[T][R][Z] Sens życia
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ata
Vampire Council Member



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...

PostWysłany: Czw 16:52, 12 Sty 2006    Temat postu:

Można. Siedemnastka już (powiedzmy, że już (;...) zbetowana, do środy powinnam dostać ostatnie dwie części. Wiadomo, pewnie zdarzy się obsuwka parę dni - ale cóż, no, tak bywa.

Najśmieszniejsze jest to, że ja to naprawdę już baaardzo dawno temu przetłumaczyłam, ale jakoś tak... Jakoś tak wyszło, no (;.

Atuś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dementora
Nimfomanka Dede



Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Azkaban, najwyższe okno w najwyzszej wieży

PostWysłany: Nie 18:31, 15 Sty 2006    Temat postu:

Oooo, czy mnie oczy nie mylą, czy prawdopodbnie za niedługo bedzie nowa część "Sensu życia"? Phi! a to nowość! xD.
Szczerze mówiąc to prawie zapomniałam o czym to było xD. Tak mgliście pamiętam. Ale i tak się cieszę, tylko wiesz o czym myslę.. khm.. khm... łuu.. kkhyyyyyM! ski! xD

Demenciak

PS weny, czasu! (żeby nie było)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vojtaz
Seiyu



Dołączył: 27 Gru 2005
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdzies przed kompem ...

PostWysłany: Nie 14:32, 29 Sty 2006    Temat postu:

A ja to dopiero teraz zauwazylem xD
Ale duzo czytania bylo :)
Atuś no i co z nastepna czescia??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
miś
Mugol



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zakazany las

PostWysłany: Sob 20:25, 10 Cze 2006    Temat postu:

Całkiem ciekawe akcja zaskakujaca a co najważniejsze tak wciagająca ze czekam z niecierpliwością na następny rozdział.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ines
Charłak



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Haczów

PostWysłany: Nie 19:45, 11 Cze 2006    Temat postu:

Bardzo mi się podoba... Normalnie nie wiedziałam, ze Lucjusz potrafi być taką świnią...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AshTray
Charłak



Dołączył: 21 Lip 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: skądkolwiek

PostWysłany: Sob 15:14, 22 Lip 2006    Temat postu:

I co teraz? Reszty nie będzie?? Atuś nie rób mi tego! Wiem że to to takie słodkie i ohoho cukrzyca,ale....ale to Hermionka i Drakuś! Noooo....
Ja kcem.......:(


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dementora
Nimfomanka Dede



Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 1604
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Azkaban, najwyższe okno w najwyzszej wieży

PostWysłany: Czw 17:26, 10 Sie 2006    Temat postu:

A to, Atuś leniwcu jeden, porzuciłaś już dawno, prawda?????? pfff...

Masz tłumaczyc, nie ma! Bo ja to lubię i jestm ciekawa kontynuacji, ot. Co prawda jakbyś dała nowy odcinek bym musiała wszystlo czyta jeszcze raz, bo niewiele pamiętam, szczegółów np, ale no. Tłumacz eeeeejjjjj XD.

Torciak

edit:
A gdzie są "łuski"? O_O


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ata
Vampire Council Member



Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 6677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów...

PostWysłany: Nie 12:14, 22 Kwi 2007    Temat postu:

Khe, khe... Długo mnie tu nie było, nie ^^? W tym temacie w sensie. Ale stwierdziłam, że muszę w końcu uporać się z tym, co już przetłumaczone, i w ogóle.
Ostrzegam - robi się jeszcze bardziej patetycznie. Czasem zastanawiam się, czemu włąściwie ja to tłumaczyłam ^^. No, ale tłumaczyłam, i przetłumaczyłam.
Ostatnie trzy rozdziały, a co. I buziaki dla wszystkich, którym chce się to czytać ^^. Bijcie, nie żałujcie (;.
I specjalny, wielku buziak dla Sonki ;**. Za to, ze się na mnie nie wkurzyła, i za to, że mi ten tekst poprawiała, i w ogóle, no, za wszystko. ;*****.
Aha, dla zaglądających do angielskeigo oryginału - wiem, że ostatnie zdanie powinno brzmieć nieco inaczej, ale kiedy zaczynałam to tłumaczyć, byłam głupia i nie wiedziałam, co u licha znaczy meant to be... Durne idiomy ;P.
Aha, i wiem, ze tłumaczenie jakościowo samo w sobie jest mniej więcej na poziomie samego opowiadania - marne ^^ - ale tłumaczyłam to dawno temu, a teraz nie mam siły tego przeredagowywać... Well ^^.

--------- Rozdział 17: Białe róże ---------
Tygodnie, które upływały przed drugim stycznia były pełne podniecenia. Gdziekolwiek Hermiona się nie ruszyła, wszyscy rozmawiali tylko o maskaradzie.
W ostatni wieczór przed imprezą Hermiona i Ginny oraz Draco i chłopak najmłodszej Weasleyówny, David Cannerton, siedzieli w bibliotece. Dziewczyny rozmawiały o swoich partnerach na bal, podczas gdy chłopacy ulokowali się po drugiej stronie stołu udając, że się uczą.
- Z kim idziesz na bal? Poczekaj, daj mi zgadnąć – powiedziała szatynka, stwarzając pozory, że się zastanawia. – Chyba wiem! Czyżbyś... wybierała się na maskaradę z Davidem?
Młodsza Gryfonka zaśmiała się. - Właściwie... nie. Jeszcze mnie nie zaprosił – zakaszlała delikatnie i wbiła spojrzenie w młodzieńca, który popatrzył na nią głupio znad książki.
- Chyba muszę naprawić swój błąd – stwierdził.
- Powinieneś – rzekła żartobliwie. – Myślę, że jeden Krukon ma na mnie oko... mogłabym rozważyć pójście na bal z nim...
Tymczasem Prefekt Naczelna obserwowała uważnie Ślizgona, szukając jakiegokolwiek znaku, że przysłuchuje się rozmowie. Uśmiechnęła się złośliwie, gdy coś zauważyła.
- Draco, kochanie, musisz być bardzo zdolny, by czytać książkę do góry nogami.
Kiedy zrozumiał, że trzyma podręcznik w zły sposób, popatrzył na dziewczynę i zarumienił się.
Hermiona uśmiechnęła się słodko. - Powiedz, o czym myślisz.
- O niczym – wymamrotał.
- Wyglądasz na roztargnionego – stwierdziła. Wewnątrz miała nadzieję, że chłopak wspomni coś o zabraniu jej na maskaradę.
- Nie jestem. Po prostu muszę przeczytać tę książkę na Transmutację – zripostował gładko.
Nastolatka uniosła brew, ale wzruszyła ramionami i dała mu spokój.
- Hej, Hermiono, idziemy sobie – zawołała Ginny. – Zobaczymy się później.
- Pa, Ginny, David – odpowiedziała starsza Gryfonka, wdzięczna, że zostawiają ją i Dracona. W tej chwili chciała zostać z nim sama.
Para pożegnała się i opuściła bibliotekę. Pomiędzy dwójką uczących się studentów zapadła cisza. Po paru minutach dziewczyna odchrząknęła.
- Więc... – powiedziała niezgrabnie.
Blondyn skinął głową i odłożył książkę.
- Więc, eee, jest coś, o co chciałbym cię zapytać...
- Och, naprawdę? O co?
- No... zbliża się Świąteczna Maskarada.
- Słyszałam o tym.
Znów się zarumienił i zaczął jeszcze raz.
- Zastanawiałem się, czy...
- Tak? – podpowiedziała, chociaż doskonale wiedziała, nad czym chłopak się zastanawiał
- Czychciałabyśpójśćzemnąnabal? – wyrzucił w końcu z siebie Malfoy.
- Oczywiście!
- Naprawdę? – powiedział z nadzieją. – To znaczy... no, nie obiecuj sobie zbyt wiele ani nic w tym stylu. Weź poprawkę, że masz szczęście, idąc ze mną, Granger.
Gryfonka na jego próby zachowania twarzy przewróciła tylko oczami.
- Dobrze, skoro to dla ciebie tak wielki problem, by wziąć mnie na imprezę, poproszę Harry’ego, może on zechce ze mną pójść.
- Nie! W porządku, wygrałaś – odparł, śmiejąc się.
- Za dobrze cię znam, Malfoy – odpowiedziała, również chichocząc. Pochyliła się nad stołem, cmoknęła go w policzek i wstała.
- Muszę iść. Zobaczymy się jutro w nocy – mrugnęła na pożegnanie, zostawiając kompletnie zdumionego Dracona samego.
---
Zamykając drzwi, Hermiona wyczarowała zajmujące całą ścianę lustro. Bal miał zacząć się już za godzinę, a ona jeszcze nie zaczęła się przygotowywać. Stanąwszy przed zwierciadłem rozebrała się, patrząc na swoje odbicie i rozmyślając.
Sięgnęła do kufra i wyjęła schludnie zapakowaną, jedwabną kreację. Nakładając na nią Czar Niegniecenia, przyjrzała się jej i uśmiechnęła. Rodzice dziewczyny dobrze się spisali i przysłali tę suknię parę dni temu, gdy tylko powiadomiła ich o zbliżającej się imprezie. Ubranie zostało zaimportowane z Indii; było zrobione z najdelikatniejszego i najdroższego materiału, jaki można było znaleźć w świecie mugoli.
Gryfonka wsunęła na siebie lejącą się suknię. Zapięła dwa duże, srebrne guziki, znajdujące się z obu stron i wygładziła fałdy na eleganckiej spódniczce. Zawiązała sznurki na plecach i ponownie spojrzała na swoje odbicie.
Na jej twarzy wykwitł pełen satysfakcji uśmiech – kreacja wyglądała, jakby została stworzona specjalnie dla niej. Idealnie obejmowała załamania ciała Hermiony, nie za obciśle i nie za luźno, jak nie potrafiłaby tego zrobić żadna inna jej rzecz. Tkanina błyszczała czystą bielą, a do dekoltu i rąbka spódnicy zostały przyszyte czekoladowe różyczki, wydobywające blask z oczu i włosów dziewczyny. Włożyła pasujące do całości rękawiczki po łokcie i zakręciła się wokół własnej osi, chichocząc jak mała dziewczynka. Czuję się jak księżniczka.
Kiedy zrobiła sobie makijaż, zajęła się włosami. Wzdychając, zabrała się do pracy. Wygładziła swoje loki najlepiej, jak mogła i zakręciła je w skomplikowany węzeł – coś, czego jej ciotka nauczyła ją, gdy była młodsza – na czubku głowy, pozostawiając parę luźnych kosmyków, opadających na twarz.
Ostatnim krokiem było włożenie maski. Przeszukała cały kufer, próbując ją znaleźć. Wreszcie wyciągnęła przedmiot.
Zakrywała tylko oczy i była w dokładnie tym samym odcieniu brązu, co różyczki na sukni. Białe, iskrzące się esy floresy, wymalowane na krańcach, zamigotały, gdy Hermiona za pomocą magii przytwierdziła maskę do twarzy.
Już – pomyślała radośnie, przeglądając się w lustrze.
- Draco, jesteś gotowy? – zawołała przez zamknięte drzwi.
- Tak, minutka – odkrzyknął. Chwilę później ukazał się w wejściu. Patrząc na swoją dziewczynę wypuścił ze świstem powietrze.
- Co się stało? – spytała Gryfonka, zmartwiona. Popatrzyła na siebie, bojąc się, że na jej sukni jest jakieś rozdarcie lub plama.
- Nic, naprawdę, nic się nie stało – dodał szybko młodzieniec. – Po prostu... wyglądasz powalająco.
Nastolatka zarumieniła się.
- Dzięki – wymamrotała. – Pasują ci mugolskie ubrania – dorzuciła, szczerząc zęby.
Chociaż Ślizgon nie wyglądał na zadowolonego ze swojego ciemnozielonego smokingu, Hermiona pomyślała, że jest niesamowicie przystojny. Jego włosy, pierwszy raz, były puszczone luźno wokół twarzy i to dodawało mu uroku. Maska, którą nosił miała czarny kolor i, jak ta należąca do Gryfonki, zasłaniała jedynie górną część twarzy. Była prosta, bez żadnych ozdób, ale dodawała blondynowi tajemniczości i namiętności, co sprawiło, że serce dziewczyny zabiło szybciej.
- Wystarczy, Granger – wstając, podszedł do niej i wyciągnął rękę. – Mogę panią prosić? – zapytał z przesadą.
- Ależ oczywiście – odpowiedziała, przyjmując oferowane ramię.
Dwójka uczniów przeszła do Wielkiej Sali albo raczej, na tę jedną noc – do Sali Balowej, w zupełnej ciszy. Gdy tylko weszli, Hermiona wciągnęła głośno powietrze. Dekoracje, ustawione na ten wieczór, były niesamowite.
Na środku Sali, zamienionej w Zimową Krainę Marzeń, stała gigantyczna lodowa rzeźba maski. Delikatne, papierowe płatki śniegu spływały powoli z sufitu; po wylądowaniu na podłogę zamieniały się w prawdziwy śnieg, który, jak przekonała się Gryfonka, nie był zimny ani mokry. W oddali wesoło pobrzękiwały dzwoneczki, a ściany pokryto lodem, migoczącym w rozedrganym świetle pojedynczego kandelabru.
Pary tańczyły na środku pomieszczenia. Wszyscy nosili maski, niektóre zakrywające tylko pół, a niektóre całą twarz. Każdy uczeń wyglądał zupełnie inaczej, co intrygowało dziewczynę, przyzwyczajoną do widywania kolegów w jednakowych szkolnych szatach.
- To wygląda wspaniale – powiedziała rozmarzonym głosem.
- Nie jest źle – odrzekł stojący obok niej Draco. Nastolatka uderzyła go lekko w ramię.
- Och, zamknij się, wiem, ze ci się podoba.
Właśnie wtedy minęli ich Harry z Lavander, Ron ze swoją dziewczyną, Aną, a zaraz po nich Ginny z Davidem. Obaj Gryfoni przeszli obok Hermiony bez jednego słowa. Szóstoklasistka, wraz ze swoim chłopakiem, zachowała się inaczej – wzruszyła przepraszająco ramionami i powiedziała:
- Wytłumaczę im wszystko później.
Szatynka uśmiechnęła się z wdzięcznością i pochwaliła suknię młodszej przyjaciółki, mówiąc, że również zobaczą się później.
- Chodź, zatańczymy – zaproponował Ślizgon. Ujmując jej okrytą rękawiczką dłoń w swoją, pociągnął dziewczynę na parkiet. Zaczęli poruszać się w rytm powolnej muzyki. Wkrótce większość innych par zatrzymała się, obserwując Prefektów Naczelnych. Dało się słyszeć zaciekawione szepty – wszyscy byli zszokowani, widząc dwoje ludzi, odwiecznych wrogów, tańczących ze sobą.
Hermiona i Draco byli zupełnie nieświadomi poruszenia, jakie wzbudzili. Każde zatracało się w ramionach drugiego, sunąc poprzez Salę Balową, jakby liczyły się tylko dwie rzeczy – oni i muzyka. Jego ręce spoczywały na jej talii, hermionowe dłonie oplecione były wokół karku Ślizgona. Poddali się całkowicie łagodnej melodii. Mieli wrażenie, że to wszystko jest przeznaczone tylko dla nich, że tylko oni słyszą tę muzykę. Zupełnie zapominając, że są otoczeni setkami uczniów, Gryfonka pozwoliła sobie na wtulenie się w młodzieńca. Podniosła głowę, przykuwając na dobre spojrzenie chłopaka. Jego szare tęczówki wejrzały w jej brązowe, docierając w głąb jej duszy. Były wypełnieni miłością i pożądaniem, czymś, co było przeznaczone tylko dla niej. Jej serce zaczęło bić jak oszalałe, gdy wszystko wokół zamieniło się w wir kolorów i cieni.
Nagle blondyn schylił się i wyszeptał jej do ucha:
- Wyjdźmy na zewnątrz.
Skinęła głową, bez tchu, gdy zaczął zwalniać kroku, by móc z wdziękiem ująć dłoń Gryfonki i poprowadzić ją do ogrodu.
Gdy tylko wyszli na rześkie, nocne powietrze, usiedli na kamiennej ławce przy krzaku róży. Księżyc nad nimi świecił jasno, nie niepokojony przez chmury, i nadawał nocy atmosferę spokoju.
Na początku żadne z nich nic nie mówiło. Głowa dziewczyny wciąż wirowała po doświadczeniach na parkiecie, a Draco z wielkim zainteresowaniem przyglądał się białym kwiatom.
Delikatnie zerwał jeden z nich, ostrożnie omijając kolce.
- Wiesz, Hermiono – zaczął miękko, dotykając palcami jeden z aksamitnych płatków. – Ta róża bardzo przypomina ciebie.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- O co ci chodzi?
- Na pierwszy rzut oka jest olśniewająco piękna. Mimo to, musisz uważać, bo nie jest tak niewinna i czysta, na jaką wygląda. Może cię łatwo zranić, jeśli źle położysz palec. Z drugiej strony, strasznie łatwo ją zniszczyć – urwał płatek – jednym ruchem.
- Czy kiedykolwiek cię zraniłam? – zapytała.
- Bardziej, niż możesz sobie wyobrazić.
- Jak?
- To nie ma znaczenia – powiedział, miażdżąc łodygę kwiatu. – To już skończone i żaden ból nie zaćmi tego piękna.
Łzy pojawiły się w oczach dziewczyny gdy zapytała:
- Jak mogę naprawić swoje błędy?
- Już zrobiłaś wszystko, co mogłaś – odrzekł cicho chłopak. – Pomogłaś mi przypomnieć sobie, jak się kocha i jak otworzyć swoje serce – ostrożnie położył różę na dłoni Gryfonki, upewniając się, ze nie zrani jej w żaden sposób. – I dlatego nigdy cię nie zniszczę.
Nastolatka była tak poruszona słowami młodzieńca, że nie mogła nic z siebie wydusić. Ostatecznie oddała kwiat Draconowi.
- Więc możesz mnie mieć – przechylając głowę, pocałowała go miękko. – Kocham cię.
Uśmiechnął się smutno i odpowiedział:
- Ja ciebie też.

--------- Rozdział 18: Promocja ---------
5 miesięcy później
- Ginny! Ginny, gdzie jest moja szata promocyjna?
Hermiona pobiegła z obłędem w oczach na górę do dormitorium Gryfonek. Przybyła do swego starego Pokoju Wspólnego parę godzin temu, by pomóc Lavender i Parvati przygotować się do uroczystości. Zabrała ze sobą swoją szatę, by pokazać ją dziewczynom – z racji tego, że była Prefekt Naczelną, jej strój wyglądał dużo wytworniej. W tym momencie, cóż, nie mogła go znaleźć, a pozostały tylko dwie godziny do ceremonii.
- Nie wiem, Herm – brzmiała odpowiedź rudzielca, walczącego z czarnymi, grubymi lokami Parvati.
- Parvati – oświadczyła koleżance. – Twoje włosy są niesamowite.
- Lavender, widziałaś ją? – spytała szatynka dziewczynę, wparowując do Wspólnego i o mało co nie zderzając się z Kathryn, inną siódmoroczną Gryfonką, prostującą swoje szaty. – Przepraszam – zawołała, cofając się.
- Hermiona, twoja szata leży tutaj, na moim łóżku. Zostawiłaś ją tu – odpowiedziała blondynka, figlarnie przewracając oczami. – Pomóż mi z tą maskarą, rozmazała mi się. Och, czemu nie mogę zapamiętać Zaklęć Samodzielnego Makijażu...
Śmiejąc się ze swojej głupoty, Hermiona złapała szatę, przewiesiła ją przez ramię i poprawiła Lavender makijaż.
- Już, wyglądasz wspaniale – uznała, gdy skończyła, cofając się o krok i podziwiając swoja pracę.
- Hej, Miona, nie powinnaś już iść? – zawołała przez cały pokój Parvati.
Gryfonka spojrzała na zegarek i sapnęła. Miała tylko godzinę do rozpoczęcia ceremonii. Czas szybko leci, gdy ma się tyle do roboty – pomyślała, krzywiąc się.
- Zobaczymy się później, na uroczystości!
- Odprowadzę cię – zaproponowała Ginny, kończąc wreszcie układanie włosów brunetki (które były teraz upięte w ekstrawagancki kok).
- Powodzenia z przemową – krzyknęły chórem dziewczyny.
- Dzięki, przyda mi się – odpowiedziała szatynka z uśmiechem. Przytuliła swoje koleżanki i wybiegła wraz z Ginny ze Wspólnego.
Gdy spieszyły się przez wietrzne korytarze do Dormitorium Naczelnych, starsza z nich paplała niespokojnie o nadchodzącym wydarzeniu.
- ...i wtedy muszę wygłosić przy WSZYSTKICH dziesięciominutową mowę!
- Poradzisz sobie, Herm. Nie stresuj się, to do ciebie niepodobne.
Nastolatka zaśmiała się nerwowo. Właściwie nie jestem „sobą” już od jakiegoś czasu – pomyślała sobie.
Gdy wspięły się na szczyt spiralnych schodów, szatynka objęła przyjaciółkę.
- Dziękuję ci, za pomoc we wszystkim – uśmiechnęła się. – Mam nadzieję, że zobaczymy się po ceremonii.
Ginny oddała uścisk.
- Poradzisz sobie – powtórzyła, odwróciła się i odeszła.
Biorąc głęboki oddech, Gryfonka podała hasło („Miłość unosi się w powietrzu”) i przeszła przez dziurę po obrazie. Gdy tylko dostała się do środka, uderzył ją silny zapach wody kolońskiej. Marszcząc nos, zawołała:
- Draco?
Wystawił głowę ze swojego pokoju.
- Tak?
- Co ty, na Merlina, robisz? – spytała, odrobinę rozśmieszona.
- Ja... uh... cóż, jeden Krukon mi to dał.
- A wiesz, że wody kolońskiej używają mugole?
Jego twarz natychmiast zastygła w odrazie.
- O żesz! Gnój, nie uprzedził mnie – wymamrotał Ślizgon. – Scourgify! – dodał, wskazując na siebie. Zapach od razu się rozpłynął.
Śmiejąc się, dziewczyna potrząsnęła głową. On też się zmienił – zrozumiała. Chociaż bardzo stara się utrzymać swój stary image, to nie ten sam Malfoy, jakiego znałam wcześniej.
- Idę się przebrać – zawołała, wchodząc do swojego pokoju.
- W porządku.
Zamknęła drzwi i spojrzała w lustro wiszące nad biurkiem.
- Od czego by tu zacząć... – wymruczała do siebie, myśląc usilnie.
Wykorzystując różdżkę, nałożyła na włosy serię ujarzmiających czarów. W efekcie jej kasztanowe loki opadały teraz wdzięcznie na ramiona, błyszcząc blaskiem rzadko kojarzonym z jej włosami.
Potem przyszła pora na makijaż: kredka, tusz, błyszczyk, parę smagnięć różem. Mugolski makijaż zawsze wygląda o niebo lepiej od zrobionego magicznie – pomyślała, patrząc z zadowoleniem na swoje odbicie w lustrze. Wyglądam jak zupełnie inna osoba.
Cały proces zabrał jej blisko pół godziny i w końcu pozostało jej tylko jedno – szata promocyjna. Podnosząc ją, uśmiechnęła się, wzruszona. Ubranie nie miało żadnych ozdób prócz małego herbu Hogwartu, ale mimo to było piękne. Zostało zrobione z miękkiego, złotego materiału, symbolizującego kolory jej domu, Gryffindoru.
Gdy dziewczyna nałożyła szatę na swój zwykły mundurek, popatrzyła ponownie w lustro i z zaskoczeniem zauważyła, że ledwo rozpoznaje uśmiechniętą do niej, dorosłą czarownicę. Tak bardzo się zmieniłam od czasu, gdy tu przybyłam – stwierdziła w myślach ze smutkiem. Wszyscy ludzie, których poznałam, wszystkie moje doświadczenia pomogły mi stać się lepszą osobą. Nawet ataki, choć denerwujące, nie były takie złe... Mieliśmy tarcze, znaliśmy przeciwzaklęcia i zdołaliśmy przez to wszystko przejść. Zresztą, przestały się one pojawiać od czasu zajścia w domu Dracona. Tak, mogę powiedzieć, że moje życie jest tak wspaniałe, jak tylko może w tej chwili być.
Została wyrwana ze swoich myśli przez wołającego ją Ślizgona. Otworzywszy drzwi, wyszła i zapytała:
- Już czas?
Chłopak siedział wygodnie na kanapie. Gdy zobaczył Gryfonkę, otworzył usta ze zdumienia.
- Hermiono... wyglądasz olśniewająco – wykrztusił.
Wyszczerzyła się do niego.
- Uau... wystarczająco olśniewająco, by sprawić, że Malfoy zapomniał języka w gębie. Sam też nie wyglądasz najgorzej.
Zaiste, młodzieniec prezentował się w tym momencie wyjątkowo dobrze. Włosy zaczesał gładko do tyłu (Dzięki ci, Boże, że ich nie nażelował!), a srebrzysta szata podkreślała jego szare tęczówki. Gdy wstał, na jego przystojnej twarzy wykwitł uśmiech i dziewczyna nie mogła nic poradzić na to, że ledwie powstrzymała się od omdlenia.
Para wyszła z dormitorium i podążyła przez puste korytarze Hogwartu. Wszyscy zebrali się już na uroczystości, zarówno ci promowani, jak i pozostali. Ceremonia miała rozpocząć się za kwadrans, a Prefekci Naczelni mieli wejść po pięciu minutach.
Kiedy dotarli do bocznych drzwi, zatrzymali się.
- Ja wchodzę z drugiej strony, więc pewnie muszę pójść na około. Powodzenia – powiedział Draco. Ucałował dłoń Gryfonki, by nie rozmazać jej makijażu.
- Nawzajem – odrzekła miękko.
Odszedł. Kiedy echo jego kroków zamilkło, nastolatka wzięła głęboki oddech, próbując się zrelaksować. Poradzisz sobie – pocieszała się w myślach. A Draco będzie obok ciebie przez cały czas – ostatnie spostrzeżenie uspokoiło ją bardziej niż cokolwiek innego i pięć po szóstej weszła do Wielkiej Sali z promiennym uśmiechem na twarzy.
Gdy do pomieszczenia z dwóch różnych stron wmaszerowali Prefekci, rozległy się gromkie brawa. Z tłumu dało się słyszeć szepty, mówiące „Hermiona wygląda niesamowicie!” albo „O, mój Boże, ale z Malfoya jest ciasteczko”. Nawet Ślizgoni klaskali, choć robili to raczej niechętnie.
Tak, jak było planowane, nastolatkowie spotkali się na środku sceny. Draco przemówił pierwszy:
- Witam wszystkich na Ceremonii Promocyjnej rocznika 1997! – Ogłosił magicznie wzmocnionym głosem.
- Przez te siedem lat w Hogwarcie każdy z nas – Gryfonka wskazała na grupę uczniów, stojących przed nią w ciszy – pracował ciężko na swoich zajęciach. Dzięki poświęceniu naszych wspaniałych profesorów, wychodzimy w świat jako wyedukowani, doświadczeni czarodzieje i czarownice.
- Chociaż wszyscy jesteśmy równi, dzieliły nas różnice miedzy domami, Gryffindorem, Ravenclawem, Hufflepuffem i Slytherinem. Mimo to, zawarliśmy trwałe przyjaźnie, zarówno z kolegami z własnych, jak i z tymi z pozostałych domów.
- To nie było takie łatwe dla wielu z nas. Niektórzy odrzucali innych z powodu ich pochodzenia lub nazwiska. Niektórzy odrzucali innych po prostu dlatego, że powiedziano im, by ich nienawidzili. Sama mam znajomych, którzy nie akceptują mojej przyjaźni ze Ślizgonem – Hermiona spojrzała nieznacznie w stronę Dracona i uśmiechnęła się.
Oddał jej uśmiech.
- Na koniec, wszyscy przybyli tu jako jedna grupa. Stoi tu stu pięćdziesięciu siedmiu absolwentów rocznika 1997. Po raz pierwszy każdy uczeń otoczony jest przez członków innych domów. Po raz pierwszy, podczas siedmioletniej nauki w Hogwarcie, każdy zwróci uwagę na to, kim, a nie tylko skąd są pozostałe osoby.
- I tak – zakończyła dziewczyna – kończą się nasze lata nauki w Hogwarcie. Na zawsze zapamiętamy każde wspomnienie z tego okresu: Ceremonie Przydziału, mecze Quidditcha, Puchar Domów, Turniej Trójmagiczny. Przeszliśmy również przez wiele łamiących serce prób: otwarcie Komnaty Tajemnic, śmierć Cedrika Diggory’ego, powrót Voldemorta, pojawienie się profesor Umbridge...
Z tłumu dało się słyszeć parę chichotów, jednak szybko ucichły, gdy wszyscy skupili się na właściwym sensie przemowy.
- W każdym razie, te doświadczenia, sprawiły, że dziś stajemy tutaj wszyscy razem. Dziękuję, Hogwarcie, za wszystko, co się tu wydarzyło i gratuluję wam, absolwentom rocznika 1997!
Z ciżby eksplodowały radosne okrzyki, gwizdy i wrzaski, gdy promowani uczniowie podrzucili swoje tiary w powietrze. Z ostatnim uśmiechem, skierowanym do tłumu twarzy przed nimi, Draco i Hermiona zeszli ze sceny, stając wśród znajomych.

––––––––– Rozdział 19: Sens życia –––––––––
Hermiona i Draco stali nad jeziorem w swoich szatach absolwentów. Odpalano fajerwerki, a tłum innych uczniów wiwatował na błoniach, ale oni wyglądali na kompletnie odizolowanych od wszystkiego.
– Mówiłeś, że dokąd wyjeżdżasz? – zapytała Hermiona.
– Do Londynu, pracować dla Ministerstwa Magii. Byle dalej od mojego ojca – odpowiedział blondyn.
– Jak ci się to uda? Nie będzie obserwować każdego twojego ruchu?
– Prawdopodobnie będzie, ale nie martw się, potrafię się z nim uporać – powiedział z uśmiechem. Hermiona oddała uśmiech, choć martwiła się o tego niepoprawnego Ślizgona.
– Będę tak tęsknić, Draco... N–nie wiem, co bez ciebie pocznę. Czuję, jakbym traciła część siebie – wyszeptała zduszonym głosem Gryfonka, po jej policzkach potoczyły się łzy.
– Może... – zaczął Ślizgon, ale przerwał mu jeden z jego kumpli, który podszedł i puknął go w ramię.
– Hej, Malfoy, chodź, chcą odpalić największego fajerwerka. Musisz to zobaczyć.
– Tak, momencik – odpowiedział. – Jestem zajęty, Jay!
Jego przyjaciel zrozumiał aluzję i odszedł. Draco zachichotał, odwracając się do Gryfonki.
– Przepraszam za niego – powiedział.
– W porządku – odpowiedziała, uśmiechając się. – Co chciałeś powiedzieć?
– Hermiona... Myślałem o tym od paru miesięcy. Wiesz, że kocham cię bardziej, niż kogokolwiek i cokolwiek innego.
Za ich plecami chór głosów odliczał czas do odpalenia ostatniego fajerwerka.
– Trzy! – krzyczeli.
– Wiem, Draco. Czuję to samo do ciebie.
– Nie mógłbym bez ciebie wytrzymać. Wpadłem na pomysł, co zrobić, byśmy mogli być razem dzień po dniu...
– Dwa!
– Co? – spytała Hermiona, ledwo dosłyszalnym głosem. Patrzyła na Dracona, a wyraz jej twarzy zdradzał, że wie, co zaraz powie blondyn.
– Hermiono Granger – powiedział Draco, przyklękając. – Wyjdziesz za mnie?
– JEDEN!
W dali wybuchły fajerwerki, ozdabiając Hogwart błyszczącymi, iskrzącymi światełkami. Hermiona uklękła naprzeciwko Dracona i przytuliła go, płacząc w jego ramię.
– Tak – powiedziała, głosem drżącym ze szczęścia. – Tak, wyjdę.
Jej serce wypełniło się miłością, gdy spojrzała na niego i zauważyła, że w oczach chłopaka również lśnią łzy. Rozglądając się, dziewczyna spróbowała wyryć w pamięci każdy obraz, każdy dźwięk, każdą emocję. Wszystko było tak idealne, że nie chciała tego zapomnieć. Nigdy.
– Co powie twój ojciec? – zapytała, gdy fajerwerki wreszcie ucichły.
– To nie gra roli, Hermiono. On nie może mi już przeszkodzić. Nic nie może. Ale co powiedzą twoi rodzice?
Gryfonka wzruszyła ramionami.
– Nie sądzę, żeby byli bardzo szczęśliwi na myśl o tym, że angażuję się na poważnie w związek tak wcześnie, ale będą mnie... – przerwała, wiedząc, że następne słowa mogą dotknąć Ślizgona – wspierać bez względu na okoliczności.
Zauważyła, że w odpowiedzi przez jego twarz przemknął cień tęsknoty, ale zniknął równie szybko, jak się pojawił. Blondyn uśmiechnął się do niej w nieco wymuszony sposób i stwierdził:
– To dobrze – i, jakby nie chcąc ciągnąć dalej tej rozmowy, dodał:
– Chodź, pójdziemy do środka i weźmiemy nasze rzeczy.
Hermiona skinęła głową, również zadowolona z pretekstu do zakończenia dyskusji. To była ich noc i nie chciała tego zniszczyć jakimś nierozważnym słowem. Bezszelestnie wsunęła swoją rękę w dłoń Dracona i powrócili w ciszy do zamku, do dormitorium.
Godzinę później wszystkie ich rzeczy zostały poskładane i spakowane do dwóch kufrów, stojących przy wyjściu i gotowych do zabrania.
– Nie chcę stąd odchodzić – powiedziała Gryfonka, rozglądając się po pokoju. Będzie tęsknić za szkołą bardziej, niż za wszystkim innym; była jej domem przez siedem lat, nie wyobrażała sobie życia bez niej.
Młodzieniec podszedł do dziewczyny.
– Rozumiem – odrzekł cicho. – To było schronienie, do którego uciekałem przed moim ojcem.
Gryfonka westchnęła i obróciła się w jego stronę.
– Myślę, że to miejsce jest święte dla każdego z nas. Wszyscy mają coś, co chcą za sobą zostawić, a Hogwart dał im komfort i poczucie bezpieczeństwa, jakiego pragnęli. To jest cudowne, ale jest inny, ważniejszy powód, dla którego chcę tu zostać.
– Jaki? – zapytał blondyn.
– Tutaj po raz pierwszy spotkałam ciebie. Spędziłam tutaj z tobą jedne z najlepszych momentów mojego życia. Z tego powodu ten zamek zawsze będzie zajmować szczególne miejsce w moim sercu.
Uśmiechnął się do niej i pocałował ją.
– W moim też.
Przybliżywszy się do Dracona, Hermiona ponownie przycisnęła swoje usta do jego. Namiętność i intensywność pocałunku zwiększyły się, gdy Ślizgon dotknął językiem wargi Hermiony, jakby prosząc o wpuszczenie do środka. Dziewczyna zgodziła się na to. Położył swoje ręce na jej biodrach i stanowczo pociągnął ją w dół, na łóżko, nie przerywając pieszczoty. Ten w końcu przeszedł w drobne całusy, składane co parę sekund. Gryfonka zebrała całą swoją siłę woli i odsunęła się. Przesunęła się na łóżku, pokazując chłopakowi, by położył się obok niej. Zrobił to, otaczając ją luźno ramionami. Uśmiechnęła się sennie. Komfort i poczucie bezpieczeństwa, wynikające z bycia przytulaną przez ukochanego, połączone ze zmęczeniem, jakie zafundowało jej kilka ostatnich dni sprawiły, że ogarnęła ją senność i dziewczyna szybko przeniosła się do krainy marzeń.
Draco rozpogodził się, słysząc, że oddech Hermiony stał się głębszy i bardziej rytmiczny. Cicho podniósł się i oparł na łokciu, patrząc z góry na jej spokojną twarz. Jest tak idealna – pomyślał, odgarniając delikatnie kosmyk jej włosów z policzka. Moja piękna biała róża.
–––
Następnego ranka Hermiona obudziła się, gdy promień słońca oświetlił jej twarz. Zanim otworzyła oczy, spróbowała przypomnieć sobie, co wydarzyło się ostatniej nocy. Ledwo słyszalny szelest obok niej przywrócił jej wspomnienia i w końcu rozchyliła powieki. Odwróciła się tak, by mogła patrzeć na twarz Dracona i kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu. Coś w spokoju w wyrazie jego twarzy przypomniało jej o poranku, kiedy przyglądała mu się, śpiącemu, stojąc w drzwiach. Wyglądał wtedy jak anioł, zupełnie jak w tej chwili – jej anioł.
– Hermiono? – w jej myśli wtargnął zaspany głos chłopaka.
– Dzień dobry – wyszeptała, kładąc policzek na jego klatce piersiowej.
Kiwnął głową i ziewnął. Podnosząc się, posłał w jej stronę uśmiech.
– Dzięki za to, że zostałaś ze mną w nocy – wymamrotał.
– Nawzajem – odpowiedziała. Jej oczy zamigotały, gdy przyjrzała mu się uważniej. – Może zechciałbyś się przebrać?
Unosząc w zakłopotaniu brew, Draco popatrzył na siebie i zarumienił się. Jego szaty były pomięte i poprzekrzywiane po nocy spania w nich, tak samo jak ślizgoński krawat i koszula.
– Co za wstyd – stwierdził żartobliwie, próbując doprowadzić się do porządku i maksymalnie wygładzić swój strój. – Przypatrz się dobrze, Granger, już więcej nie zobaczysz mnie w takim stanie.
Nastolatka roześmiała się i pocałowała go w policzek.
– To się jeszcze zobaczy, Malfoy.
– Tak czy siak, prawdopodobnie powinniśmy się zbierać – zauważył, nie robiąc nic, by wstać z łóżka. – Wieczorem odjeżdża pociąg, a my musimy się jeszcze ze wszystkimi pożegnać.
– Prawdopodobnie – przytaknęła Hermiona z cieniem smutku w głosie. – Ale wydaje mi się, ze równie dobrze możemy tu zostać jeszcze parę minut...
– Oczywiście – zgodził się młodzieniec. Kładąc się na łóżku, przyciągnął do siebie dziewczynę i wtulił twarz w jej włosy. – Myślę, że mogę się przyzwyczaić do budzenia się przy tobie każdego poranka.

Dwa miesiące później Hermiona Granger i Draco Malfoy zostali sobie poślubieni nad brzegiem jeziora.
–––
19 czerwca 2005 roku, cztery lata po skończeniu szkoły, Hermiona i Draco Malfoyowie zostali zamordowani przez dwóch Śmierciożerców. Stało się tak, ponieważ Malfoy – nie, Draco – zeznał prawdę o swoim ojcu – jak torturował do śmierci swoją żonę i groził synowi. Ministerstwo natychmiast wysłało Lucjusza Malfoya do Azkabanu. Wkrótce później wieść o tym dotarła do Voldemorta i wysłał on dwóch popleczników, by zgładzili małżeństwo.
Zostali znalezieni w swoim salonie, leżący na podłodze, ciało przy ciele. Co zaskakujące – ich twarze nie były naznaczone strachem – jedynie spokojem i pogodzeniem się z losem, jakby wiedzieli, co ich czeka. Ręka Hermiony leżała w poprzek jej piersi, przyciskając do serca list, napisany do niej przez Dracona na siódmym roku. Znając ją, pewnie trzymała go przy sobie przez cztery lata ich małżeństwa.
Równo pięć lat po ich śmierci świat wciąż ich opłakuje. Draco poświęcił życie swoje i swojej żony w próbie ostrzeżenia wszystkich przed złem, znajdującym się pośród nas. To właśnie to morderstwo doprowadziło do wybuchu Drugiej Wojny. Ministerstwo, wprawione w szał przez śmierć niewinnych ludzi, zrozumiało, że jedynym sposobem, by z tym skończyć jest przeciwstawienie się Ciemnym Mocom. Walczyłem wraz z nimi dla Dobra, owszem; ale przede wszystkim walczyłem dla Hermiony i Dracona. Po dziesięciu długich miesiącach wojny wreszcie pokonałem Voldemorta. Właśnie dla nich.
Najbardziej żałuję, że nigdy nie przeprosiłem żadnego z nich, zanim nie zostali zaatakowani. Ostatnim razem rozmawiałem z Hermioną w noc na siódmym roku, gdy byliśmy razem w Pokoju Wspólnym – na maskaradzie i na ceremonii promocyjnej nawet na nią nie spojrzałem. Unikałem jej. Wydaje mi się, że to przez zazdrość. Zazdrościłem Draconowi, że moja przyjaciółka woli przebywać z nim, niż ze mną i z Ronem.
Nigdy nie miałem szansy powiedzieć jej, jak wiele dla mnie znaczyła i podziękować za wszystko, co dała mi podczas najtrudniejszych dla mnie okresów. Nigdy nie przeprosiłem Dracona za wszystkie lata, podczas których kłóciliśmy się jak małe dzieci. Gdy myślę o tym, ile straciłem przez zwykły, chłopięcy upór, łzy napływają mi do oczu i ledwie powstrzymuję się od płaczu.
Wszyscy mówili, że to ja jestem bohaterem Drugiej Wojny. Nie zgadzają się z nimi jedynie ci, którzy znają prawdziwą historię miłości Malfoyów. Niestety, tych jest niewielu. Rozdźwięk między dwoma domami sprawił, że niemal nikt nie akceptował ich związku. Tak naprawdę wszyscy go podziwialiśmy, choć nigdy byśmy się do tego nie przyznali.
Zaprzeczyli wszystkiemu, co od wieków stało pomiędzy Gryffindorem i Slytherinem. Ich miłość musiała przejść przez mnóstwo prób, ale dalej mogli polegać na niej i na sobie nawzajem. Wiem to; za każdym razem, gdy wspominam Hermionę i Dracona na naszym ostatnim roku, widzę w oczach mojej przyjaciółki tylko najczystsze oddanie.
Ich syn, Natan Malfoy, jest teraz pod moją opieką. Jest jedyną pozostałością po najsilniejszej miłości, jaka kiedykolwiek istniała na tym świecie. Kiedyś mały Natan będzie żyć moim życiem – nie wiedząc, jak niesamowitych miał rodziców, nie rozumiejąc tak naprawdę, czemu jest sławny, nie doświadczając miłości, jaką mogą obdarzyć tylko prawdziwi rodzice. Postanowiłem, że jednak coś zmienię. Zrobię wszystko, by zapewnić mu życie, jakiego jego ojciec nigdy nie miał. I mam nadzieję, że pewnego dnia, gdy dorośnie, dostąpi chwały, jakiej nigdy nie udało się dostąpić jego rodzicom.
Raz dziennikarka zapytała mnie, jak w dwóch słowach określiłbym relacje między Hermioną i Draconem. Odpowiedziałem jej, że właśnie taka miłość jest sensem życia.

Harry Potter, 23 czerwca 2006.



Atuś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Krukonów i czarodziejów Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin