I'm nothing

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Spod pióra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tuśka
Charłak



Dołączył: 25 Mar 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Ukrycia i Cienia

PostWysłany: Pią 22:30, 07 Kwi 2006    Temat postu: I'm nothing

Wstęp do prologu

Nad szarą wodą jeziora
otulona delikatną, brylantową mgłą
stoi pochylona postać
w szarej potarganej przez wiatr szacie
nie widać jej twarzy z cienia
który rzuca kaptur
jej kruczoczarne włosy przysłaniają oblicze
pochylona szepcze słodkie
a zarazem gorzkie słowa
i odbiera potajemnie rybie życie
nasza przyjaciółka
Śmierć

Prolog właściwy
Księżyc - kochanek śmierci, zna wszystkie jej szepty i tajemnice. Wieczny wędrowiec. Dostaje się do wszystkich miejsc...
Muska promieniami nagie skały, wierzchołki drzew. Tuli chmury, osłaniając nimi czyny, które niepowinny wyjść na światło dzienne, które powinny pozostać tylko między nim, a cieniem serca.
Jest świadkiem innego życia, tego, obnażającego prawdziwą naturę wszystkich żywych istot. Tego w którego istnienie nie chce wierzyć słońce...
Całuje lekko każde okno i czeka, aż ktoś zaprosi go do środka odsłaniając zasłony i jednocześnie wszystkie swoje sekrety. A potem blednie i ulatuje, by opowiedzieć wszystko na innym krańcu Ziemi, by wyjawić prawdę swojej najdroższej przyjaciółce.
Dzisiaj najpierw odwiedził zwyczjne, ludzkie miasteczko. Pukał do wielu ciemnych okien, był tłem dla niejednego, przeciągającego się, czarnego kota. Przesunął się na zachód, aswaltową drogą, dmuchając, by ożywić kurz zalegający na poboczach.
Uśmiechnięty wśliznął się między drzewa zanjomego lasu. Witał się pieszczotliwie z każdym drzewem, z każdym liściem.
Księżyc - Homo Viator, nie płacze, nie współczuje... więc nie proś go o pomoc.
- To boli... to tak strasznie boli.. - ktoś łkał w ciemnościach.
-Ciiii...
-Pomocy... - szelest liści zagłuszał słowa.
-To nie potrwa długo...
-Zabierz mnie stąd... to tak bardzo boli...
-Już dobrze...
-Nie chce... nie tak... - głos załamał się, a drzewa łapczywie pochłaniały każdą z łez, które wsiąkły w czarną ziemię.
-Zamknij oczy...
-Niech to... już przestanie boleć... proszę...
-Ciiiii... I tak nikt się nie dowie o twoim cierpieniu... ciii...
- Opowiedz im.... proszę... opowiedz...
Zerwał się wiatr, ogarniając ramionami wszystkie zakątki lasu i zabierając z nich to co niepotrzebne... zabrał i ból.

Koniec Prologu

-1-
Jak to jest, że księżc tak uparcie śledzi nasze kroki, myśli i czyny? Że nie znudziło mu się jeszcze oglądanie ludzkich tragedii przez te miliony lat...
Znowu z upodobaniem oblał swym srebrzystym światłem zwykłe, nie wyróżniające się niczym miasteczko. Jego uwaga skupiła się dziś na okazałym, dwupiętrowym, ceglanym domu, którego ściany porośnięte były przez bluszcz i róże. Uśmiechnął się, kiedy pomiędzy gąszczem czarnych liści dostrzegł otwarte okno. Odegnał od siebie chmury i wysłał w tym kierunku swoje promienie.
Wpadł do obszernej sypialni, oświetlając jej bogate wnętrze.
Wszystko, co się tu znajdowało utonęło w srebrnym blasku. Ogromne lustro w rzeźbionej, złotej ramie odbijało refleksy świetlne, wyglądało jak zaczarowane...
Promienie delikatnie omiotły mahoniowe meble i perski dywan, aż dostały się do upragnionej części pokoju...
Powoli, nie śpiesząc się dotknęły śpiącej kobiety, podziwiając ją leżącą prosto, z dłońmi splecionymi poniżej piersi. Zasnęła trzymając w dłoniach lśniące, ciemnobrązowe skrzypce i smyczek... Wyglądałya jakby przed chwilą skończyła grać i padła ze zmęczenia... Czarne, długie włosy falowały wokół jej twarzy z jakąś elegancką nonszalancją. W blasku księżyca jej skóra była blada, wręcz przezroczysta. Kontrast pomiędzy bielą jej ciała a czarno-czerwoną sukienką, był nienaturalnie wyraźny... a mimo to Księżyc nie marzył o niczym innym jak tylko o tym, by w swej niemej wędrówce po niebie dostać się do ust dziewczyny i złożyć na nich niebiański pocałunek.
O czym śni ta młoda, ubrana w czerń kobieta, ze skrzypcami na piersiach? Co może ją odwiedzać w
najgłębszych czeluściach snów? Kogo widzi? Z kim rozmawia? Dla kogo gra? A może przed czymś
ucieka? Może to nie jest dobry sen, mimo, że leży tak spokojnie, bez ruchu...
A może widzi las nocą? Może czuje ból i słyszy własny głos błagający o skrócenie męki... może...
może... czy te pytania mają w ogóle sens? Ale jeśli nie, to co o tym myśleć?
Leżąca bez ruchu, blada, w sukni, niczym w żałobie... po sobie samej.

-2-
Jasne światło spowiło jej powieki, czuła ciepło i czyjąś bliską obecność. Było jej tak dobrze, nie miała
najmniejszej ochoty otwierać oczu. Leżała sobie wygodnie na miękkim posłaniu, czuła pod głową
małą poduszeczkę "pewnie znowu Danuta była tutaj w nocy". Ten zapach... czy to lilie? Muzyka?
Śpiew? Co się dzieje?
-Anno...
To był tak cudowny głos... męski... ale taki jednocześnie nieludzki. Czyżby wczoraj wypiła o jedną
lampkę wina za dużo?
-Anno, obudź się.
"Nie, nie chcę się budzić jeżeli jesteś tylko wytworem mojej wyobraźni". Poczuła gorącą dłoń na
swoim nagim ramieniu.
-Anno, już pora...
-Jeszcze kilka minut...- wyszeptała na wpółprzytomna.
Nagle dźwięk się wyostrzył... ta muzyka, czy to organy? Ale... co się dzieje?
Powoli otworzyła oczy. Obraz miała zamazany, oślepiało ją ostre światło. Anna uświadomiła sobie, że
leży w swojej ulubionej sukience, w której występowała na specjalnych koncertach... Czemu, do licha
trzyma w dłoniach skrzypce? Chyba jednak wypiła za dużo...
-Anno, to już nie sen... - Za wszelką cenę chciała poznać właściciela tego głębokiego, cudownego
głosu. W końcu jej oczy oswoiły się z dziwnym blaskiem, a to co zobaczyła sprawiło, że krzyknęła
głośno, momentalnie siadając.
Rozejrzała się. Tak, to nie było złudzenie. Była tu... dokładnie tu! W kościele pod wezwaniem
św.Dyzmy.
Spojrzawszy w prawo ujrzała jasny ołtarz, a za nim księdza Bonifacego. Ksiądz coś mówił, ale
słyszała niewyraźnie, jak przez ścianę, jego głos był przytłumiony, widziała po jego obu stronach
ministrantów, ubranych w jednakowe szaty, ze spuszczonymi głowami. Jeden z chłopców, ze skośnie
ściętą grzywką, był zaaferowany wyrywaniem skrzydełek wielkiej muchy, dostrzegła to nadzwyczaj
wyraźnie... Spojrzała w lewo i zaparło jej dech w piersiach.
W nawach siedzieli ludzie... znajomi, przyjaciele, krewni, najbliższa rodzina... wszyscy odziani w
czerń, głęboką lub wyblakłą... Każda z siedzących tam osób miała w rękach czarne książeczki i
zdawała się być zagłębiona w modlitwie. Anna dostrzegła swoją ciotkę, Urszulę chlipiącą cicho i co
chwila ocierającą oczy jedwabną chusteczką.
Nie mogła w to uwierzyć.... nie, to chyba sen, w najgorszym wypadku jakiś okrutny żart... pewnie
Grzegorz znów coś wymyślił...
Ale nie, to nie był sen, ani żart. Była tu, przed ołtarzem. Siedziała w bogatej trumnie wykonanej z
ciemnego drewna, otoczona swoimi ulubionymi kwiatami, których zapach był teraz tak bardzo ostry...
Przed sobą miała ludzi, którzy opłakują jej odejście... "Ale przecież właśnie się podniosłam! Hej,
przestańcie płakać! Obudziłam się!"
-Nie...
Anna spojrzała w stronę skąd dobiegł ją tajemniczy głos.
-Ale i tak... Obudziłaś się wreszcie ze snu, jakim było życie Anno.
Czy to możliwe? Miała przed sobą mężczyznę o najjaśniejszych oczach jakie w życiu widziała,
najjaśniejszych włosach i skórze... Miał na sobie białą szatę, która jednak zdawała się mienić
wszystkimi kolorami tęczy... i... tak... to był niezaprzeczalny fakt... mężczyzna ten miał skrzydła.
Potężne szare skrzydła, które wypełniały całą przestrzeń bocznego ołtarza...

(cdn.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Spod pióra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin