DECYZJE - romans chyba.
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kopcik
Erotomanka



Dołączył: 09 Gru 2005
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: KRK

PostWysłany: Pon 0:19, 20 Lut 2006    Temat postu:

Bellistra to moje zadanie. Ja wyszukuję wszystkich fików Annie i namiętnie je czytam, chociaz muszę się jeszcze zabrać za "Zastępczą Matkę"
A ten rozdział...Mhm :]
Snape jest idealny! Cudowny! Snape'owaty!
Z tym usunięciem dziecka było najlepsze. No cały Severus, chociaż trochę instynktu ojcowego wychodzi z niego na wierzch...
Jestem ciekawa, co z tego wyjdzie xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annie
Masażystka



Dołączył: 24 Wrz 2005
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:43, 15 Mar 2006    Temat postu:

Podziękowania dla Jroni. Postaram się, obiecuję!

Rozdział siódmy.

- Rozumiesz, Albusie, co chcę przez to powiedzieć? – Molly Weasley spojrzała uważnie na Dyrektora. – Jeszcze herbaty?

Dumbledore skinął głową. Potrzebował tego odprężającego płynu. Przez ostatnią godzinę słuchał, jak żona Artura wyjaśnia, o co chodzi w planie jej i Nany. Te dwie niezwykłe kobiety zdecydowały się wmieszać w życie Hermiony i Severusa.

Westchnął w duchu. Doskonale wiedział, że chcą jak najlepiej, ale to nie było takie proste. Tych dwoje było zbyt inteligentnych, aby dać sobą manipulować. Sam z początku myślał, że może da radę coś zrobić, jednak widząc, co się dzieje, wolał na razie nie ingerować. Najpierw Severus musi się przyzwyczaić do myśli, że ma dziecko. Jak to zaakceptuje, to będzie połowa sukcesu.

- Doskonała herbata, Molly. – Uniósł do ust podsunięty kubek.

- Dziękuję, jednak nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – Rudowłosa kobieta podparła się pod boki. – Zoe powinna mieć oboje rodziców!

- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. – W głosie starego czarodzieja słychać było rozbawienie. – Jednakże nie uważasz, że powinni sami do tego dojść?

Na twarzy Molly pojawiło się niedowierzanie.

- Sami? Albusie, oni są zbyt uparci, aby dostrzec, co jest dla nich najlepsze!

- Najlepsze? – Dumbledore roześmiał się w duchu. Wyglądało na to, że jeszcze ktoś zauważył to, co on dostrzegł już dawno. Musiał to usłyszeć. – Co rozumiesz poprzez najlepsze? Dwoje ludzi, którzy, delikatnie mówiąc, nie przepadają za sobą i dziecko między nimi? Używane jako tarcza?

- Albusie, nie żartuj! – żachnęła się pani Weasley. – Doskonale wiem, iż uważasz tak samo. Oni są zbyt podobni do siebie, abyś tego nie zauważył. Pasują do siebie, a są zbyt mądrzy, żeby używać córki jako karty przetargowej!

Niebieskie oczy zamigotały lekko.

- Owszem, masz rację, Molly, ale ja wolałbym się wstrzymać z jakimikolwiek działaniami jeszcze przez jakiś czas. Pozwólmy im najpierw na samodzielne myślenie, nie sądzisz?

- Samodzielne, samodzielne – burczała ruda kobieta. Westchnęła ciężko i usiadła obok Albusa. – Wiesz, ile czasu im to zajmie? A Zoe dorasta!

Dumbledore poklepał pocieszająco kobietę po dłoni.

- Molly, na wszystko przyjdzie odpowiedni czas, a jeżeli będziemy naciskać… - urwał i spojrzał na nią znacząco – pogorszymy tylko sprawę. – Wstał z kanapy. – Na mnie już czas, dziękuję za herbatę. – Podszedł do kominka i odwrócił się ostatni raz do zmartwionej przyjaciółki. – Wystarczy dać im do myślenia, Molly. – Mrugnął i wszedł w zielone płomienie.

***

Hermiona siedziała w parku i obserwowała Zoe z zapałem jeżdżącą na nowym rowerku. Kolejny prezent od Harry’ego. Rozpieszczał małą niemożliwie. Co chwilę znosił do domu nowe, mugolskie i czarodziejskie zabawki. A już nie daj Merlinie jak wychodzili razem na spacer. Wracali zazwyczaj obładowani wszystkim, co tylko spodobało się dziewczynce.

Usiłowała wytłumaczyć przyjacielowi, że nie powinien przyzwyczajać jej do tego, że zawsze dostaje to, czego chce. Ale Harry tylko machał ręką i zbywał jej obawy. Muszę nadrobić te lata, kiedy nie mogłem jej rozpieszczać, uśmiechał się wtedy rozbrajająco.

Ostatnimi czasy nie miała sumienia się temu przeciwstawiać. Zoe przechodziła raczej trudny okres, po tym jak dowiedziała się, że ma ojca i kim on jest. Z grzecznej dziewczynki zmieniła się w rozkapryszone i złośliwe dziecko. „Charakter tatusia”, mruczał Harry w takich chwilach i wychodził z domu, pozostawiając dwie kobiety na placu boju.

Po dyskusji z Naną Hermiona jeszcze dwa dni zastanawiała się, jak wyjaśnić małej to wszystko. W końcu jednak musiała się przemóc. Pomogły jej w tym słowa przyszywanej matki. O Severusie Snapie jako człowieku.

Musiała przyznać, że zareagowała zbyt pochopnie. Straciła panowanie nad sobą, zupełnie niepotrzebnie. I te jego późniejsze słowa. W tamtej chwili była jednak zbyt przerażona tym, co powiedział o potomku. A przecież to była prawda. Zoe jest jego dzieckiem i jeżeli zechce to ma prawo ją widywać oraz uczestniczyć w jej wychowaniu. Bez względu na to, co ona sądzi na ten temat.

Zastanawiała się także nad tym, co usłyszała od Nany. To nie do pomyślenia, że ten człowiek tak gwałtownie zareagował na jej zniknięcie. Już prędzej by się spodziewała, że uśmiechnie się drwiąco na tę wiadomość i stwierdzi, iż sama jest sobie winna. Nie rozumiała tego. Przecież ich nie znosił. Całej trójki.

Nana miała rację, myślała, nic nie wiem o mężczyźnie, który jest ojcem mojego dziecka. Jak w takim razie mogę znać własną córkę? Przygnębiał ją ten fakt. Zdała sobie sprawę, że popełniła błąd, tak jednoznacznie oceniając Mistrza Eliksirów. Owszem, jak sama stwierdziła, to trudny człowiek, ale nigdy nie zadała sobie pytania, dlaczego jest taki.

Jednak po rozmowie z Naną nie mogła przestać o tym myśleć. Po jej słowach inaczej myślała o tym, co powiedział Snape. Czyżby w ten sposób chciał jej dać do zrozumienia, że mu zależy na dziecku? Niemożliwe… chociaż, w Zoe płynie jego krew. Dziwnie się czuła z myślą, że musiałaby się dzielić z nim córką. O ile byłby zainteresowany. Pozostawało jej tylko czekać na kolejny ruch Severusa Snape’a.

Wróciła myślami do Zoe. Od ich rozmowy na „poważne tematy” minęły już dwa tygodnie. To była najtrudniejsza rozmowa w jej życiu. Niektórych spraw nie mogła jej przecież powiedzieć. Przyjdzie na to czas, jak Zoe dorośnie.

Jeszcze raz przypomniała sobie ten wieczór. Cały dzień męczyła się niemiłosiernie. Nie wiedziała, jak do tego podejść. Przecież nie może powiedzieć tylko: Zoe, ten pan to twój tata. Wreszcie się zdecydowała. Przygotowała album ze zdjęciami, gorącą czekoladę i ulubione ciasteczka córki.

***

- Zoe, kochanie, przerwij na chwilę zabawę. – Weszła do pokoju małej, trzymając w ręku album. Za nią lewitowała taca.

- Będziemy oglądać zdjęcia? – rozpromieniła się dziewczynka. – Ciocia Molly ma dużo zdjęć, wiesz, mamo?

- Wiem, ptysiu. – Uśmiechnęła się. – Ale to będą wyjątkowe zdjęcia. Mama musi opowiedzieć ci pewną historię.

Taca z lekkim stuknięciem wylądowała na niskim stoliku stojącym obok wygodnej sofy. Hermiona usiadła i poklepała miejsce obok siebie.

- Chodź, ptysiu, usiądź koło mnie.

Zoe pozbierała się z podłogi, usadowiła obok mamy i wtuliła w jej bok. Hermiona objęła jedną ręką córkę, a drugą machnęła różdżką w stronę albumu. Otworzył się na pierwszej stronie.

Dziewczynka z ciekawością przyglądała się ruchomemu zdjęciu, na którym widać było sporo osób. Niektórzy się uśmiechali, inni stali poważnie, a jeszcze inni mrugali do niej.

- O, wujek Harry i Remus – dostrzegła znajome twarze – i dziadek Albus!

- Tak, słoneczko. Teraz posłuchaj, dobrze?

Mała pokiwała główką, słysząc poważny ton mamy i zmarszczyła w skupieniu brwi.

- To zdjęcie, Zoe, zrobiłam, kiedy ciebie nie było jeszcze na świecie. Są na nim ludzie, którzy walczyli ze złym czarodziejem…

- Volemortem!

Hermiona spojrzała zaskoczona na córkę.

- Tak, Voldemortem. Kto ci o nim powiedział? – Zmarszczyła czoło. To stanowczo nie był temat nadający się na opowiastki dla małych dzieci.

- Wujek Harry, kiedy spytałam się o ten znaczek na czole – wyjaśniła cichutko. – Powiedział mi, że zrobił go taki zły czarodziej Volemort.

Młoda kobieta westchnęła ciężko w duchu. Ciekawość oraz kojarzenie faktów jej córki czasem ją przerażała, za bardzo przypominała jej ją samą. Tylko że u niej te cechy charakteru objawiły się później.

- Chcę właśnie opowiedzieć ci jedną z historii o Voldemorcie. To był bardzo zły czarodziej i wszyscy się go bali. Ludzie, widoczni na tym zdjęciu, robili, co tylko mogli, aby go pokonać. Nazywali się Zakonem Feniksa. – Uśmiechnęła się smutno do osób na zdjęciu i mocniej przytuliła do siebie córkę. – Popatrz tutaj. – Wskazała na jedną z osób – mężczyznę z kwaśnym wyrazem twarzy.

- To ten pan, który krzyczał na wujka Remusa. – Natychmiast rozpoznała mężczyznę. Spojrzała pytająco na mamę. – On też był dobry i nie lubił Volemorta?

Hermiona uśmiechnęła się lekko.

- Tak, ptysiu. – Pogłaskała czarne, lśniące włoski. – Ten pan zrobił coś jeszcze… - urwała na chwilę, zastanawiając się, jak to ująć. Wzięła Zoe na kolana i objęła, jakby chciała ją ochronić przed tym, co musi powiedzieć.

- Mamuniu? – Dziewczynka była wyraźnie zaniepokojona przedłużającą się ciszą.

- Ten pan – podjęła – uratował mi życie. – Uznała, że to nie mija się z prawdą. To przecież dzięki niemu Dumbledore i Zakon tak szybko zareagowali. Szkoda, że mimo wszystko zbyt późno, pomyślała z lekką goryczą. Zaraz jednak odepchnęła te myśli. Przecież dzięki temu ma Zoe.

- To dobrze, nie, mamo? – Mała czuła, że to jeszcze nie koniec opowieści. Mama bowiem coraz mocniej ją przytulała. Jakby się czegoś bała.

- Ptysiu, mama była kiedyś głupiutką dziewczyną – chciała jak najdłużej odwlec ten moment – i myślała, że sama pokona Voldemorta. Niestety, została przez niego złapana. – Westchnęła ciężko na wspomnienie swojej niefrasobliwości. – Ten pan, widoczny na zdjęciu, był tam wtedy razem ze mną i… - Musiała w końcu to powiedzieć. Bała się jednak reakcji córki. Wzięła głęboki wdech. – Zoe, to jest nauczyciel w Hogwarcie. Nazywa się Severus Snape i… - przymknęła oczy – to twój tata.

Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Hermiona, zaniepokojona brakiem jakiejkolwiek reakcji na swoje słowa, otworzyła oczy. Mała z dziwną fascynacją w oczach wodziła paluszkiem po twarzy widocznej na zdjęciu.

- Zoe? – Starała się, aby w jej głosie nie było słychać drżenia. – Zoe? – powtórzyła.

- Tata? – wyszeptała dziewczynka cichutko. – Tata – powtórzyła już głośniej i pewniej. Uniosła głowę. W czarnych oczach widać było narastającą złość. – Nie powiedziałaś mi, że mam tatę! – Zeskoczyła gwałtownie z kolan mamy. – Nie powiedziałaś!!!

- Ptysiu… - Hermiona wyciągnęła rękę, żeby odgarnąć włosy, które wysunęły się małej z kucyka i opadły na twarz. Zoe odsunęła się, jakby nie chciała, aby mama jej dotykała. Ręka kobiety opadła. – Przepraszam.

Czuła się zraniona zachowaniem córki, ale ją rozumiała. Wiedziała, jak boli zdrada ze strony tych, którym się ufa i których się kocha. A uczucia dzieci są o wiele bardziej intensywne.

- Już cię nie lubię! – wrzasnęła.

Dzbanek z czekoladą pękł na dwoje. Ciepły napój rozlał się po całym stoliku.

- Jego też nie lubię!!! – Tupnęła nóżką. – On wcale nie jest dobry! Nie powiedział mi, że jest moim tatą! – Odwróciła się i wybiegła z pokoju.

- Zoe… - Hermiona chciała biec za córką, ale była świadoma, że to nie najlepsza chwila. Tym bardziej, że po całym domu niósł się przeraźliwy wrzask „NANA!!!”

***

Severus Snape krążył po swoich lochach jak rozsierdzony lew. Przez ostatnie tygodnie gdzie się nie obrócił, słyszał albo zachwyty nad córką Granger, albo ciche szepty za plecami. Wścibscy głupcy snuli domysły, kim jest ojciec. Prawie wszystkie oczy automatycznie kierowały się na niego.

…słyszała pani, podobno to Snape…
…wystarczy spojrzeć na tę małą…
…Krążą pogłoski, że to tamtej nocy…
…uciekła, bo kazał jej usunąć dziecko…
…Dlatego stał się jeszcze bardziej wredny…


Krew go zalewała, kiedy to słyszał. Jednej kobiety o mało nie potraktował cruciatusem, gdy usłyszał, że to dziecko to owoc jego zakazanej miłości do uczennicy, którą uwiódł. Głupie babsko. Miał tego dość.

A ta ostatnia rozmowa z Albusem niczego nie poprawiła. Tylko pogłębiła jego furię. I co z tego, że go ta sytuacja irytuje? To, że nie chciał dzieci, nie znaczy, że ma się pogodzić z myślą, iż dziecko, w którym płynie jego krew, ma być wychowywane przez Pottera! Przez Pottera, na Slytherina!

I jeszcze ta bezsensowna gadka Dyrektora. Musiał mu to przypominać? Jeden, jedyny raz – nie licząc błędu młodości – zrobił coś z własnego przekonania i omal nie przypłacił tego życiem. Ileż razy pluł sobie w brodę, że jak idiotyczny błędny rycerz ruszył w samobójczą akcję ratunkową. Teraz częściej niż zwykle.

Walnął pięścią w obramowanie kominka. Co go wtedy podkusiło? Wiedział co, nigdy nie chciał tego przyznać, ale ta dziewczyna miała najbystrzejszy umysł, z jakim kiedykolwiek się spotkał. Jako nauczyciel nie mógł dopuścić, aby został zniszczony. Został upokorzony, ale udało się. Tylko konsekwencje tego będą go prześladować do końca życia.

Psiakrew, sarknął. Mimo woli został ojcem. I to z własnej winy wpakował się w to bagno. Chociaż przynajmniej to Granger, przemknęło mu przez myśl. Wzdrygnął się odruchowo. Musiał się napić, natychmiast. Szybkim krokiem podszedł do szafki i wyciągnął Ognistą.

Z butelką w ręku usiadł w fotelu. Skrzywił się po pierwszym łyku. Musiał pomyśleć, co zrobić z tą sytuacją. Nigdy nie chciał mieć dzieci. Zdawał sobie sprawę, iż nie nadawał się na ojca, nie mówiąc o mężu. Skoro jednak los podjął decyzję za niego, to dlaczego tego nie wykorzystać? Przynajmniej był na tyle łaskawy, że dostał mi się niezły materiał genetyczny, zadrwił w duchu i pociągnął kolejny łyk.

Ta przeklęta Wiem-To-Wszystko miała jego niechętny szacunek. Mógł jej nie znosić, ale doceniał to, co sobą reprezentowała. Bystry umysł, dążenie do samodoskonalenia, co udowodniła już w szkole i podczas wojny. Silny charakter i umiejętność przezwyciężania trudności. Wątpił, czy któraś ze znanych mu kobiet byłaby w stanie podnieść się po takim koszmarze. I stać się jeszcze silniejszą. No i jest niebrzydka, podsumował nieoczekiwanie swoje przemyślenia.

Potrząsnął głową i warknął w duchu na siebie za niedorzeczne myśli. To akurat nie ma nic do rzeczy. Przeniósł swoją uwagę na to dziecko. Zauważył jak bardzo jest do niego podobna. Włosy, oczy, mimika. Szczególnie ten wyraz pogardy, kiedy na niego patrzyła. I nie jest zalęknionym dziewczątkiem. Bezczelna, ale to da się zmienić. Ewidentny Snape.

Na jego usta wypłynął złośliwy uśmiech. Wiedział już, co zrobi.

***

W kuchni w Norze siedziały dwie zaaferowane kobiety. Albus właśnie poinformował je o rozmowie, jaką odbył z Severusem. Wyglądało na to, że coś się ruszyło.

- Severusa irytuje ta sytuacja, tak? – dopytywała się czerwona z podekscytowania pani Weasley. – Że jego krew i Harry, tak?

- Spokojnie, Molly. – Nana poklepała nową przyjaciółkę po ręce, po czym zwróciła się do starego czarodzieja: – I jak zareagowałeś?

- No, cóż – uśmiechnął się lekko. – stwierdziłem, że przecież nie ma zamiaru uznać tego dziecka, więc w czym widzi problem. Uznałem też, że trzeba zmusić go do przemyślenia jego punktu widzenia co do panny Granger. Przypomniałem mu co nieco, na co sarknął, że doskonale to pamięta, i co z tego. – Mrugnął błękitnym okiem w stronę Nany.

- No właśnie, co z tego? – zaperzyła się rudowłosa kobieta.

- Molly, pomyśl – Nana pokręciła głową. – Wykłócał się wtedy o jej życie, to chyba coś znaczy? A, znając Albusa, przypomniał to panu Snape w swój specyficzny sposób. Prawda? – Zerknęła domyślnie na przyjaciela.

- No cóż, Severus to uparty człowiek, ale potrafi myśleć, i jestem pewien, że doskonale zrozumiał podtekst. – Dumbledore wyglądał na zadowolonego z siebie. – Teraz pewnie krąży po lochu i się wścieka.

- No dobrze – poddała się Molly. – A co z Hermioną?

- O to już się nie martw. – Australijka uśmiechnęła się znacząco. – Poradziłam sobie. – Zaraz jednak spoważniała. – Martwi mnie tylko Zoe.

- Dalej to tak mocno przeżywa?

- Już jest lepiej, ale na początku – stara kobieta pokręciła głową – to był koszmar. Hermiona była załamana. Mała przez pierwsze dni traktowała ją jak wroga, a Harry narzekał, że Snape w domu i na co dzień to za dużo jak na niego. Teraz już jest lepiej, jednak obawiam się spotkania Zoe i pana Snape'a. – popatrzyła na przyjaciół. – Dojdzie do wojny.

- Pytanie, kto ją wygra?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ata
Vampire Council Member



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...

PostWysłany: Czw 18:54, 16 Mar 2006    Temat postu:

Cytat:
uśmiechnął się lekko. – stwierdziłem,
Ha, ha! Znalazłam jakiś błąd xD! Bez tej kropki, o.

Jakoś tak nie skomentowałam dwóch ostatnich części, sama nie wiem, czemu. Czytam na bieżąco, ale czasem nie mam już siły komentować. Bo co można napisać, poza wytknięciem nielicznych błędów i tym, że jest super, fajnie i ładnie (;?

Bo jest super, fajnie i ładnie. Trochę dziwne, ze Hermiona porozmawiała z Zoe... Ja bym się nie odważyła. Albo nie wiem, no... Pręzdzej czy później trzeba by jej powiedziec, ale jak dla mnie lepiej później niż prędzej (;...
Lepiej późno niż później, o! - J.
No, ja nie wiem XD. Wolałabym w ogóle nie móić, taki tchórz ze mnie XD...


Aciak


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ata dnia Wto 16:50, 04 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejtova
Sky



Dołączył: 03 Lis 2005
Posty: 4724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z niebiańskiej plaży

PostWysłany: Czw 19:04, 16 Mar 2006    Temat postu:

Wreszcie doczekłam się następnego rozdziału. Było ciężko, ale dotrwałam :P
No i co ja moge powiedzieć? Akcja jest bardzo przemyślana, nic nie dzieje się bez przyczyny, nie można się zgubić. A to coś się dzieje jest bardzo interesujące i wciągające. Podoba mi się charakterydtyka postaci, za nic bym ich nie zmieniła.
Błędów nie szukłam, bo zaoferowana była treścią.
Annie, jestem pełna podziwu dla Twojej pracy ;)
Czekam na następne części.

Pozdrawiam
Kej P.

A dużo ci ta treść oferowała XD?
Aciak Nie mogący Się Powstrzymać Przed Wciną XD.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annie
Masażystka



Dołączył: 24 Wrz 2005
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:16, 03 Kwi 2006    Temat postu:

Jronia, dziękuję. Twoje wstawki mnie rozbrajają, a końcowe słowa podtrzymują na duchu. Co do pewnych "braków" - na wszystko przyjdzie odpowiedni czas. Mam nadzieję, iż uda mi się odsiągnąć zamierzony efekt.


Rozdział ósmy.

Florian Fortescue był zachwycony małą dziewczynką, która od dłuższej chwili nie odstępowała go na krok. Wysmarowana polewą czekoladową, zadawała mu mnóstwo pytań na temat jego ukochanych lodów. Przepraszające słowa Hermiony zbywał dobrotliwym uśmiechem i machnięciem ręki. Już dawno nikt nie sprawił mu takiej przyjemności jak to dziecko.

Hermiona zabrała Zoe na Pokątną. Połączyła konieczność zakupienia podręczników na studia ze spacerem z córką. Chciała też zaopatrzyć małą w typowe czarodziejskie rzeczy. Dotychczas mała miała wyłącznie mugolskie ubrania. Czas najwyższy to zmienić. I może parę nowych książeczek dla dzieci też by się przydało. W szaleństwie kupowania wszystkiego Harry’emu nawet przez myśl to nie przeszło.

Hermiona zdążyła już zapomnieć, jaką przyjemnością może być buszowanie po magicznych księgarniach. Wcześniej, nie dość, że mieszkała wśród mugoli, to jeszcze musiała się liczyć z każdym groszem. Teraz dzięki przyjacielowi nie musiała się o nic martwić.

Co prawda kosztowało ją to porządną kłótnię z chłopakiem, ale w końcu pod naporem argumentów jego i Nany musiała skapitulować. Chciała pójść do pracy, teraz jednak mogła więcej czasu poświęcić córce. Zdecydowała więc, że praca poczeka do zakończenia studiów.

Ciężko było jej przełknąć dumę, jednakże zgodziła się po tym, jak Harry powiedział, że jego pieniądze, spadek po Syriuszu i dodatkowo udziały w interesie bliźniaków to stanowczo za dużo jak na jedną osobę. Do końca życia nie będzie w stanie tego wydać, a ona musi myśleć o przyszłości córki. Po czym skontaktował się ze swoim prawnikiem i teraz można było powiedzieć, iż jest bogatą młodą kobietą. Musiała przywyknąć do tej myśli.

- Ptysiu? – rozejrzała się po lodziarni. Czas najwyższy się zbierać. Umówiła się jeszcze dzisiaj z Angeliną – żoną Freda. Musiała odnowić znajomości i nieoczekiwanie złapała się na tym, że chce tego. Chce znowu stać się częścią świata, który z własnego wyboru opuściła.

Po chwili dojrzała Zoe: ze skupioną miną podawała lody starszej kobiecie, pod czujnym okiem właściciela lodziarni. Zmarszczyła brwi. Musi zmienić córce światopogląd, bo wygląda na to, iż marzy jej się praca kelnerki. Podeszła do dziwnej pary – lekko przygarbionego starca i jego młodziutkiej pomocnicy.

- Zoe, podziękuj panu Fortescue za lody – zwróciła się do dziewczynki. – Musimy już iść. Ciocia Angelina na nas czeka.

Po paru minutach szły Pokątną, śmiejąc się i podziwiając kolorowe wystawy. Spokojnym krokiem zmierzały w stronę Dziurawego Kotła, aby przefiukać się do Weasleyów młodszych. Były zaproszone na podwieczorek. Zoe co sekundę wskazywała paluszkiem na nowe zadziwiające rzeczy i uważnie słuchała wyjaśnień mamy.

Hermiona tłumaczyła właśnie małej, czym są jednorożce, kiedy usłyszały nieprzyjemny głos:

- Jakiż uroczy obrazek, szlama i jej bękart na spacerku.

Gryfonka uniosła głowę. Przed nimi z pełną pogardy miną stał młody Nott. Nie zdążyła zareagować, zza jej pleców dobiegł kolejny głos, przerażająco spokojny i aż za bardzo znajomy.

- Kogo nazywasz bękartem, Nott?

Chłopak lekko się przygarbił, ale na twarzy nadal miał butną minę. Spojrzał na swego byłego nauczyciela i wzruszył ramionami.

- Pomyliłem się, jak widać – odparł drwiąco, po czym odszedł szybkim krokiem, mrucząc pod nosem, tak, aby usłyszeli: – Więc to jednak prawda, szlama i Snape, ten świat coraz bardziej schodzi na psy.

Hermiona odwróciła się powoli, mocniej ściskając dłoń córki. Była, oględnie mówiąc, nieco zaskoczona interwencją Snape’a. Dodatkowo obawiała się nieco reakcji Zoe i sceny, jaką mogła wywołać na środku ulicy.

- Dziękuję, ale poradziłabym sobie sama – powiedziała i zrobiła ruch, jakby chciała odejść. Uważała sprawę za zakończoną.

- Nie wątpię – spokojny, obojętny ton profesora zatrzymał ją w pół kroku – jednakże nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika, a zdarza ci się to nader często.

Zacisnęła zęby – znowu znalazł sposób, aby jej wypomnieć głupotę. Dobrze, że tym razem nie powiedział tego zjadliwie. Poczuła, jak mała usiłuje uwolnić rączkę z jej uścisku. Tylko tego mi jeszcze brakowało. Nie mógł po prostu odejść?

- Nie lubię cię – usłyszała stanowczy głos córki i zdrętwiała, a Zoe nie zamierzała na tym poprzestać. Już otwierała usta do kolejnej uwagi, ale Hermiona zdążyła ją ubiec.

- Spokój, Zoe. Czego chcesz? – zwróciła się do mężczyzny, mając nadzieję, iż puści słowa dziecka mimo uszu. Na szczęście nie zwrócił – a może raczej nie chciał zwracać – uwagi na błysk złości w czarnych oczach dziewczynki.

- Nie skończyliśmy naszej rozmowy.

Spojrzała na niego jak na wariata.

- Naprawdę uważasz, że jest jeszcze coś do dodania? – Odwróciła się i ruszyła w stronę Dziurawego Kotła, ciągnąc za sobą naburmuszoną córkę.

- Można powiedzieć, że – ciągnął cicho, zrównawszy się z nią – zmieniły się pewne okoliczności.

Zaskoczona, odwróciła głowę w stronę idącego obok profesora.

- Okoliczności? – zdumiała się. O czym on bredzi? Przyspieszyła kroku, chciała jak najszybciej się go pozbyć.

- Owszem – stwierdził obojętnym tonem i obrzucił gniewnym spojrzeniem dwie mijające ich matrony. Prawie słyszał ich myśli na widok jego idącego z Granger i tym dzieckiem. Dodatkowo irytowały go spojrzenia rzucane mu przez małą. Musiał jak najszybciej doprowadzić tę rozmowę do satysfakcjonującego go końca. – Wiesz, gdzie mnie znaleźć – dodał i zostawił je przed wejściem do Dziurawego Kotła.

Wiedział, że ciekawość Granger nie pozwoli jej zostawić tego tematu i prędzej czy później zjawi się w lochach. Teraz chciał z nią rozmawiać na swoim terenie, bez tego podsłuchującego gówniarza.

***

- Co się dzieje, Hermiono? – Angelina postawiła przed dziewczyną kieliszek wina i usiadła. Mogły sobie na to pozwolić, gdyż dziećmi zajęła się młodsza siostra gospodyni.

Hermiona spojrzała na siedzącą naprzeciw mulatkę zmęczonym wzrokiem.

- To nic takiego. – Wzruszyła ramionami. – Nieważne.

- Przestań, przecież widzę. Weszłaś tu z miną niczym chmura gradowa, ciągnąc za rękę naburmuszoną Zoe. – Popatrzyła uważnie na młodszą koleżankę. – Wiesz, w szkole raczej nie utrzymywałyśmy ze sobą bliższych kontaktów, ale myślę, że możemy to teraz nadrobić. – Uśmiechnęła się zachęcająco. – No? Nie duś tego w sobie.

Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę. W gruncie rzeczy, nie miała w swoim najbliższym otoczeniu żadnej kobiety bliższej wiekiem. Ginny, jej jedyna przyjaciółka, nie żyła. Zerknęła na młodą panią Weasley – Angelina zawsze sprawiała wrażenie osoby rozsądnej. Może dobrze będzie porozmawiać na pewne tematy z kimś młodszym.

- No cóż – zaczęła z ociąganiem. – Większość historii już z pewnością znasz.

- Tak. Molly opowiedziała nam wszystko po twoim powrocie – przytaknęła mulatka.

Ciesząc się w duchu, że nie musi po raz kolejny opowiadać o tamtym, streściła Angelinie to, co się stało w ciągu ostatnich tygodni. Zakończyła na dzisiejszym zdarzeniu na Pokątnej. Słuchająca dziewczyna pokiwała głową i przekazała jej plotki, jakie krążą po czarodziejskim świecie. Ona, Zoe i Mistrz Eliksirów byli tematem numer jeden na każdym spotkaniu towarzyskim.

Hermiona kręciła z niedowierzaniem głową. Ani Harry, ani tym bardziej Nana nic nie wspominali. Najwyraźniej nie chcieli jej martwić. Do niej nic nie docierało. Zabiegana, z mnóstwem innych spraw na głowie związanych z powrotem do Anglii, nie miała czasu na jakiekolwiek spotkania.

Nerwowym gestem wplotła ręce we włosy i wpatrzyła się ponurym wzrokiem w stojący przed nią kieliszek wina.

- No to pięknie. Moje życie zaczyna przypominać telenowelę – parsknęła.

- Tele co?

- Nieważne. – Potrząsnęła głową. – Sama widzisz. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie powinnam była wracać. To wszystko nie ułatwi życia Zoe. I jeszcze Snape. – Sięgnęła po wino i westchnęła ciężko. – Z pewnością chce obwinić mnie o te plotki. – Skrzywiła się. – A ja zastanawiałam się, czy w ogóle pozwolić mu uczestniczyć w wychowaniu Zoe. Potomka, jak ją nazwał.

Angelina przysunęła się bliżej Hermiony i poklepała ją pokrzepiająco po ramieniu.

- Dziewczyno, spokojnie… - urwała, jakby nie była pewna, czy może mówić dalej. – Wiesz, w szkole zawsze wiedziałaś, co robić, dałaś sobie radę po tym koszmarze, a w tej chwili sprawiasz wrażenie, jakbyś była bezradnym dziewczątkiem. – Uśmiechnęła się pod nosem – To nie pasuje do gryfońskiej Wiem-To-Wszystko.

Słysząc swój szkolny przydomek, Hermiona skrzywiła się nieznacznie. Nigdy go nie lubiła. Zerknęła na żonę Freda i ze zdumieniem dostrzegła w jej oczach psotne iskierki.

- Angelino, to nie jest zabawne, muszę podjąć jakieś kroki, a – jestem tego pewna – jakąkolwiek decyzję podejmę, wybiorę mniejsze zło – w brązowych oczach widniało zrezygnowanie – bo nie potrafię się doszukać w tej sytuacji niczego dobrego.

Angelina sprawiała wrażenie, jakby miała ochotę potrząsnąć mocno swoim gościem.

- Hermiono, na Miecz Godryka! Aż tak się zmieniłaś? Zawsze walczyłaś do końca, czemu teraz poddajesz się bez walki? Skąd możesz wiedzieć, o co chodzi Snape’owi? – mówiła coraz głośniej. Widać było, że Hermionie potrzeba mocnego bodźca. Dziewczyna miała po prostu chwilę zwątpienia. – Idźże i porozmawiaj z nim. I nie daj się sprowokować – dodała po namyśle.

Przypomniała sobie, co Hermiona mówiła o ich poprzednim spotkaniu. A właściwie ostrej kłótni. Będzie musiała porozmawiać na ten temat z teściową. Jeżeli Molly nie wie czegoś więcej, to jest gotowa zjeść własną tiarę.

***

„Zmieniły się pewne okoliczności”. Do Hermiony ciągle powracały słowa wypowiedziane przez tego człowieka na Pokątnej. Co miał na myśli, mówiąc to? Jeżeli nawet dotarły do niego plotki, to byłby ostatnią osobą, którą podejrzewałaby o przejmowanie się takim bezsensem. Nic innego się nie zmieniło… ale podczas tej niby-rozmowy, zachowywał pełną obojętność, z wyjątkiem wymiany zdań z Nottem.

Dlaczego się wtrącił? Co chciał przez to zyskać? Przecież Zoe go nie obchodziła, a ona tym bardziej. Ten człowiek był nieprzewidywalny i to coraz bardziej ją martwiło.

Od natłoku podejrzeń rozbolała ją głowa. Zamknęła podręcznik i pomasowała skronie. Musi przestać o tym myśleć, inaczej oszaleje. Przeciągnęła się, od kilku godzin ślęczała nad książką do numerologii. Miała sześć lat przerwy w praktykowaniu magii i teraz musiała to nadrabiać. Niestety, miała na to czas tylko wtedy, kiedy mała spała.

Bywało gorzej, a dałaś radę, przypomniała sobie. Nieco podniesiona na duchu tym stwierdzeniem, wstała i weszła do pokoju obok. Zoe, jak zwykle, leżała w poprzek łóżeczka – kołdra zsunęła się na podłogę. Przez chwilę z czułością przypatrywała się miarowo oddychającej dziewczynce, po czym ostrożnie przesunęła ją na poduszkę i nakryła kołderką. Mała wymruczała coś pod nosem i objęła królika. Spała dalej.

Hermiona wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi. Zeszła do kuchni, miała ochotę na rozgrzewające kakao. Zawsze dobrze jej robiło na rozjaśnienie umysłu. Może to wpływ endomorfiny zawartej w czekoladzie, może po prostu samo przygotowanie. Nieważne. Przy kakao się uspokajała.

- Widzę, że ty również nie możesz spać? – usłyszała za plecami zmęczony głos Harry’ego.

Obróciła się powoli i wzruszyła ramionami.

- Przeglądałam podręczniki. Zawsze działały na mnie pobudzająco. Napijesz się ze mną?

Chłopak usiadł przy stole i skinął głową.

- Z chęcią. – Przyjął z rąk dziewczyny kubek z parującym napojem. – Nie nadaję się na biznesmena. – Z obrzydzeniem wyciągnął kożuch tworzący się na powierzchni. – To bliźniacy mają niespożyte siły, ja tylko nabawię się wrzodów. – Skrzywił się, kiedy gorące kakao oparzyło mu język.

- Ty i wrzody? Zbyt dobrze się bawisz. – Usiadła obok przyjaciela, obejmując dłońmi swój ulubiony kubek.

Harry spojrzał na nią z ukosa i lekko się uśmiechnął.

- Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny, mimo tylu lat przerwy. – Spoważniał. – Działa to zresztą w obie strony. No więc powiesz mi, co się stało, że nie możesz spać?

- To nic takiego, Harry. – Pokręciła lekko głową i mocniej zacisnęła dłonie na kubku. – Muszę po prostu coś przemyśleć. Ostatnio dużo się dzieje w moim życiu, to wszystko. – Zaśmiała się z goryczą. – Absurdalne, zaczynam tęsknić za spokojnymi dniami w Australii.

- Znowu Snape? – spytał domyślnie. – Znowu zaczyna wtrącać ten swój nochal w nie swoje sprawy?

- Harry, zrozum wreszcie – zirytowała się – to jego sprawy. Czy tego chcemy, czy nie. Niestety!

- O co tym razem mu chodzi? – prychnął. – Mało mu ostatnich krzyków?

- Nie wiem – westchnęła ciężko. – Można by się pokusić o stwierdzenie, że uprzejmie zaprosił mnie na rozmowę do siebie.

- Uprzejmie? Snape?

- Coś w tym stylu, przestań się czepiać szczegółów. – Dopiła swoje kakao i wstała. – Chce ze mną tylko porozmawiać. I chyba wyświadczę mu tę grzeczność. – Popatrzyła uważnie na przyjaciela i zmarszczyła brwi. – I proszę cię, Harry, nie mieszaj się do tego, dobrze?

- Miona…

- Nie, Harry. Radziłam sobie tyle lat sama, to i teraz dam radę – ucięła stanowczo. – Dobranoc.

Wyszła z kuchni, nie pozostawiając przyjacielowi możliwości dalszego gderania.

***

Raz bazyliszkowi lustro, pomyślała i zastukała w ciemne, ciężkie drzwi. Po chwili zwątpiła i już miała odejść, kiedy drzwi bezszelestnie się otworzyły. Mistrz Eliksirów zdusił uśmieszek. Tak jak przypuszczał, złapała przynętę. Teraz musi tylko dobrze to rozegrać. Bez słowa, gestem zaprosił ją do środka i zamknął drzwi.
Przedstawienie czas zacząć.

***

Siedziała w fotelu, naprzeciw byłego profesora, obserwującego ją dziwnym – oceniającym? – wzrokiem. Poczuła się nieswojo. Pierwszy raz w życiu była w jego prywatnych kwaterach. O dziwo – spodziewała się raczej ponurych komnat – salon, do którego została zaproszona, sprawiał całkiem przytulne wrażenie. Urządzony w kolorach głębokiej zieleni z odrobiną rozjaśnionej srebrem czerni, pasował do Severusa Snape’a. Kolory Slytherinu i jego ulubiona czerń.

- Wina? – Jej rozmyślania przerwał głęboki, spokojny głos Snape’a.

- Nie wiem, czy to bezpieczne – wyrwało się dziewczynie, zanim zdążyła ugryźć się w język. Niepokojące było to, że pod jego szyderczym wzrokiem znowu poczuła się jak uczennica.

Posłał jej uśmieszek, jakby wyczuł tę niepewność. O to mu chodziło, nie jest u siebie, a to działa na jego korzyść. Machnął niedbale różdżką i na stoliku pojawiła się butelka czerwonego wina i dwie lampki.

- Zapewniam, nie jest zatrute. – Uśmiechnął się kpiąco.

Odetchnęła głęboko.

- Może przejdziemy do rzeczy. – Wyprostowała się i spojrzała prosto w czarne oczy. – Oboje wiemy, że nie przyszłam tutaj, aby spędzić miły wieczór przy winie, tylko w konkretnym celu. – Z lekkim wahaniem przyjęła ofiarowany kieliszek. – Możesz wyjaśnić mi ten cel?

Przez parę minut tylko przyglądał się Gryfonce, popijającej małymi łykami wino. Wyglądało na to, iż ta początkowa niepewność zniknęła. Znowu była sobą. To nie wróżyło dobrze. Dziewczyna ma temperament, a on nie miał ochoty wysłuchiwać kolejnych wrzasków.

- Proponuję ci interes – rzucił sucho.

- Interes? – W oczach Hermiony pojawiło się zdezorientowanie. Była przygotowana na oskarżenia, wymówki, ale interes? – Co dokładnie masz na myśli?

- Masz coś, co w połowie należy do mnie…

- Chyba żartujesz – przerwała mu gwałtownie. – I co, może mam ci sprzedać połowę udziałów? – wysyczała. Odstawiła kieliszek i wstała. – Powinnam się domyślić, że do niczego nie dojdziemy. Dziecko to nie jest rzecz, zapamiętaj sobie!

- Siadaj! – warknął. – Jeszcze nie skończyłem, głupia dziewczyno!

Zwęziła oczy. Wściekła. Na co on sobie pozwala? I to już drugi raz.

- O ile się nie mylę, to ty chcesz czegoś ode mnie, więc może byś łaskawie zmienił ton?

Zaklął w duchu. Nie tak planował to spotkanie. Co na Slytherina tkwi w tej dziewczynie, że tak go irytuje? Zawsze był – musiał być – dobrym aktorem i potrafił zachować kamienną twarz i powstrzymać się od niepotrzebnych słów czy gestów. Jednak Granger-Wiem-To-I-Jeszcze-Trochę zawsze potrafiła wyprowadzić go z równowagi. Zawsze. Od pierwszych lat w szkole.

Zdusił zjadliwą ripostę i odezwał się najbardziej neutralnym tonem, na jaki w tej chwili potrafił się zdobyć.

- Mówiąc interes, miałem na myśli przenośnię. Powiedzmy, iż mam dla ciebie ofertę.

Zbił ją z tropu. Zaciekawił. Mistrz Eliksirów z własnej woli wychodzi z ofertą? Jakąkolwiek? Widać było wyraźnie, że zależy mu na tej rozmowie, a ona znowu zareagowała zbyt emocjonalnie, nie pozwalając mu niczego wyjaśnić. Dawniej nie irytował jej aż tak bardzo. Owszem, wzbudzał jej bezsilny gniew, ale to wszystko. Usiadła z powrotem. Wysłucha tego, co ma do powiedzenia. W końcu był ojcem jej córki.

- W takim razie słucham. – Uniosła brew, zastanawiając się, co wymyślił. Postanowiła już, iż obojętnie, co on powie, zachowa spokój.

W miarę jak wyjaśniał, o co chodzi, na twarzy Hermiony malowało się coraz większe niedowierzanie. To nie mogła być prawda. Najbardziej niedorzeczne wydawało się to, że mówił to zupełnie bezosobowym tonem. Rzeczywiście, jak o biznesowej transakcji.

To chyba jakiś ponury żart? Małżeństwo z rozsądku? Całkowite poświęcenie się dziecku? Jak w średniowieczu? Jak mała dorośnie – rozwód? Czy on zwariował? Tortury Voldemorta zniszczyły mu psychikę, była tego pewna. Dawniej był wredny, a teraz na dodatek szalony! Patrzyła na niego w coraz większym szoku.

Przecież byłaby całkowicie uzależniona od niego. Doskonale pamiętała, jak funkcjonują małżeństwa starych rodów czarodziejskich. Tam nie przewidywano rozwodów! Myślał, że jest aż tak głupia? Byłaby skazana na niego do końca życia. I miałaby świadomie wpakować w coś takiego siebie i córkę?

Zorientowała się wreszcie, że profesor przestał mówić. Zapadła wwiercająca się w uszy cisza. Snape zakończył swą orację i teraz wyraźnie czekał na jej reakcję. Przypatrywał się jej uważnie, paląc papierosa. Widział grę emocji w oczach dziewczyny i domyślał się, co za chwilę usłyszy.

Przewidział to i był przygotowany. On swoją decyzję już podjął i nie zamierzał jej zmieniać. Nie obchodziło go, co ona myśli. Cynicznie przyznał, iż będzie godnie reprezentować nazwisko Snape. I jako jedyna mnie nie zanudzi, to może nawet okazać się bardziej interesujące, niż myślę.

- To jakiś żart? – wyrzuciła z siebie. – Chyba nie sądzisz, że zgodzę się na coś takiego!

Uśmiechnął się przewrotnie.

- Sądzę, że się zgodzisz. Chyba, że chcesz wojny. – Zamilkł na sekundę i nachylił się w jej stronę. – A doskonale wiesz, jak bardzo potrafię utrudnić życie.

- A ty doskonale wiesz, iż nie wygrasz – odparowała błyskawicznie.

- Owszem, zdaję sobie z tego sprawę…

Zaniepokoił ją lekceważący ton mężczyzny, aż się wzdrygnęła.

- …Jednakże weź pod uwagę jedną rzecz. Wojna między dwoma rodzicami – zakładam, iż zdążyłaś już powiedzieć dziecku, kim jestem – wpływa destrukcyjnie na psychikę i rozwój emocjonalny. – Uśmiechnął się tryumfalnie w duchu.

Ta dziewczyna musi się jeszcze wiele nauczyć. Jak na razie jeszcze nie jest godnym przeciwnikiem. Z prawdziwą przyjemnością będzie obserwował, i przy okazji nieźle się bawił, jak będzie się bezsilnie miotać. Uczuciowi ludzie zawsze wpadają w pułapkę własnych emocji. Wystarczyło poruszyć właściwą strunę. A to miał opanowane do perfekcji.

- To jest szantaż! – cała dygotała.

Uniósł brwi w wyrazie udawanego zdziwienia.

- Szantaż? – powtórzył. – Skądże znowu, to tylko uczciwe postawienie sprawy – zakpił i sięgnął po butelkę. – Więcej wina?

Nie odpowiedziała, więc wziął jej milczenie za zgodę. Nieśpiesznie napełnił kieliszki. Sięgnął po swój i rozsiadł się wygodniej. Ma czas, nigdzie mu się nie śpieszy, poczeka, aż dotrze do niej, iż nie ma wyboru. Mogła podjąć tylko jedną decyzję. Tę właściwą i dogodną dla niego.

Hermiona rozpaczliwie zastanawiała się, jak zyskać na czasie. Ten… ten… sukinkot złapał ją w pułapkę. Wiedziała, że nie ma sposobu, aby odwieść go od zmiany zdania. Potrzebowała więcej czasu na przemyślenie strategii działania. Nie chciała podejmować żadnej decyzji w tym momencie. Była boleśnie świadoma faktu, że jej ostateczny wybór będzie taki jak on chce, ale nie miała zamiaru tak bezwolnie się poddać.

- Ile mam czasu na zastanowienie? – spytała najbardziej odpychającym tonem.

- Tydzień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cornelia Cole
Mistrzyni Pornografii
<b>Mistrzyni Pornografii</b>



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 2776
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spomiędzy nieba a piekła...

PostWysłany: Wto 15:56, 04 Kwi 2006    Temat postu:

Aua!

Annie, ty wiesz, że ja kocham tego ficka. No a że kocham małżeństwa z rozsądku... I późniejsze wywiązujące się romanse...

Cudo:D Ta treść coraz bardziej mi się podoba. Najcudowniejszy jest Sev, rzecz jasna.

Nel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ata
Vampire Council Member



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...

PostWysłany: Wto 16:46, 04 Kwi 2006    Temat postu:

Cytat:
Może dobrze będzie porozmawiać na pewne tematy z kimś młodszym.
Wiem, ze chodzi o to, ze chciałaby porozmawiać z kimś młodsyzm niż Molly i Nana, ale to brzmi, jakby chciała pogadać z kimś młodszym od siebie (;...
Cytat:
na Miecz Godryka!
Wydaje mi się, że "miecz" powinno być z małej litery, ale mogę się mylić...
Cytat:
Raz bazyliszkowi lustro
XD. Świetne XD. Uwielbiam takie czarodziejskie przeróbki polskich wyrażeń XD.

Mrrrau. Też lubię takie wątki. Może nie jestem tak niepoprawną romantyczką, jak Nel (XD), ale małżeństwa z rozsądku istotnie bywaja ciekawe XD...

Tylko... Właściwie po co to Snape'owi? Domyślam się, że to miałąś na myśli, pisząc o "brakach". Cholercia, no. O co chodzi XD?
Nie lubię nie wiedzieć, o co chodzi XD. Ne-e XD. Pisz i wyjaśnij syzbko (;...

Aciak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejtova
Sky



Dołączył: 03 Lis 2005
Posty: 4724
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z niebiańskiej plaży

PostWysłany: Wto 17:30, 04 Kwi 2006    Temat postu:

Łiiiiiiiiii!
Annie, to jest genialne!
Boziulko kochana, dlaczego rozdziały są takie krótkie? :P
Ten Severus jest genialny... Mrrr...
Wiesz, zastanawiałam się jak Hermiona i Sev się zbliżą do siebie. I bardzo podoba mi się pomysł małżeństwa z przymusu :D A późneij romansik... ^^

Pozdrawiam
Kej P.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MIs
Gość






PostWysłany: Sob 20:19, 10 Cze 2006    Temat postu:

Romans Sev i Herm kiedys mnie odpychały ale miedzy innymi dzięki twojej twórczości pokochałam tę pare. Pozatym jak wyobrazam sobie Hogwardzkiego Nietoperza jako kochajacego tatusia to niewiem śmiac sie czy płakac.Fabuła jest swietna rozwijasz sie z rozdziału na rozdział a to najważniejsze. Jedyne co mi pozostało to oczekiwanie na nastepny rozdział.
Powrót do góry
Ines
Charłak



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Haczów

PostWysłany: Pon 21:20, 12 Cze 2006    Temat postu:

O Matko z córką... (ups... to chyba nie jest dobre określenie przy tym opowiadaniu...) Ale się porobiło... Bardzo mi się podoba to co tutaj napisałaś. Cudo po prostu. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału... Mam nadzieję, że szybko go zamieścisz... Ciekawa jestem czy Snape na prawdę nic nie czuje do Hermi i do Zoe...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Mary
Mugol



Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:00, 01 Sie 2006    Temat postu:

Brak mi słów. Fick naprawdę wspaniały- POOODDOOOBA MI SIĘ BARDZO.
Tylko czemu nie dodajesz od kwietnia kolejnych części???
Ciekawe czy Hermiona zgodzi się na propozycję Snape i co dalej z nią i Zoe???

Hmm praca kelnerki???To raczej nie dla Zoe zamęczyłaby wszystkichklientów pytaniami


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin