poszedł obrażony, a w tobie pękła jakaś bariera. Nagle po prostu łzy zaczęły płynąć wąskimi strużkami po twoich policzkach. Po głowie kołatały ci się dziwne, pełne lęku myśli. Bo, tak naprawdę, straciłaś syna. Miałaś teraz małego panicza Malfoya.
To bolało, prawda? A jeszcze bardziej zabolało, kiedy On powrócił. Kiedy stało się oczywiste, jaką drogę obierze twój syn. Do tamtego wieczoru żyłaś nadzieją, że On nie wróci, że będziecie mieli spokój. Ze nie będziesz musiała przeżywać tego, co teraz.
Ty wiesz, co on teraz czuje. Sama to przeżyłaś. Człowiek potrafi myśleć tylko o jednej rzeczy, cały świat streszcza się do dwóch słów.
Tak lub nie. Dwa małe wyrazy, siedzące w twojej głowie jak nieproszeni goście na przedłużającej się herbacie. Jesteś w stanie tylko patrzeć w sufit. Przecież znasz odpowiedź. Przecież nie masz wyboru. I tak zginiesz. Prędzej czy później, z jego czy czyjejś innej różdżki wystrzeli zielone światło. Nie zdążysz nawet krzyknąć.

Narcyza schowała głowę w dłoniach.
***
Ciemno. Cicho. Słyszał tylko obijające się od starych nagrobków krople deszczu. Cmentarz tonął w ciszy, na nielicznych grobach tliły się nieśmiało płomyki zniczy. Stare kamienne krzyże przechylały się ku ziemi, rzucając przerażające cienie na wydeptaną trawę. Na niebie świecił mocno sierp księżyca, otoczony miriadami gwiazd. Las za połamanym ogrodzeniem szumiał złowrogo, stare, spróchniałe dęby zdawały się wyciągać w jego stronę drewniane pazury.
Tak lub nie. Trzecia droga nie istnieje.
Usiadł na kamiennym nagrobku, starając się oczyścić umysł ze wszystkich myśli i uczuć. Przez głowę przebiegały mu pojedyncze, dawno już zapomniane obrazy.
Widzisz? To ty. Biegniesz w stronę matki. Śmiejesz się. Przytulasz się do niej. Leżysz z głową na jej kolanach i wsłuchujesz się w najpiękniejsze bajki świata.
To też ty. Zrywasz stokrotki i zanosisz je matce.
Mamie.

Zgarbił się. Łzy napływały do jego zimnych, szarych oczu, wypływały spod zaciśniętych powiek. Płynęły po policzkach, jedna po drugiej skapywały ze szpiczastego podbródka na szatę.
Tak lub nie. Trzeciej drogi nie ma.
***
Czarny Pan uśmiechnął się złowieszczo. Widział siedzącego na grobie chłopaka. Wyczuwał doskonale jego nastrój.
Był też pewien, jakiego dokona wyboru. A nawet jeśli odmówi, miał przygotowaną alternatywę.
Pogładził bezwiednie swoją różdżkę.
Ile to już razy zabijałeś?
Zresztą – nieważne. W tobie nią dałoby się wzbudzić żadnych pozytywnych uczuć. Ani tym bardziej – wyrzutów sumienia. Nie ma co się łudzić.
Jesteś z siebie zadowolony?

Voldemort odgonił od siebie natrętne myśli jednym, lekceważącym machnięciem ręki.
***
Tak lub nie. Trzeciej drogi nie ma.
Doskonale wiedział, co ma zrobić. Wstał z nagrobka. Otarł twarz wierzchem prawej dłoni.
Nie idź.
Odwrócił głowę. Czarny Pan stał pośrodku cmentarza. Spoglądał na niego władczo, w prawej dłoni trzymał różdżkę.
Przez chwilę sparaliżował go strach. Jeśli pójdzie, przekreśli wszystkie swoje szanse. Przekreśli samego siebie. Jeśli nie pójdzie...
Nie idź.
Postąpił dwa kroki do przodu i zatrzymał się. Podniósł głowę i napotkał zniecierpliwiony wzrok Voldemorta. Czarny Pan uniósł nieznacznie do góry swoją różdżkę. Wciąż patrząc w oczy czarnoksiężnika, ruszył naprzód. Zagłuszał kołatające się po głowie wspomnienia. Starał się nie słuchać głosu sumienia. Próbował sobie wmówić, że wszystko będzie dobrze.
Zawróć.
Nie zawrócił. Podszedł do Czarnego Pana, spojrzał mu prosto w napawające strachem, czerwone oczy.
-Podjąłeś słuszną decyzję, Malfoy. – Voldemort chwycił go za rękę. – Podwiń rękaw!
Wyszarpnij ją. Wyszarpnij!
Podwinął rękaw. Różdżka Czarnego Pana dotknęła jego skóry. Jęknął z bólu, oczu zaszły mu łzami.
Siedząca na huśtawce matka płakała. Nie było obok małego blondyneczka z bukiecikiem stokrotek. Był starszy, podobny do niego.
To ty. Wiesz, ile razy przez ciebie płakała?
Wiesz, że teraz tez płacze?

Zacisnął powieki. Czarny Pan kreślił mu na przedramieniu Mroczny Znak. Ręka piekła niemiłosiernie, jakby ktoś dotykał go rozżarzonym do białości żelazem.
Jest ktoś, kogo to wszystko bardziej boli.
***
Już jest prawie po wszystkim.
Wróci do domu zmęczony. Nie podejdzie do ciebie, nie przytuli się, nie pocałuje w policzek. Nie da ci stokrotek.
Rozumiesz, że straciłaś go po raz kolejny. Ale tym razem jest już za późno, już go nie odzyskasz. Możesz tylko usiąść i płakać. Tylko tyle możesz zrobić.
A to i tak nic nie pomoże.

Głowa Narcyzy leżała na oparciu kanapy. Jej twarz była spokojna, nie zdradzała żadnych emocji. Wszystko gdzieś odpłynęło, wyblakło. Znikło.
Stary, kurantowy zegar wybił północ. Za oknem rozszalała się burza. Co jakiś czas ciemności rozświetlała błyskawica. Narcyza wsłuchiwała się w odległe, przytłumione dźwięki grzmotów, które od dziecka napawały ją dziwną odwagą. Jakby nagle ktoś przekręcił w niej trybiki, wszystko zmieniło barwy.
***
Stare, niedawno odnawiane, drzwi prowadzące do twojego domu. Malfoy’s Manor – dumnie brzmi, prawda? Połóż rękę na klamce. Naciśnij. Pchnij.
Jesteś w środku. Dziwnie osamotniony, dziwnie opustoszały. Dziwnie niekompletny.

-Draco?
Spojrzał na stojącą w hallu Narcyzę. Jego pusty wzrok i przygarbiona sylwetka mówiły same za siebie. Znikła gdzieś otaczająca go mgiełka dumy, wyższości, lekceważenia. Spod rękawa szaty wystawał wypalony wprost na skórze Mroczny Znak.
Narcyza uśmiechnęła się blado.
Draco podszedł do matki i schował twarz w jej włosach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ata
Vampire Council Member



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...

PostWysłany: Pią 13:34, 11 Sie 2006    Temat postu:

Cytat:
-Podjąłeś
Brak spacji.
Cytat:
Wiesz, że teraz tez płacze?
Też.
Cytat:
-Draco?
Znowu brak spacji.

Taaak... Narcyza. Ona jest zła, nie tak moze, jak Bellatriks, która jest wariatką, ale ostatecznie jest żoną Śmierciożercy, rasistowską, przekonaną o własnej, wyższosci suką. Ale... Przecież jest matką.
Zastanawiam się, czy to wszystko wyglądało w ten sposób. Wygląda na to, że tak, w koncu Malfoy tez musiał byc keidyś słodkim dzieckiem, a Narcyza... Widać jej stosunek do syna po "Spinner's End".
Szkoda jej.

Bardzo dobre opowiadanie. Dobry styl. Nie ma większych błędów. Ładnie (;.

Atuś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin